upominek od pani Ani Ciecieręgi |
Trudno się zatem dziwić, że gdy tylko Dziewczyny realizujące projekt Rok w Lanckoronie ustaliły kolejny termin wyjazdu, raźno na niego przystałam.
Styczniowy piątkowy poranek miał chyba ochotę pokazać zimowy pazur, bo choć nadal brakowało śniegu, temperatura za oknem była dość adekwatna do tej pory roku. Z przyjemnością zatem zrobiłyśmy sobie przystanek w tym samym miejscu, co ostatnio.
Mgła towarzysząca nam od Warszawy jakoś nie chciała się rozpłynąć i zza szyby wciąż obserwowałam krajobraz imitujący ten zimowy. Momentami miało to nawet pewien urok i gdyby nie fakt, że spieszyłyśmy się na pierwsze w tym dniu spotkanie, moje Koleżanki z pewnością zrobiłyby kilka postojów na fotki. Sama nie mogłam się powstrzymać i co jakiś czas podejmowałam próby, aby uwiecznić widoki, przesuwające się za oknem.
Lanckorona też powitała nas mgłami, ale te akurat miały dość kapryśną naturę. To się pojawiały, to znikały, ewidentnie drocząc się z Dziewczynami nastawionymi na klimatyczne zdjęcia. Tego dnia jednak czasu na fotograficzne sesje specjalnie dużo nie było. Aczkolwiek …
jak widać zamiłowanie do czegoś – mimo napiętego grafiku i zmęczenia podróżą – nie daje się tak łatwo poskromić.
O potędze pasji mogłam się również przekonać następnego dnia. Dzięki Dobremu Duchowi projektu – jak lubią Dziewczyny mówić o pani Ani Ciecierędze – znalazłam się w Krakowie. Wieczorem miałam bowiem wziąć udział w wyjątkowym wydarzeniu.
Zapewne słyszeliście o zwyczaju odwiedzania z szopką domów, zwanym często „chodzeniem
po kolędzie”. Ta tradycja w pewnym sensie odrodziła się dzięki Szopce z Zagórza, za organizacją której stoi grupka Niezwykłych Ludzi. Pomysł jej wystawiania pojawił się w głowie pana Władysława Andreasika z Wydawnictwa VANDRE już w 2011 roku. Formę teatrzyku kukiełkowego nadał jej pan Maciej Rudy, który przywiózł do Krakowa wszystkie występujące
w nim figurki, stworzone przez swojego dziadka. O historii Szopki z Zagórza można dowiedzieć się dużo więcej ze specjalnie na tę okazję wydanej w 2012 roku książeczki, którą serdecznie polecam.
Organizację tego wydarzenia o wręcz unikatowym charakterze – Gospodarze zapraszają bowiem na nie swoich przyjaciół, a ci z kolei własnych znajomych, powiększając w ten sposób grono uczestników – wspiera pan Hieronim Sieński. Scenografię natomiast wykonał niezrównany w tej materii pan Kazimierz Wiśniak. Te informacje pozyskałam jednak później, ponieważ zarówno Małgosia, jak i Ania nie zamierzały zdradzać mi jakichkolwiek szczegółów. Może chciały, abym miała podobną niespodziankę, jak One w ubiegłym roku.
Pogoda w Krakowie nie była specjalnie zachwycająca. Jednakże drugi istotny punkt tego dnia, czyli perspektywa spotkania z panią Teresą i panem Tadeuszem Kwintą w nieznanej mi do tej pory restauracji o nazwie „Dobra Kasza Nasza” zdecydowanie łagodziła moje nastawienie do tej chłodnej i wietrznej aury. Miejsce okazało się sympatyczne, dania smaczne, a obsługa bardzo miła, zatem z przyjemnością będę do niego wracać, jeśli znowu zawitam na dłużej do miasta Kraka.
Niewykluczone jednak, że ten mój sentyment ma inne podłoże – nasi Goście od samego początku stworzyli tak przemiłą atmosferę, że miałam wrażenie, jakbym znała Ich od dawna. Nic zatem dziwnego, że każda z nas straciła poczucie czasu i niewiele go pozostało do przedstawienia,
na które byłyśmy zaproszone.
Szczęśliwie dla nas, ulica Ogrodowa nie była aż tak daleko i dotarłyśmy na umówioną godzinę. Wkrótce zebrane towarzystwo – w dużej mierze związane z Lanckoroną – zostało poproszone
o zakup biletów w cenie 2-3 złotych. Jak widać, zupełnie nie przypominają one tych, które standardowo się otrzymuje. Dowiedziałam się, że co roku zostają one specjalnie projektowane przez pana Kazimierza Wiśniaka. Można zatem przypuszczać, że stali bywalcy Szopki mogą być posiadaczami całkiem ładnej kolekcji – mija w końcu już 9 lat …
po kolędzie”. Ta tradycja w pewnym sensie odrodziła się dzięki Szopce z Zagórza, za organizacją której stoi grupka Niezwykłych Ludzi. Pomysł jej wystawiania pojawił się w głowie pana Władysława Andreasika z Wydawnictwa VANDRE już w 2011 roku. Formę teatrzyku kukiełkowego nadał jej pan Maciej Rudy, który przywiózł do Krakowa wszystkie występujące
w nim figurki, stworzone przez swojego dziadka. O historii Szopki z Zagórza można dowiedzieć się dużo więcej ze specjalnie na tę okazję wydanej w 2012 roku książeczki, którą serdecznie polecam.
Foto z materiałów Wydawnictwa VANDRE |
Pogoda w Krakowie nie była specjalnie zachwycająca. Jednakże drugi istotny punkt tego dnia, czyli perspektywa spotkania z panią Teresą i panem Tadeuszem Kwintą w nieznanej mi do tej pory restauracji o nazwie „Dobra Kasza Nasza” zdecydowanie łagodziła moje nastawienie do tej chłodnej i wietrznej aury. Miejsce okazało się sympatyczne, dania smaczne, a obsługa bardzo miła, zatem z przyjemnością będę do niego wracać, jeśli znowu zawitam na dłużej do miasta Kraka.
Niewykluczone jednak, że ten mój sentyment ma inne podłoże – nasi Goście od samego początku stworzyli tak przemiłą atmosferę, że miałam wrażenie, jakbym znała Ich od dawna. Nic zatem dziwnego, że każda z nas straciła poczucie czasu i niewiele go pozostało do przedstawienia,
na które byłyśmy zaproszone.
Szczęśliwie dla nas, ulica Ogrodowa nie była aż tak daleko i dotarłyśmy na umówioną godzinę. Wkrótce zebrane towarzystwo – w dużej mierze związane z Lanckoroną – zostało poproszone
o zakup biletów w cenie 2-3 złotych. Jak widać, zupełnie nie przypominają one tych, które standardowo się otrzymuje. Dowiedziałam się, że co roku zostają one specjalnie projektowane przez pana Kazimierza Wiśniaka. Można zatem przypuszczać, że stali bywalcy Szopki mogą być posiadaczami całkiem ładnej kolekcji – mija w końcu już 9 lat …
Trzymając w ręku takie piękne potwierdzenie wstępu, mogłam wreszcie razem z pozostałymi gośćmi zająć miejsce. Z przyjemnością i ciekawością rozglądałam się po mieszkaniu, które stało się scenerią wydarzenia. Obrazy, zbiory książek i plakatów przyciągały wzrok – wciąż odkrywałam coś nowego.
Niedługo później każdy z nas musiał poddać się ‘wnikliwej kontroli’. Elegancko ubrany pan Hieronim wcielił się bowiem w rolę bardzo skrupulatnego biletera i dokładnie sprawdzał, czy aby na pewno jesteśmy uprawnieni do udziału w przedstawieniu. Oczywiście wszystko to miało postać żartobliwego przekomarzania się z uczestnikami.
Atmosfera coraz bardziej mi się podobała i podekscytowana obserwowałam rozwój wydarzeń. Gdy już wszystkie bilety zostały pozytywnie zweryfikowane, pogaszono światła i wkroczył
w stroju krakowskim pan Maciej Rudy, inicjując głośnym śpiewem początek Szopki.
w stroju krakowskim pan Maciej Rudy, inicjując głośnym śpiewem początek Szopki.
Byłam pod wrażeniem Jego aktorskiego talentu. Każdej postaci nadawał indywidualny charakter, świetnie zmieniając głos i sposób wyrażania się. Podobała mi się także sama forma przedstawienia, która zachęcała do interakcji zgromadzonych osób. Wspólne śpiewanie kolęd – nawet jeśli ktoś, tak jak ja niespecjalnie posiada umiejętności wokalne – ma jednak duży urok. Tworzy się wtedy jakaś taka wyjątkowa aura i poczucie wspólnoty.
A potem były wspólne zdjęcia i zrobiło się jeszcze weselej.
foto: Sabina Olszyk (zdjęcie z archiwum Gospodarzy) |
Po sesji fotograficznej Gospodarze usadowili nas wokół złączonych stolików, na których pojawiły się różne smakołyki, w dużej mierze przyniesione przez samych Gości. Był czas na rozmowy, żarty i wspomnienia Szopek z poprzednich lat, których obraz skrzętnie przechowują kolejne kroniki, wypełnione zdjęciami i pamiątkowymi wpisami tych, którzy w nich uczestniczyli. Mieliśmy okazję ponownie wspólnie zaśpiewać – tym razem „Pastorałkę Krakowską” zamieszczoną w specjalnie wydanej książeczce, a później jeszcze dopisany przez panią Alicję Firek zindywidualizowany tekst, który wzbudził ogólną wesołość.
fragment tekstu pani Alicji |
Okazało się także, że niedawno Gospodarze wydarzenia otrzymali następny „Ciąg dalszy”,
o podobnie zabawnym wydźwięku – o czym można było się przekonać, słuchając słów wyśpiewywanych przez pana Maćka. Tym razem autorem tekstu stał się pan Wiesław Czubaj.
o podobnie zabawnym wydźwięku – o czym można było się przekonać, słuchając słów wyśpiewywanych przez pana Maćka. Tym razem autorem tekstu stał się pan Wiesław Czubaj.
Podczas spotkania można było kupić specjalnie wydane pocztówki oraz znaczki tworzone ręką Mistrza ilustracji, czyli pana Wiśniaka i wrzucić je od razu do skrzynki pocztowej. Była również szansa zobaczyć plakaty, obrazki, książki, pocztówki oraz różne inne pamiątki – także te codziennego użytku – związane z osobą pana Kazimierza, które udostępnili ze swoich zbiorów panowie Maciej Rudy i Hieronim Sieński.
Oprócz tych wszystkich niespodzianek zorganizowano również loterię. Każdy mógł kupić
za zaledwie 2 złote los i wygrać jakiś miły upominek lub … „szczęście w miłości” – jak żartowano, gdy na karteczce nie był zapisany żaden numer.
za zaledwie 2 złote los i wygrać jakiś miły upominek lub … „szczęście w miłości” – jak żartowano, gdy na karteczce nie był zapisany żaden numer.
Nagrody podarowane bezinteresownie przez zaprzyjaźnione osoby były przeróżne, a sam zakup losów wzbudzał wiele emocji. Może też dlatego, że fundusze w ten sposób pozyskane idą rokrocznie na jakiś społeczny cel. Tym razem mają wspomóc zakup protezy ręki dla młodej dziewczyny o imieniu Weronika, której pasją są konie.
Wracając z Dziewczynami późną porą do Lanckorony myślałam nie tylko o kolejnym przyjemnie spędzonym dniu, ale także o tym, że wciąż jest wiele osób, kierujących się w swoich działaniach sercem. Naszła mnie też refleksja, że każdy z nas może pozwolić własnemu przejąć czasem kontrolę i zrobić coś dobrego dla innych – tak ze zwykłej, wewnętrznej potrzeby …
Tym, którzy mieliby na to ochotę już dziś, podaję garść informacji:
dla: Weronika Pawlik / pomaga Fundacja Votum
32 1500 10671210 6008 3182 0000
1% OPP Nr KRS 0000272272 Weronika Pawlik
W ostatni dzień naszego pobytu w Lanckoronie mżawka przeplatała się z mgłami. Nawet jednak taka pogoda nie była przeszkodą dla moich Koleżanek, by tuż przed wyjazdem – po obiedzie
w przytulnym Cafe Pensjonat – zrobić jeszcze trochę zdjęć.
w przytulnym Cafe Pensjonat – zrobić jeszcze trochę zdjęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz