Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyobraźnia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wyobraźnia. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 7 kwietnia 2020

... dla zabawy

Ktoś kiedyś odważył się 😎 powiedzieć mi, że mam "przewrotną naturę" ...
Bywa, że zastanawiam się nad tego typu opiniami.
Może faktycznie coś w tym jest, jeśli postanowiłam napisać coś takiego:

***

Na północy
- dla niektórych -
w odległej Żuław Krainie
jest mała miejscowość
o nazwie - Żuławki
która z tego właśnie słynie,
że stoi w niej spory dom podcieniowy
zabytek około 200-letni – piękny, barokowy

dom - jak z obrazka pana Kufla – pięknie malowany
w którym podcień przylega centralnie do ściany
– dzięki trosce pana Mariusza Wiśniewskiego
układ jego wnętrza – klasyczny – został zachowany
pochodzi z XVIII wieku, gruntownie w 1825 przebudowany
– przez Petera Epp’a – inwestora głównego

w tym starym domu można zobaczyć
kawałek historii – wierzcie! – same dziwy
jest stolarka drzwiowa z okuciami z zakładów
elbląskich lub gdańskich z początku XVIII wieku
jest też pomieszczenie przylegające do czarnej kuchni
w którym – wreszcie, ujrzycie fliz holenderski – prawdziwy!

długo zapewne można by jeszcze
o tym zabytku z Żuławek opowiadać
nie ma co jednak „strzępić języka”
więc choć to trudne - będę krótko gadać:

jeśli chcielibyście - Drodzy Turyści - ten piękny obiekt
zobaczyć, zwiedzić lub dowiedzieć się o nim więcej
piszcie do Właściciela – Mariusza Wiśniewskiego
pomoże ten LINK, który oddaję w Wasze ręce …

Warszawa, 7.04.2020

WAŻNE:
powyższy utwór zawiera nie całkiem śladowe ilości 😏 fragmentów pochodzących z opisu strony

foto - źródło: fanpage "Dom podcieniowy Żuławki ..."
#mojaKwarantanna2020

niedziela, 22 marca 2020

Opowieść Pierwsza

„W inną stronę”


„Ale nudy …” – pomyślał Los – „Diabli chyba nadali tą całą ... pożal się -  Bożeeeee - Kwarantannę! A może by tak … „ – zachichotał złośliwie, po czym zabrał się do pracy ...

***

Tego dnia, nie spieszyła się do domu, jak to zwykle bywało. Wiedziała, że o tej godzinie wciąż nikogo tam nie ma. Znowu się „wyłączyła” i nogi jakoś tak same wybrały drogę przez park. Dzień był wyjątkowo ładny, jak na tę porę roku. Słońce zalotnie spoglądało poprzez gęste, choć wciąż nagie gałęzie rosnących tu drzew, zachęcając do spaceru. Stęskniła się za jego promieniami i ciepłem. Miała ochotę pożegnać się z zimowymi ubraniami, krępującymi ruchy. Niezbyt dobrze znosiła niskie temperatury, wiec przez ostatnie miesiące zakładała na siebie kilka warstw różnych materiałów. Może już niedługo pozbędzie się części z nich. Pogrążona w luźnych rozmyślaniach nie zauważyła, kiedy dotarła pod blok. Spojrzała na zegarek. Nadal nie chciało się jej wchodzić do pustego mieszkania. Lubiła, gdy ktoś tam na nią czekał. Usiadła więc na jednej z ławek, popatrując z rzadka na dzieci bawiące się na osiedlowym placu zabaw.
Ileż było energii w tych małych ciałkach …

- Bo się zapatrzysz … - usłyszała nagle głos i jakaś postać usiadła obok niej. Na policzku poczuła delikatny pocałunek i owionął ją znajomy zapach.
- Byłoby w tym coś złego? – spojrzała w szare oczy, dla których dwa lata wcześniej straciła głowę. Nie przypuszczała, że coś takiego się jej przydarzy.
- Czy mam rozumieć, że ja już ci nie wystarczam? – usłyszała zamiast odpowiedzi.
- Wiesz, że to nie tak … - odparła cicho.
- A może … twój zegar zaczął tykać? – pytanie zadane niby dość neutralnym tonem, trochę ją jednak ubodło. Miała 27 lat i chyba nie było nic dziwnego w tym, że zaczynała coraz częściej myśleć o dziecku. Owszem, było im razem dobrze. Nie sądziła, że można z kimś stworzyć tak cudowny związek. Jej wcześniejsze doświadczenia nie napawały nadzieją, że kiedyś będzie to możliwe. W jej życiu było kilku mężczyzn, ale żaden nie dał jej tyle oparcia co osoba siedząca obok niej. Czuła się w tej relacji wyjątkowo bezpiecznie i nie chciała tego tracić. Nawet za cenę odrzucenia ze strony najbliższych. Nie byli w stanie jej zrozumieć. Na szczęście nie musiała wracać do swojej rodzinnej miejscowości.

Miasto, do którego wyjechała po studiach przygarnęło ją i pozwoliło na realizację różnych marzeń. Znalazła tu pracę, a także kogoś, kto ją kochał. Czuła się spełniona, choć ostatnio faktycznie jej myśli coraz częściej biegły też w inną stronę. Oczekiwała zrozumienia i akceptacji swojej potrzeby macierzyństwa, jaka obudziła się w niej niedawno. Czy musiała się z tego tłumaczyć?
- Dziwi cię, że kobieta w moim wieku zaczyna odczuwać potrzebę bycia matką? – teraz ona odpowiedziała pytaniem.
- Nie – padła cicha odpowiedź. W szarych oczach pojawił się pewien smutek. – Wiedziałaś jednak od samego początku naszej znajomości, że nie chcę mieć dzieci. Zaakceptowałaś moje … hmmm … „warunki umowy”. Nic mi nie wiadomo, aby od tamtego czasu coś się w nich zmieniło – usłyszała jeszcze, dość dobitnym tonem wypowiedziane słowa. Zrobiło się jej przykro.
- Naprawdę nic się w tej kwestii już nie zmieni? Może jednak zastanowimy się, czy nie znajdzie się  jakieś zadowalające nas, wspólne rozwiązanie – wiedziała, że nie powinna naciskać, ale … musiała podjąć wreszcie ten wątek. Zwlekała z tym za długo. Powinna była zacząć tę rozmowę wtedy, gdy … Poczuła raptowny ucisk w żołądku. Zabrakło jej na moment tchu na myśl, ile ryzykuje. Było jednak za późno, aby się wycofać. Rozpamiętywanie pomyłek nie miało sensu – otrząsnęła się z rozważań.
– Zrozum mnie proszę. Wystarczy mi na razie, że o tym pomyślisz, na nowo rozważysz wszystkie te słynne „za i przeciw” – powiedziała zbyt wesołym tonem, chcąc rozładować panujące napięcie. Rozmowa nie toczyła się tak, jak tego oczekiwała. – Proszę, pomyśl o tym, choćby pod kątem nas. Nie uważasz, że dziecko mogłoby jeszcze bardziej scementować nasz związek? Fajnie jest być rodzicem, a my, też mamy do tego prawo – dodała jeszcze i w tej samej chwili poczuła, że nie należało tego mówić.

Patrzące na nią z uwagą, na ogół ciepłe i spokojne szare oczy, nieoczekiwanie pociemniały, by już po chwili zmienić się w kolor morskich głębin. Wciągających i niebezpiecznie silnych, kapryśnych i zwodniczych, nie okazujących czasem łaski. Mimowolnie zadrżała na ten widok. Ta piękna, wzbudzająca w niej tyle czułości twarz – pod wpływem jej nieopatrznych słów nabrała ostrych rysów i nagle stała się jej zupełnie obca. Nie wiedziała, co robić. Wystraszona, spontanicznie ujęła spoczywającą obok niej dłoń nieznajomą i zaczęła delikatnie gładzić jej skórę. Poskutkowało. Proces przemian się cofał. Odetchnęła z ulgą …

- Zastanowię się nad tym, dobrze? Wiesz przecież, że dla mnie to bardzo poważna decyzja. Dziecko to nie zwierzak, który oczekuje od nas wyłącznie jedzenia, możliwości swobodnego załatwienia swoich naturalnych potrzeb … no, może niekiedy pieszczot lub zabawy. To druga istota, na dodatek z wolną wolą – choć w świetle naszych przepisów musi się nam jakoś „podporządkować” przez pierwsze 18 lat. Widzę jednak, że naprawdę ci na tym zależy i wierzysz w to, co powiedziałaś. Kocham cię za to, że potrafisz mi otwarcie, a jednocześnie delikatnie przekazać informację o swoich potrzebach – przecież one są dla mnie, równie ważne, jak dla ciebie. Potrzebuję jednak trochę czasu, aby się oswoić z emocjami i znaleźć przekonujące argumenty – wyłącznie dla siebie. Muszę poczuć wewnętrzne przekonanie, że warto czasem rozważyć zmianę własnego zdania … – delikatna mgiełka ciszy osiadła na ich ubraniach.
Gdy jednak podniosła oczy zobaczyła uśmiech, a potem poczuła delikatny, a jednocześnie mocny uścisk na swojej dłoni. Przeszedł ją prąd. Jakże piękna była ta chwila.
Jak dobrze było kochać i być kochanym …

Nie miał specjalnie szczęścia do kobiet, choć starał się zawsze być wobec nich fair. Szkoda, że nie mógł liczyć na wzajemność. Przynajmniej od tych, przed którymi odsłonił kilka ukrytych obrazów swojej duszy.

„Jesteś za miękki, stary” – zabrzmiały mu w głowie słowa kumpla z roku, starego „wyjadacza”. Może Grzegorz miał rację, ale … no właśnie – on miał zupełnie inne podejście. Może tę wrażliwość wyniósł z rodzinnego, kilkupokoleniowego domu, gdzie królowała jego babcia Tosia. To ta, niedużego wzrostu, ale pełna wewnętrznej energii i ciepła kobieta, zaszczepiła w jego męskim sercu empatię. Ktoś mógłby to uznać za słabość. On wierzył jednak, że to właśnie jest jedna z jego „nadprzyrodzonych mocy”. Jak każdy dzieciak w tamtych czasach miał swoich bohaterów, autorytety. W bajkach był nim supermen, a w życiu realnym – babcia. Niewykluczone jednak, że ta wrażliwość była niejako mu przypisana od samego początku istnienia, stając się jego indywidualną cechą. Tak wywnioskował ze słów staruszki, z którą dość często ucinał sobie takie poobiednie #rozmowyPrzyHerbacie

Często mówiła dość zawile, jakby kluczyła nieznanymi nikomu ścieżkami, aby „zmylić pogoń”. Bywało, że tak prowadzone konwersacje, strasznie go irytowały. Wściekał się w duchu, że nie może usłyszeć jasnego przekazu, że wciąż musi się czegoś tam domyślać.
„Ach, te ‘Babcine Tajemnice’ …” – westchnął cicho, ale jednocześnie z jakimś rozrzewnieniem. Odkąd jej zabrakło stracił nadzieję, że dowie się czegokolwiek więcej o sobie, jeśli nie podejmie starań w tym kierunku.
Wciąż pozostawała jakaś maleńka szansa na to, że zdobędzie dostęp do Pamiętników. Nie chciał się tak szybko poddawać. Ta „GRA” jeszcze się nie skończyła. Nie zamierzał „opuszczać stołu”. Nadszedł czas, aby w odpowiedni sposób wykorzystać część otrzymanego spadku. A One musiały się z tym pogodzić. Choć byłoby lepiej, gdyby same zechciały opowiedzieć mu coś więcej o tych rodowych tajemnicach i tradycjach, które ukrywały przed wszystkimi. Czy naprawdę musiały to robić nawet przed własną Rodziną? – przecież on też do niej należał! i przenigdy nie zdradziłby żadnych sekretów. Nie ufały mu, zatem … Gdy uświadomił to sobie, ogarnął go gniew, którego płomienie podsycały kolejne niewesołe myśli. Postanowił jak najszybciej wyprowadzić się.
Nie było istotne gdzie, czy może do kogo. Czuł, że nie może tu dłużej zostać, że oto nadszedł „czas zmian”, a on – jako Mężczyzna – musi stawić im czoła.

„Dziękuję, Babciu” – pomyślał w chwili, gdy otwierał kluczem drzwi nowego mieszkania.
Po miesiącach „waletowania” u przygodnie poznawanych znajomych, miał wreszcie coś na kształt „własnego kąta”. Jeszcze nie wiedział na jak długo w nim pozostanie, jednak … nie było sensu aż tak wybiegać w przyszłość. Miał za mało wskazówek, aby powalczyć o „główną nagrodę”. Obiecał sobie zresztą, że na powrót nauczy się cieszyć z „rzeczy małych”.
Babcia od zawsze przecież powtarzała, żeby „nawet małymi krokami, ale do przodu”
– uśmiechnął się na wspomnienie tej sceny z dawnego życia, a obraz staruszki – jakże żywy – stanął mu przed oczami. Był ciekaw, gdzie zamieszkała ta Energia, która napędzała przez tyle lat jej drobniutkie w sumie ciało … Czy uleciała w Przestworza i czeka na „kolejną szansę”, by wrócić na Ziemię, czy może już przywdziała płaszcz z piór i będzie tu wracać w zupełnie innej postaci? Gdyby tak było, to już zazdrościł temu śmiertelnikowi, któremu przypadnie w drodze losowania ten właśnie niebieski Opiekun.

Ocknął się z rozmyślań. Lubił pierwszy wracać do pustego mieszkania i ogrzewać je własną osobą. To ... no, było trudne do wytłumaczenia uczucie. Jakby miał moc, która może „tchnąć życie” w coś, co wcześniej go nie miało. „(…) to JA! Jestem Bogiem … uświadom to sobie (…)” – zanucił pod nosem słowa dawno zapomnianej przez niego piosenki. Pasowała do tej sytuacji wyjątkowo. Spontanicznie się roześmiał …
Jedno było pewne – chciał stworzyć partnerski związek. Chciał być w porządku wobec kobiety, którą wybrał na towarzyszkę swojego życia. Obiecał sobie, że zapewni jej bezpieczeństwo, poczucie, że jej potrzeby są równie istotne i dla niego. Nie spieszył się. Pań w jego studenckim otoczeniu nie brakowało. Młodzież z różnych uczelni w mieście szybko się integrowała ze sobą, choć czasem zdarzały się oczywiście pewne animozje. On jednak był pokojowo nastawiony, więc liczba nawiązywanych znajomości w różnych miejscach, rosła z każdym miesiącem pobytu na uczelni. Poznane przez ostatnie dwa lata dziewczyny, często dawały mu do zrozumienia, że jest dość atrakcyjnym facetem. Do pewnego momentu trzymał się swoich „Zasad”, wierząc że pozna tę, która przychodziła do niego w snach, czy może już nawet w wyobraźni.
Szukał jej w kobietach, które mijał na ulicy, w sklepie, na uczelni, czy wreszcie studenckich knajpach.

Los musiał tego dnia mieć wyjątkowo dobry humor, ponieważ … wreszcie Ją odnalazł. Tam, gdzie zupełnie się tego nie spodziewał. Było to tak nierzeczywiste, wręcz bajkowe, może nawet graniczące z cudem. Wierzył jednak, że to drgnienie serca, które poczuł po raz pierwszy w jej obecności musiało znaczyć coś więcej, niż … zwykłe może w takich sytuacjach – oczarowanie. Nie potrafił tego logicznie wyjaśnić. A może nie miał ochoty tego robić. Może należało zdać się na intuicję? Do tej pory żył w przekonaniu, że zna się na ludziach – to była przecież kolejna odziedziczona w spadku po babci cecha. Choć może nie aż tak dominująca …

Wyczuwał, że nigdy Matce swojej Matki nie dorówna. No, może gdyby urodził się jako dziewczynka, byłoby to możliwe. Szczególnie jeśli przyjąć, że teoria o dziedziczeniu pewnych genów w drugim pokoleniu okazałaby się prawdziwa. Te babcine, z-wodniczo szaro-zielone, roziskrzone – jak u kotów – oczy, miały jakąś tajemniczą, hipnotyzującą moc. Ulegał jej. I było mu z tym dobrze.
Niestety coraz częściej odnosił wrażenie, że nie pasuje do obecnych czasów, czy też może otaczającego go na co dzień świata. Czuł się tak, jakby trafił do alternatywnej rzeczywistości, jakby zamienił się z kimś mu podobnym – miejscami … Tylko, dlaczego? Ubolewał nad tym, że od dawna nie mógł uciec w bezpieczne ramiona staruszki. Nawet już wtedy, gdy wyrósł z niego niezły dryblas, potrafiła go ukoić swoim drobnym, ale tak niespodziewanie silnym ciałem. Jakże tęsknił za wspólnymi rozmowami. Ona z pewnością udzieliłaby mu wskazówek. Potrzebował ich. Pogubił się … 

„Jesteś za miękki, stary” – przypomniały nagle o sobie słowa Grzegorza. Ponownie poczuł, że jego kumpel, z którym "pomieszkiwał" od samego początku w akademiku, może mieć rację. Nie chciał być już wykorzystywany przez kobiety. Może nadszedł czas, aby to on – zupełnie już! świadomie zamienił się z kimś swoim życiem. Podjął decyzję. Skinął szybko na barmana.
Po czym przysunął do siebie popielniczkę. Nie odczuwał żadnych skrupułów, aby w otoczeniu gęstego papierosowego dymu oraz szklaneczki z grubo ciętego szkła, zrobić krok w bok.

„Korzystaj ... z życia... chłopie – patrz na mnie” – bełkotał niejednokrotnie Grzegorz po powrocie z kolejnej, mocno zakrapianej alkoholem imprezy, by po chwili paść nieprzytomny na nieposłane od dwóch dni łóżko. Nie był zainteresowany takim sposobem spędzenia tych kilku lat na studiach. Mógł jednak znaleźć swój własny. W głowie krystalizował mu się powoli, aczkolwiek sukcesywnie, pewien plan. „Może nadszedł czas, aby po raz kolejny skorzystać ze spadku?” – pomyślał, po czym dopił drinka i poszedł w stronę parkietu. Zdał się na swój "instynkt łowcy" i …
Następnego dnia, wracając do mieszkania poczuł, że może jednak sprawdzić się w tej nowej roli.

***
Przez okna zajrzał księżyc. Los oderwał palce od klawiatury i chwycił nimi machorkę i krzesiwko. Zapisał dziś trochę stron. Zasłużył na chwilę przerwy. Głęboko wciągnął mleczny dym. Po chwili znowu przeniknął przez granicę swojej wyobraźni.

Nie sądziła, że złamie daną sobie spontanicznie obietnicę, że …
nigdy więcej nie zawita do miejsca, które na własne potrzeby nazywała „Miastem z przeszłości”. Cóż, z pewnością była to większa aglomeracja. To właśnie tutaj przyszło jej spędzić ponad 5 lat.
„Całkiem spory kawałek czasu – prawie 1/6 długości mojego życia" – pomyślała ...

Wiadomość o firmowym wyjeździe integracyjnym, którą odebrała dwa tygodnie wcześniej lekko namieszała w jej psychice. Nie chciała tam jechać. Nie miała jednak specjalnie wyjścia.
Szczęśliwie dla niej, większość Towarzystwa w krótkim czasie zaaplikowała sobie taką dawkę procentów, że ... każdy przestał "śledzić" zachowanie współ-pracowników. To była dla niej szansa - okazja, aby wymknąć się niepostrzeżenie.
Bez konieczności opowiadania wymyślonych na poczekaniu - choć możliwych ... historyjek. 
Z prawdziwą ulgą zamknęła za sobą drzwi. Miała nadzieję, że nikt jej nie zauważył. W końcu nigdy nie pchała się na afisz i nie marzyła o "gwiazdorskiej obsadzie" ... Nogi poniosły ją znajomą trasą. Ze zdziwieniem uświadomiła sobie, że znalazła się znowu na … a może raczej … w - jednej z dzielnic swojego rodzinnego miasta. Była pewna, że tam brama – jak zawsze – będzie zachęcała do tego, aby wejść. Z zaskoczeniem zarejestrowała, że … tym razem jednak nie spotka się z Gospodarzami osobiście.

- Co teraz? – usłyszała znienacka słowa, wypowiedziane miękkim tonem, zdecydowanie jednak męskim i obróciła się o 180 stopni. W tej samej chwili spojrzenia dwóch "Nieznajomych" sobie Osób zetknęły się i … nieoczekiwanie wywołały impuls. U obu … 

***
„… żeby było sprawiedliwie” – pomyślał Los i zachichotał. Potem podkręcił wąsa i oddał się dalszemu procesowi twórczemu …

- Nie mam pojęcia – odpowiedziała bez zastanowienia i wzruszyła ramionami. Nie była przygotowana na nowe znajomości i przypadkowe pogawędki. Nie miała specjalnie ochoty, aby podejmować wątek tej … rozmowy?
Nie była nawet pewna, czy tę wymianę ogólników można uznać, za dialog. Poza tym przyjechała tu przecież w innym celu – aby się zrelaksować przy dźwiękach muzyki przede wszystkim. Słów miała dość. Przynajmniej na razie. Potarła w roztargnieniu nos, natrafiając opuszkiem palca na mały brylancik. Błysnął delikatnie w świetle stojącej niedaleko lampy, jakby „puszczał oczko”. Do kogo?

- Lid-er-ka? – na dźwięk przekształconego w jej młodzieżowe pseudo imienia drgnęła. Skąd je znał? Od tak dawna nikt go nie używał …
Nagle napłynęły do niej obrazy, które od jakiegoś czasu pokryły się naturalnym kurzem wspomnień … Nudne wykłady, walka o oceny na egzaminach, a wreszcie … ten dzień, który trudno jest wymazać szybko z pamięci. Obrona i …  jej „oblewanie”. 

Impreza była wyjątkowo huczna, przeciągając się na kolejne godziny następnego dnia. Nieźle wtedy zabalowała – nawet teraz była w stanie przywołać uczucie, jakie jej potem towarzyszyło. Prawdziwy „kac Gigant”, którego nigdy więcej nie chciała doświadczać. Wspomnienia wzbudziły nagłe emocje – poczuła, jak lekko palą ją uszy ze wstydu. Dobrze, że był wieczór i on nie mógł tego zobaczyć. Powinna dopilnować jeszcze, aby nie usłyszał w jej głosie paniki, jaką zaczęła odczuwać w towarzystwie ... już nie-nieznajomego Mężczyzny. 

Rozejrzała się nieznacznie, zastanawiając się w duchu, jak wyplątać się z tej niekomfortowej dla niej sytuacji. Miała nadzieję, że ich drogi życia więcej się nie przetną. Zbyt wiele "poświęciła". Poza tym wreszcie! kilkuletnia terapia przyniosła spodziewany efekt. Wierzyła, że naprawdę wyleczyła się z miłości do niego. Nie chciała dłużej kontynuować tego – w sumie – toksycznego związku. Cóż, kiedy tak trudno było zapanować nad porywami serca. Był wtedy dla niej jak narkotyk – obiecywał najbardziej niesamowite doznania, o których wcześniej się jej nawet nie śniło i ...
... trzeba przyznać, że dotrzymywał słowa. 

Niestety jednak, z każdym dniem oplatał ją coraz bardziej, odbierając zdolność logicznego myślenia. Jakby rzucał na nią jakiś urok, zamieniając w bezwolną marionetkę.
Trochę jednak zbyt późno to zrozumiała.

... a może właśnie TERAZ!
należało zrobić wreszcie "krok w bok"?
- by uniknąć ... 'czołowego zderzenia' ..


Nie szukaj już
proszę
drogi
do moich ust
zaciśniętych
w niemym gniewie


Nie dobijaj się
więcej
do bram
mojego serca
kołaczącego
nerwowo w piersi


Poniechaj wreszcie
odkrywania
tajemnic
mojego umysłu
próbującego
wyciągnąć wnioski


Zapomnij
o delikatnym
dotyku
mojego ciała
- ulegało ci
zbyt często


Teraz
i tu - jestem
na 100%! kimś innym ...



- wyszeptała miękkim, lekko drżącym od emocji tonem, po czym .... znajomym zwinnym ruchem musnęła wargami jego policzek. Otulił go przez chwilę znajomy zapach. Otumanił może nawet, gdyż - zanim się ocknął, jej już nie było ...

"Ja również" - miał ochotę zakrzyknąć, ale ... jego cudownie Uwodzicielski głos, który potrafił oczarować duszę niejednej Kobiety, niespodziewanie ... napotkał dźwiękoszczelną ścianę, przez którą nie potrafił się przebić.
Patrzył bez-Namiętnie - za oddalającą się powoli sylwetką Kobiety. 
Tej, Której mógł pomóc w odzyskaniu ... Wiary w Miłość.



#mojaKwarantanna2020
#zostańwdomuPiszKsiążkę

poniedziałek, 16 marca 2020

"Gwałtu, rety! ..."

- Co się dzieje?
- Nic takiego - to tylko ... moja wyobraźnia szaleje ...
[ tylko jeszcze do końca nie wiem, pod wpływem czego ... ]

Może to kwestia skojarzeń z wydarzeniami, które miały miejsce w moim życiu i odcisnęły na nim jakiś SWÓJ ŚLAD. A myślę tu przede wszystkim o kolejnym fantastycznym koncercie Grupy Muzyków - tworzących Zespół SUNSET BULVAR, która pochłania ostatnio wiele moich myśli - wraz ze zwiększającą się liczbą nowych pomysłów w ramach współpracy. Tym razem Ich występ był na Mokotowie w uroczej RESTAURACJI serwującej głównie dania typowe dla kuchni włoskiej. Nawiasem mówiąc nabrałam chęci, aby spróbować tej zachwalanej przez Ulę carbonary ...

Na razie jednak - spadła nam przecież na głowy kwarantanna - muszę "obejść się smakiem", nie wiedząc na dodatek, kiedy nadarzy mi się znowu okazja wycieczki na ul. Bobrowiecką 10.
Co robi w takiej sytuacji kobieta, która najchętniej w ogóle nie wchodziłaby do kuchni - no chyba, że po jakiś ... smakołyk lub kawę?

Dokładnie tak ...
idzie do swojej kuchni, wyjmuje garnki, to co znajdzie w szafce i lodówce i ...



Tak! Zapiekanka z makaronu i warzyw. Kurczę! i co najfajniejsze, naprawdę nieźle mi wyszła.
Nie sądziłam, że potrafię w siebie tyle ... jedzenia wepchnąć za jednym razem.

To jednak nie koniec tej oto - może na razie dość nieskładnej - opowieści.
Gdy już postawiłam na stole dzieło, które powstało pod wpływem spontanicznej potrzeby "kucharzenia", poczułam ... że po takiej uczcie przydałby się deser.
I zaczęłam się zastanawiać, czy ja mam coś, co mogłoby taką rolę odegrać.

Wtedy napłynęło do mnie kolejne skojarzenie - tekst, który opublikowałam tu na blogu, jedno z pierwszych opowiadań, które ... można chyba nawet uznać za COŚ SŁODKIEGO

Rzadko wracam do swoich tekstów z gatunku prozy. Częściej natomiast przypominają o sobie wiersze. Może dlatego, że są utkane głównie z emocji - a tych doświadczamy każdego dnia.
Czytając ten tekst też je poczułam.

Czasem używa się pojęcia: "efekt domina".
Myślę, że u mnie on nastąpił i nagle poczułam, że muszę to opisać - ale jakoś tak zgrabniej, z polotem - na wzór ROBERTA MINIATUR, które uwielbiam.

Czy mi się udało?
Wrażenia i Emocje pozostawiam Wam ...
a oto zwariowana rymowanka:

gwałtu? Rety! co się stało?
że tak nagle Panią ...
w stronę mojej kuchni
coś! dzisiaj - może Emocja -
spontanicznie porwało ...?

- sama nie wiem - kręcę głową ...
bo na cóż mi samej -
dziś! z makaronu zapiekanka
jeśli w mojej kuchni
Kogoś mi - brakuje - może ...

tego - z fantazji utkanego-
Wrażliwego kochanka?

czwartek, 6 lutego 2020

spontaniczne Tajemnice

Czasem pewne rzeczy można zaplanować – jak choćby to, że danego dnia gdzieś się wybierzemy, coś zobaczymy, z kimś się spotkamy lub … jednak zostaniemy w domu, aby przykładowo poczytać ciekawą książkę. Co człowiek, to pewnie inny pomysł na spędzenie weekendu.
Ja na pierwszą niedzielę lutego miałam swój.

Postanowiłam pojawić się na spektaklu moich Koleżanek z Teatru Improwizacji „Afront”  i to tym najbardziej tajemniczym – z serii „Nie mów nikomu”. Dziewczyny mają bowiem w swoim repertuarze różnego rodzaju przedstawienia. Jeśli wejdziecie na Ich stronę -  KLIK! - możecie sami się przekonać, ile ich jest i jakie. Każda z prezentowanych form spektaklu ma swój indywidualny charakter. Ja byłam już na improwizowanym musicalu „M!”, „Rodzinnych rewolucjach” oraz „Nienapisanych dziełach Szekspira”. Teraz więc nabrałam chęci, aby poznać kolejny, czyli wspomniany "Nie mów nikomu". Moją ciekawość podsycił dodatkowo opis wydarzenia na facebook’u, a brzmiał tak:

„(…) Jest to spektakl, w którym sami aktorzy nie do końca wiedzą, o co toczy się stawka. Traktuje on o najskrytszych tajemnicach naszych bohaterów, które nie powinny ujrzeć światła dziennego, a więc na pewno wszyscy się o nich dowiedzą...
Całą sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że rzeczoną tajemnicę znają wszyscy POZA aktorem, który odtwarzać będzie postać z sekretem. Zasada jest prosta - na czas ustalania tajemnicy wybrany aktor opuszcza salę, a potem przez cały spektakl gra tak, jakby doskonale wiedział, o co chodzi, podczas, gdy tak naprawdę cały czas usilne próbuje się tego domyśleć! (…)"

Byłam prawdziwie zaintrygowana, jak to będzie wyglądało. Wiedziałam już, że każde przedstawienie niesie za sobą masę niespodzianek. To najbardziej mnie urzeka w spektaklach tego Teatru - ich nieprzewidywalność i spontaniczność. Nigdy nie wiadomo, jak rozwinie się sytuacja, bo choć – jak wcześniej wspomniałam – mają jakąś myśl przewodnią, to już same tematy pojedynczych sztuk oraz odgrywane na scenie postacie w dużym stopniu zależą zarówno od kreatywności artystów

od lewej: pan Wojtek odpowiedzialny za muzyczną oprawę oraz aktorki - Kasia, Agnieszka i Dorotka
jak również od wyobraźni i zaangażowania publiczności.
To ona wspólnie z aktorami tworzy zarys historii, dzieląc się pomysłami i własną energią. A ta rozbudzana jest od samego początku przez różne zabawne ćwiczenia. Tak było i tym razem



co oczywiście zaprocentowało potem przeróżnymi sugestiami, kim ma być postać odgrywana przez Kasię (to Ona bowiem opuściła na jakiś czas salę) i jakie tajemnice może ukrywać.

Osobiście uważam, że improwizacja jest nie lada sztuką. Za każdym razem jestem pod ogromnym wrażeniem tego, co prezentują Dziewczyny na scenie. Tu trzeba wykazać się wyobraźnią, pewnym luzem i poczuciem humoru, a jednocześnie umiejętnością słuchania i refleksem – aby szybko reagować na zachowania innych osób. Podczas tego przedstawienia natomiast, Kasia miała nie tylko za zadanie dopasować się do wymyślanych naprędce koncepcji swoich Koleżanek, ale jeszcze odgadnąć kim właściwie jest. Rodziło to wiele zabawnych sytuacji i cała widownia bawiła się znakomicie, zastanawiając się pewnie przy okazji, czy i kiedy tajemnica zostanie odkryta.
Też byłam tego ciekawa, bo zadanie do łatwych nie należało. Bohaterka grana przez nieświadomą sytuacji Kasię, wymyślona przez publiczność miała być bowiem około sześćdziesięcioletnią panią o imieniu Grażyna, która właśnie przeszła na emeryturę, pracując wcześniej jako piekarz. Tajemnicą zaś, którą skrzętnie skrywała była … kontrabanda!
Według pomysłu widzów pani Grażyna miała pewnego razu udać się do Kolumbii, aby stamtąd przemycić w kurze, jajo Faberge – jako prezent urodzinowy dla pewnego Andrzeja, do którego miała słabość. Cała akcja miała mieć natomiast kryptonim „UR.AN”.

Gdy powracam wspomnieniami do tamtego wieczoru od razu robi mi się wesoło. Szczególnie, gdy przypomnę sobie Dorotkę w roli kury


i to Jej fenomenalne gdakanie, które wywoływało niekontrolowany śmiech nie tylko u mnie.
Wciąż też nie mogę się nadziwić, że prawie wszystkie – a przyznacie chyba, że jako widownia daliśmy się ponieść wyobraźni – tajemnice zostały przez Kasię odkryte.

To był niezwykle udany czas i z pewnością będę się pojawiać na kolejnych Afrontach.
Każdy z nich jest zupełnie inny, niepowtarzalny. Jeśli chcecie Sami się o tym przekonać, wybierzcie się na jakiś spektakl. W najbliższym czasie można pojawić się na:

  • 8 luty 2020 - "Co dozwolone w karnawale?"
  • 23 luty 2020 - "Po Troopach"
  • 29 luty 2020 - "Pokój numer ..."
  • 7 marca 2020 - "Nienapisane dzieła Szekspira"
Szczegółowe informacje znajdziecie na stronie Teatru 

poniedziałek, 27 stycznia 2020

odzyskany obraz

Ten krótki wiersz powstał w pierwszym miesiącu 2014 roku. Wtedy też zima nie mogła się chyba zdecydować, czy pokazać swoje prawdziwe oblicze, czy może już ustąpić pola kolejnej porze roku.
Kiepski ze mnie fotograf, więc obraz z tamtego dnia próbowałam zachować chociaż w słowach.
Dziś - dzięki zdjęciu Ani z „Rok w Lanckoronie” - na nowo do mnie powrócił.

Dziękuję, Moja Droga, że zgodziłaś się na tą wspólną kompozycję.

***

Wystroiły się krzewy oraz młode drzewka
W drobne brylanciki ze styczniowej mżawki

W swoich naiwnych marzeniach
Tęskniąc za wiosną
Ubrały swe gałązki w wierzbowe kotki –

- jakże zazdroszczę im ... wyobraźni

foto: Anna Gawryszewska 

piątek, 8 listopada 2019

pod urokiem ...

przysiadły domy
na zboczach
Lanckorońskiej Góry
jak spragnione miłości dzieci
u opiekuńczej babci na kolanach

może wspominają
jak kiedyś
tutaj się żyło
cicho rozmawiając
o kolejnych zmianach

a może tylko
w szeptach
starych drzew zasłuchane
rozkoszują się baśniowością
swojej Lanckorony ukochanej …


Foto: Małgorzata Gajos 
Zdjęcie z notatki projektu moich Koleżanek "Rok w Lanckoronie", z którymi mam przyjemność współpracować.

sobota, 15 czerwca 2019

Czy … aby na pewno?

Nie mogła sobie znaleźć miejsca. Odkąd wróciła z nieoczekiwanego spotkania z notariuszem, krążyła po mieszkaniu, jak przysłowiowy ‘lew po klatce’. Wreszcie ciężko opadła na swój ulubiony, ciemno-zielonym pluszem obity – fotel.


Zamknęła oczy, próbując się wyciszyć, a potem dopiero odtworzyć wspomnienie ostatnich trzech godzin. Musiała się przecież jakoś z tym uporać. Sama.

Nagle poczuła się tak przerażona, jak tylko może czuć się małe stworzonko, tracące pierwszą najbliższą mu osobę.
„Dlaczego żadna z Was nigdy nie porozmawiała o tym ze mną?” – pytanie, jak piłka na korcie odbijało się od ścianek czaszki, robiąc tym samym hałas trudny do wytrzymania. Sophie miała wrażenie, że jeszcze chwila, a jej głowa eksploduje z hukiem. Chyba, że wcześniej serce wyskoczy jej z piersi, tak szybko wybijało rytm. Odgięła głowę na oparcie fotela, co przyniosło nieoczekiwane ukojenie.
Czuła, jak powoli się uspokaja. Jak widać, warto było chodzić na zajęcia z technik relaksacyjnych, które jej firma – opluwana korpo – zafundowała pracownikom z okazji Dnia Dziecka. HaEry zaszalały w tym roku – ciekawe, jak udało im się uszczknąć jakieś fundusze z kieszeni prezesa. Ten nie był bowiem zbyt hojny. Co prawda, nie był też typem skąpca – musiał być jednak przekonany do jakiejś idei.

„Może sam zapragnął poczuć się znowu jak dziecko?” – pomyślała nagle. Sama nierzadko tęskniła do czasów, gdy mogła być małą dziewczynką poznającą z dziecięcą ufnością świat


... która nie musi martwić się o tzw. „trudy codzienności”.
Do godzin spędzanych na zabawach z dzieciakami z osiedla na świeżym powietrzu. Rety! Jak ich wtedy wiele rzeczy cieszyło. Znaleziony kawałek cegły rysujący asfalt - typowy dla blokowisk, na kolor czerwony. Szkiełko od butelki, z którego można było wyczarować coś, co stanowiło pewną tajemnicę. Skoszona trawa, którą starali się wspólnymi siłami jak najszybciej wysuszyć, aby skakać na usypane kopce, czy rozpocząć bitwę na pachnące sianem ‘pociski’. Wspólna, papierowa torebka, rozklejająca się od wody z ujęcia w parku, którą starali się umyć owoce, kupione ze spontanicznej zrzutki. I nierzadko jedna butelka oranżady na spółkę, która miała wtedy jakiś wyjątkowy smak.


Przesiadywali gdzie się dało – jak stadko nomadów, rozbijali swoje obozy to tu, to tam. Mieli kilka ulubionych miejsc i … - uśmiechnęła się delikatnie na to wspomnienie - nieraz uciekali przed jednym dozorcą, który przeganiał ich za każdym razem, gdy zajadali czereśnie. Mężczyzna był wyjątkowo czuły na punkcie pielęgnowanej przez siebie zieleni wokół budynku, a szczególnie na rabaty z kwiatami. Pestki, które potem znajdował niezwykle go irytowały. Ale co w tym mogło być dziwnego, jeśli urządzali zawody w pluciu na odległość lub pstrykaniu z nich?


Brakowało jej tych momentów autentycznego szczęścia, wynikającego z nieświadomości – braku wiedzy o zasadach stworzonych przez ten świat. A może raczej … braku zgody na ustalone normy. Przekonanie, że nie ma rzeczy niemożliwych, jeśli się chce. Taką prawdziwą wiarę ma się chyba tylko w tym właśnie wieku – dziecięcym.  W miarę upływu lat i kolejnych życiowych doświadczeń, jej poziom się niestety obniża. I nagle człowiek łapie się na tym, że na niewiele rzeczy ma wpływ. Pytanie, co zrobi z tą wiedzą …


„Mam porządny kapitał, posiadając takie wspomnienia z dzieciństwa” – refleksja, która nagle pojawiła się w myślach, odprężyła ją na chwilę. Zaraz jednak napłynęło skojarzenie z bajkami na dobranoc, które wymyślała dla niej mama. Lubiła słuchać tych opowieści. Do dziś jednak, traktowała je wyłącznie jako historyjki, tkane przez rodzicielkę na specjalne życzenie. Wiadomość o tym, że mogą być prawdziwe poruszyła ją bardziej, niż sądziła.

– Za dużo emocji mi ostatnio fundujesz, Szanowny Panie Losie – słowa, które chwilę wcześniej ledwo ukształtowały się w jej głowie, zmieniły swoją formę i sfrunęły z przygryzanych nerwowo warg. – Ale ok, podejmuję wyzwanie – dopowiedziała, odzyskując w jednej chwili jasność umysłu. Zerwała się z fotela i skierowała do łazienki. Musiała się odświeżyć i zmyć z siebie te wszystkie lęki, wątpliwości i lepkość ciała – czerwiec zdecydowanie popadł w narcyzm i podkreślał każdego dnia, że nie na darmo jest pierwszym miesiącem kalendarzowego lata.

                                                                               ***

Z przyzwyczajenia otworzył drzwi kluczem, który miał jej oddać na zawsze. „Na zawsze” – kiedyś oboje wierzyli w to stwierdzenie. A teraz nabrało zupełnie innego kontekstu. I to on zainicjował te zmiany. Teraz już nie był aż taki pewny swoich decyzji. A może to tylko kwestia odzwyczajenia się od życia, które do tej pory prowadził. Wspólnie z nią. Cicho zamknął drzwi, co w sumie nigdy mu się nie zdarzało, gdy byli razem. Wcześniej nie zwracał uwagi na takie rzeczy. A może po prostu teraz czuł się bardziej już jak gość, niż domownik. Nie pojawił się tu od dwóch miesięcy. Był ciekawy, czy coś zmieniła odkąd zabrał wreszcie wszystkie swoje rzeczy. Zdjął buty i równo ustawił je przy szafce na buty. Tego też nigdy wcześniej nie robił. „Chyba się starzeję” – pomyślał i uśmiechnął się do swoich myśli. Wiedział, że może sobie pozwolić na takie kpiarskie przytyki wobec siebie. Od wielu lat związany ze sportem, wciąż utrzymywał nienaganną sylwetkę, a ciemne naturalnie kręcące się włosy dopiero zaczynały ozdabiać pierwsze oznaki upływającego czasu. Szybko przestał się tym jednak martwić - codziennie obserwował, że te właśnie srebrne nitki robiły wrażenie na kobietach. Szczególnie tych młodszych.

Niewykluczone, że wszedł w taki wiek życia mężczyzny, w którym znowu silnie jest odczuwana potrzeba bycia w centrum uwagi. Uwielbiał łapać ukradkowo rzucane spojrzenia kobiet w różnym wieku, które dla niego były wystarczającym dowodem na to, że pozostał atrakcyjnym facetem. Przestało mu zależeć na znajomym widoku odbijającej się w zielonych, kocich tęczówkach Margo, prawdziwej miłości. Potrzebował doznań, adrenaliny, nowych wyzwań. W końcu był Artystą, mógł więc sobie na to pozwolić. Znajomy światek lokalnej bohemy i tak był mocno zdziwiony, że ich związek nie zakłóciła żadna pikantna historyjka, którą „Towarzystwo” mogłoby się zabawiać na kilku kolejnych większych spotkaniach w swoim gronie. Nie wiedzieli, że kobieta która stała się 21 lat wcześniej jego życiową Partnerką, ma w sobie tak wiele różnych twarzy. A co najważniejsze – z perspektywy czasu oceniając – były to wystarczająco odmienne i pobudzające jego wyobraźnię, oblicza erotyzmu. Większość strun tak naprawdę poruszył – jako pierwszy, właśnie on. Ta myśl nieoczekiwanie zelektryzowała go i wyrwała z zadumy, której się poddał. Z nową energią zaczął rozglądać się po mieszkaniu w poszukiwaniu swojej byłej partnerki.


Szum spływającej wody potwierdził, że ktoś – oprócz niego – przebywa aktualnie w mieszkaniu. Wiedział, że nie powinien tego robić, ale … w końcu poznał jej ciało tak dobrze, że nie stanowiło
dla niego już żadnej chyba tajemnicy. Złapał się na myśli, że od zawsze lubił na nią patrzeć, gdy przywdziewała strój Ewy. Trzeba było przyznać, że udało się jej zachować całkiem niezłą figurę, mimo upływających lat. Na tle swoich rówieśniczek, wyróżniała się kobiecymi kształtami i świeżością. Żony wspólnych, dotychczasowych znajomych dawno je utraciły. A Margo, nawet po obdarowaniu go w przeciągu niecałych trzech lat dwoma synami, umiała utrzymać sprężystość ruchów swojego dojrzałego ciała.

Nagle zapragnął ujrzeć ją znowu. Delikatnie nacisnął klamkę drzwi od łazienki. Przezroczyste ścianki kabiny prysznicowej, którą zlecił zamontować w czasach dawnej fascynacji swoją partnerką nie były w stanie ukryć nikogo, kto wszedł w ich przestrzeń. Postać stojąca pod prysznicem była odwrócona tyłem do niego, ale szybko zrozumiał, że to nagie ciało nie należy do Margo. Kobieta była młodsza i nieco szczuplejsza, o przyjemnie zaokrąglonych biodrach oraz lekko umięśnionych plecach i ramionach, z których pięła się ku górze niezwykle smukła, delikatna szyja, kończąc się całkiem kształtną czaszką. Z niezbyt długich, bardzo ciemnych włosów spływały kaskady kropli, by potem ruszyć niżej, powoli delektując się dotykiem skóry jej jędrnego ciała. Pomyślał, że wygląda tak, jakby często pływała. Niewykluczone, że tak było. Sposób, w jaki poruszała się reagując na strumienie płynące z góry sugerował, że kocha wodę.

Stracił poczucie czasu i nie miał pojęcia, jak długo stał urzeczony widokiem drugiej istoty, zanim jakiś impuls w głowie nie wzbudził refleksji, że zachowuje się teraz jak przeciętny podglądacz. Starał się trzymać starych, wpojonych jeszcze przez dziadka zasad, które wyznaczały trendy ... ‘dżentelmeństwa’ – jak mawiał żyjący wtedy nestor rodu. Nie mógł jednak się ruszyć. Niemal wrósł w terakotę łazienki. Widok nieznajomej – jej kocie ruchy, zahipnotyzował go. Obserwował więc dalej. Wyglądała tak, jakby tańczyła w ramionach Wodnego Mężczyzny. Poddawała się całkowicie jego dotykowi, a ten chyba co chwilę zmieniał temperaturę swoich pocałunków – sądząc po jej reakcjach. Krople spływały wodospadami górskich strumyków, znacząc jej skórę drobniutkimi szlakami, co inicjowało nowe dreszcze. Ewidentnie odczuwała rozkosz, brała ją niemal całymi garściami. Ten widok wywołał w jego ciele nagłe … poruszenie.

Już teraz nie miał żadnych skrupułów, aby dalej śledzić wzrokiem ponętne kobiece kształty. Jej dłonie błądziły po cielesnej powłoce, okrywając ją delikatną pianą - owocowego płynu do kąpieli. Ta zakrywała pewne części jej ciała, pobudzając dodatkowo wyobraźnię, wpatrzonego w nią mężczyzny. Niezbyt głośne kichnięcie wybudziło go ze snutych przed chwilą wizji, w których on w roli głównej … impuls, który przeszedł mu po karku nie był taki totalnie przypadkowy. Zupełnie niemęski rumieniec zawstydzenia reakcją swojego ciała, wypłynął mu na policzki i sprawił, że szybko wycofał się z łazienki.

Dobrze, że mieszkanie posiadało niezwykle przestronny taras z leżakami, który o tej porze gwarantował przyjemny chłodek. Coś w sam raz na ostudzenie emocji. Usiadł na jednym z nich, a potem zaciągnął się łapczywie dymem z papierosa. Przestał palić jakieś 10 lat temu, ale lubił niekiedy pozwalać sobie na „małego dymka”. Okazja nadarzała się sporadycznie, tak jak teraz. Obok leżaka bowiem, leżała paczka cienkich długich cygaretek, zapalniczka oraz popielniczka. Na stoliku stała także wysoka niebieska szklanka wypełniona plasterkami cytryny, pomarańczy, kostkami lodu i wodą. Machinalnie podniósł ją do ust i upił łyk.

„Hmmm … ktoś albo miał ciężki dzień, albo … „ – wymruczał do siebie, delektując się smakiem drinka. Podniósł szklankę ponownie do ust i łyk napoju znowu orzeźwił jego język i poruszył znacząco kubki smakowe. Starał się utrzymać napój jak najdłużej w ustach, aby tylko nieznacznie spływał mu dalej. Przymknął oczy czując, jak przyjemne ciepło delikatnie powleka jego ciało. Przyrządzony roztwór – skąd właściwie brało mu się to słownictwo? – był na serio niezły. Już miał po raz trzeci dotknąć wargami brzegu szklanki, gdy …

- Przepraszam, że przeszkadzam w degustacji mojego drinka – zabarwiony rozbawieniem głos wyrwał Igora ze świata, w którym aktualnie przebywał. Otworzył oczy i ujrzał w świetle żegnającego się słońca kobietę, której ruchy zrobiły na nim tak ogromne wrażenie, że musiał ochłonąć na tarasie. Ciemne źrenice ocieplał jakiś wewnętrzny blask. Coś, jakby rudawe ogniki przemykały po tęczówkach, a w kącikach pięknie wykrojonych ust – czaił się uśmiech. Zaledwie przed chwilą jej naga skóra, którą podziwiał w tajemnicy, była osłonięta pianą. Teraz natomiast okrywał ją puchaty szlafrok. Stała boso, a niezbyt długie włosy lśniły od wody. Materiał odsłaniał szczupłe, ale pięknie wymodelowane jakimś sportem – łydki. Paznokcie stóp miała pomalowane na kolor ciemnego, czerwonego wina, którym miał w zwyczaju delektować się podczas malowania. Machinalnie podniósł ponownie szklankę i upił kolejny łyk.
- Czyli muszę sobie zrobić kolejnego. Ach, ci mężczyźni … – kobieta odezwała się ponownie i znienacka zaśmiała się wesoło, jak psotna dziewczynka, po czym szybko zniknęła z jego pola widzenia. Zanim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, już jej nie było.

„Kim jesteś, Piękna Istoto?” – tekst obliczony na podryw, tym razem miał zupełnie inny wydźwięk. Igor wraz ze zniknięciem kobiety poczuł się nagle niemal okradziony. W powietrzu jeszcze pozostał zapach jej szamponu i płynu do kąpieli, ale coraz szybciej wtapiał się w czerwcowy wieczór, otulony mgiełką … jaśminu? A może to ona pachniała jakimś kwieciem?


Zadumał się na moment i poczuł, że ma przemożną chęć powrotu do swojej pracowni. Zerwał się na równe nogi, dopijając jednym haustem drinka. Złapał w biegu klucze pozostawione w przedpokoju, wbił szybko stopy w miękkie mokasyny i rzucił się ku drzwiom.
Oczami wyobraźni widział już siebie stojącego przy sztalugach i z nieobecnym spojrzeniem – niemal w transie, gładzącego pędzlami rozpięte płótno. Nie miałby nic przeciwko późniejszym podobnym zabiegom wobec modelki, ale … tym razem musiał bazować na ukrytych pod powiekami – niknących coraz szybciej – powidokach nieznajomej, kobiecej postaci.

                                                                             ***

Sophie siedziała w kuchni, próbując odzyskać naturalny dla siebie, sposób oddychania. Nie było to jednak takie łatwe. Odzyskanie równowagi psychicznej było chyba nawet trudniejsze niż wtedy, gdy po powrocie do mieszkania obracała w myślach obrazy tego, co się przydarzyło jej w ciągu dnia.

Myślała, że nikt nie zrobi na niej już wrażenia. A na pewno nie uda się to byłemu partnerowi jej koleżanki – Margo. Igora trochę poznała z jej opowieści, które też trzeba było niemal prowokować. Starsza o 10 lat kobieta, którą poznała trzy lata temu na zjeździe absolwentów swojej uczelni, niechętnie dzieliła się informacjami ze swojego prywatnego świata. Sophie to rozumiała i szanowała. Sama nie miała ochoty zwierzać się nikomu z tego, jak upływało jej dotychczasowe życie. Była raczej ostrożna w informowaniu innych, szczególnie nowo poznanych ludzi o swoich doświadczeniach.

Co z tego bowiem, że nagle zaczęło się więcej mówić o prawach osób, mających trochę inną orientację seksualną. Wciąż jej związki z kobietami wzbudzały różne emocje u ludzi. Panie jej unikały, a mężczyźni niemal od razu fantazjowali o trójkątach, dając jasny przekaz, który można podsumować tak: 
„Maleńka, ja jestem w  stanie zaspokoić potrzeby nie tylko Twoje, ale i Twojej Dziewczyny”.

Czasem irytowało ją takie „samcze podejście”, a niekiedy zwyczajnie rozśmieszało. Ona sama była zupełnie obojętna na urok męskich ramion, pośladków oraz innych atrybutów ‘Prawdziwych Facetów’. Wolała podziwiać kobiece kształty, doświadczać delikatności i empatii – a tego na próżno było szukać wśród męskiej części ludzkiej populacji.
Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk, zatrzaskujących się drzwi.

„Czy … aby na pewno tak zupełnie mogę być obojętna?” – zadała sobie po cichu pytanie.
A potem wyjęła zeszyt oprawiony zielonym materiałem i zaczęła pisać …

DOBRZE,

Przyjdę –
choćby i DZIŚ!
do Ciebie,
proszę Pana
Ale!

Chcę to zrobić
z samego rana
wtedy, gdy jestem
taka:
- zaspana
- potargana
- nieumalowana
i w zwykłą piżamę
nonszalancko odziana

Gdyż …
tak naprawdę to …
ja chcę
– tylko
przejrzeć się
w zwierciadle
Pana Duszy –

a pozostając
tak naturalna
jestem też
transparentna –
nie będę więc
specjalnie
Pana rozpraszać …

środa, 30 stycznia 2019

Czyżby?

Ponownie sięgam - niemal na "samo dno szuflady".

Ten utwór wciąż do mnie powraca.
Niekiedy delikatnie tylko zaznacza swoją obecność, a czasem jest wręcz natrętny.
Chyba nie minę się strasznie z prawdą, jeśli napiszę, że to był mój pierwszy ...

... erotyk


ZAPAMIĘTANIE

ciepło …
palące chwilami
gorąco …
tryskające ciekłymi skrami
żar …
bierze mnie w posiadanie

gdy tak stoję naga
bezbronna i drżąca
ofiarowując swoje ciało
czuję na skórze
wilgotne pocałunki
których wciąż mi jest za mało …

staję się wtedy
niczym brzeg morza
obmywany gwałtownymi falami
staję się plastyczna
i miękka, jak guma
dopasowuję się kształtami …

z lubością zamykam oczy
i chłonę to ciepło
pozwalam się prowadzić
płynę w Nieznane
nie bacząc na to,
co za chwilę może się zdarzyć …

wtem!

… jakiś dźwięk natrętny – 
niczym komar lub mucha
przerywa mą drogę Pielgrzyma
zawraca ze szlaku
i sieć swą zarzuca
czy mogę go powstrzymać?

zaciskam więc powieki
zatykam dłońmi uszy
chcąc, by otuliła mnie ta dziwna cisza
jednak – choć niechętnie – 
wyławiam te słowa:

„Kochanie! Wychodź już spod prysznica …”


Warszawa, 10.2007



piątek, 11 stycznia 2019

Trzy gołębie

Trzy gołębie
usiadły na dachu –
toną po pióra w śniegu
ale wyobrażają sobie, że
siedzą na mokrym piachu
że zimy wcale nie ma
i zaraz znajdą coś –
do przekąszenia
więc …
czujnym oczkiem zerkają
czy, aby na dole czegoś
smacznego nie dają
i siedzą tak
i czekają
lekko nastroszone
wśród białej plamy …

… jaka szkoda!
że w codziennym pędzie –
my! Dorośli?
tego wcale
nie zauważamy


Warszawa, 10.01.2019

Rys: Marcin