wtorek, 1 stycznia 2019

Coś słodkiego

- Na co właściwie liczyłam? – pytanie zadane po raz nie wiadomo który, wciąż krążyło w jej głowie. Słowa do tej pory więzione przez mózg, teraz wyrwały się na zewnątrz, rozrywając ciszę panującą w mieszkaniu. Nie była pewna jak długo to wytrzyma. Od miesiąca nie mogła znaleźć sobie miejsca.

W pracy była rozkojarzona i już zaczęły krążyć plotki na jej temat. Tak, osoba w jej wieku i to na stanowisku Dyrektora ds. Marketingu była dość łatwym łupem dla tych, którzy uwielbiali odwracać uwagę od swojej niekompetencji. Jak? Oczywiście plotkując na temat innych. Dobrze o tym wiedziała. Irytowało ją to, choć obecnie zaczynało być jej wszystko jedno. Już nie przejmowała się aż tak bardzo, jak na początku – gdy otrzymała tą zaszczytną funkcję pół roku temu. Liczyła się z tym, że Rada Nadzorcza podjęła taką decyzję, aby zachować tzw. „poprawność polityczną”, tak lansowaną ostatnimi czasy.

Wyróżniała ją wyjątkowa wrażliwość, dlatego potrafiła wyłapać wszelkie sygnały, które mówiły wyraźnie: „Ciesz się chwilą, bo długo ta Twoja dobra passa nie potrwa. Spokojnie poczekamy na jakieś twoje potknięcie i zobaczymy, jak się będziesz wtedy tłumaczyć”.

Ta ciągła presja zaczęła odciskać swój obrzydliwy ślad na jej aktualnym związku. Mata coraz częściej irytowała jej nieobecność, ciągłe niewyspanie i zmęczenie. Twierdził, że nie może tyle godzin sam przebywać w domu. Odgrażał się, że pewnego dnia coś w nim pęknie i zwyczajnie odejdzie, bo czuje się zbyt samotny. Dwa tygodnie wcześniej oznajmił jej coś, co zbyt późno zinterpretowała w odpowiedni sposób.

- Zośka! Ja powoli obumieram. Nie podlewasz mnie codziennie swoją Miłością. Nie spędzamy już tyle czasu razem, co kiedyś. Nie chodzimy do kina, nie spotykamy się z przyjaciółmi, bo Ciebie wiecznie nie ma. Nawet w weekendy siedzisz nad jakimiś zestawieniami, projektami, zdjęciami. Nie oglądamy nawet razem filmów w telewizji, bo niemal od razu usypiasz. I nie rozmawiasz ze mną prawie wcale. A jeśli nawet jakiś temat podejmujemy, to za każdym razem kończy się nawiązaniem do twojej pracy. To nie ona mnie interesuje, tylko Ty. Ale coraz częściej dochodzę do wniosku, że ja przestałem interesować Ciebie. A ja nie chcę żebrać o Twoją uwagę i uczucie.

Słuchała wtedy zadziwiona. Słowa obmywały brzegi jej świadomości, jak fale morskie. Ale ich dotyk był zbyt delikatny, aby cokolwiek poczuła. Dopiero po dwóch dniach dotarł do niej sens słów Mata. Nagle zrozumiała, że to może być jej ostatnia szansa na uratowanie tego związku. Zależało jej. Kochała go przecież. Byli wystarczająco długo, aby się poznać, a jednocześnie na tyle krótko, aby nie ulec rutynie. „Co ja gadam? Właśnie wpadliśmy w rutynę. I to przeze mnie” – ofuknęła samą siebie w myślach. – „Powinnam naprawdę lekko ‘przeprogramować’ swoje obecne życie. Praca to nie wszystko przecież. Nie ta, to inna.” – kontynuowała przemyślenia. Wiedziała, że o takiego faceta, jak jej obecny partner, należy jednak zabiegać. Był naprawdę wyjątkowy. Uwielbiał gotować, potrafił naprawić niemal wszystko, był towarzyski i … naprawdę rewelacyjny w łóżku.

Zośka miała wcześniej paru chłopaków i pewne doświadczenia za sobą. Bywało różnie – raz lepiej, raz gorzej. Ona sama potrzebowała jakiegoś czasu na oswojenie się z własną seksualnością, powoli akceptując swoje ciało i jego reakcje. Dopiero jednak Mat odkrył w niej to, czego nawet ona sama nigdy nie podejrzewała. Obudził w niej instynkt kusicielki, która swoim wdziękiem potrafi wzbudzić ogromne pożądanie. „Chyba nadszedł czas, aby przypomnieć sobie parę sztuczek” – roześmiała się do swoich myśli. Potrzebowała jednak paru dni na realizację swojego planu. Spojrzała na kalendarz i z aprobatą pokiwała głową. Od piątku dzieliło ją parę dni. „Powinno wystarczyć” – pomyślała jeszcze i poszła do łazienki. Była zmęczona i potrzebowała odpoczynku. Szczególnie, że przecież czekały ją jeszcze dwa pracowite dni.

W piątek Mat po powrocie z pracy zastał ją w kuchni. Obraz gotującej dziewczyny - która prześlicznie zarumieniona od pary buchającej z garnków - stała w narzuconym kucharskim fartuszku, totalnie go zaskoczył. Dawno takiego widoku nie oglądał. Szczególnie, że pod tym fartuszkiem chyba niewiele się kryło. Jakaś kusa spódniczka i lekko prześwitująca bluzeczka. Mat przełknął ślinę. Zmysł wzroku miał niezwykle poruszony. Na dodatek jego nozdrza podrażniały kolejne smakowite zapachy. Och! Jaki był głodny. Nie wiedział już tylko, na co ma większą ochotę. Szybko zdjął płaszcz i odwiesił go w przedpokoju. Zrzucił buty, postawił w pokoju torbę z laptopem i wszedł do łazienki, by umyć ręce. „Powinienem się przebrać, ale … może nie warto” – pomyślał i wszedł do kuchni.

Zosia w tym samym momencie schyliła się do jednej szuflad i nie uszło uwagi Mata, że ma na sobie bieliznę, którą sam jej niedawno kupił. W kuchni grało głośno radio, zagłuszając kroki jego stóp w skarpetkach. Podszedł tak blisko, że poczuł znajomy, delikatny zapach jej perfum. Jej długie poskręcane blond włosy były tym razem rozpuszczone i przytrzymane wyłącznie jakąś opaską. Miękko opadały na jej ramiona i zachęcały, aby wtulić w nie twarz. Mat nie zwlekał dłużej. Stanął za plecami Zosi i mocno ją objął, przytrzymując za ramiona. Jednocześnie wtulił policzek w zagłębienie na jej obojczyku. Poczuł pulsowanie tętna na jej szyi i to w jakiś sposób przyspieszyło mu oddech. Jego dawna Zosia - kobieta w której zakochał się trzy lata temu – wróciła. Odżyły wspomnienia cudownych chwil spędzonych razem. Początek ich znajomości, powolne poznawanie siebie nawzajem i wreszcie ta niesamowitą radość z bycia jednością. Kochał ją. Wciąż darzył ją nieziemskim uczuciem. W jednej chwili zamazał się obraz ostatnich miesięcy, w których czuł się taki opuszczony. Teraz żył chwilą. Chciał skupić się tylko na tym. Odgonił więc inne myśli i poddał się emocjom. A te zaczęły przejmować kontrolę nad jego ciałem i umysłem. Pożądanie zaczęło trawić jego wnętrzności, totalnie zagłuszając rozum. Przylgnął ciasno do jej ciała, chcąc jak największą powierzchnią czuć z nią zespolenie. Był gotowy i wiedział, że ona to poczuła. W takich chwilach usztywniała się na krótki moment. Zbyt dobrze jednak ją znał, aby to przeoczyć. Świadomość, że wciąż na nią tak działa, przyspieszyła rytm jego serca. Odgarnął jej włosy i wpił się niemal ustami w szyję.

Jak dobrze było czuć ją znowu. Słyszał jej przyspieszony oddech, który oznaczał jedno. Był jak sygnał. Powoli opuścił dłonie z jej ramion, kierując się w stronę piersi. Niczym nie skrępowane zareagowały tak, jak lubił. Przez chwile cieszył się ich napiętym kształtom. A potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Sam był zaskoczony, jak sprawna może być tylko jedna ręka. Odpiął pasek, potem guzik i suwak swoich jeansów. Spodnie były dość luźne i łatwo dały się zsunąć z bioder. Bokserki też nie stanowiły większego problemu. A potem … niemal kilka sekund zajęło mu podniesienie spódniczki i odsunięcie koronkowych majtek. Wystarczyła mu chwila, aby upewnić się, że ona marzy o tym samym, co on. Przyjęła go z westchnieniem i niemal wbiła dłonie w blat, przed którym stała. Delektował się nią, odczuwając coraz większą chęć na więcej.

- Mat … ja muszę przypilnować ciasta – zdołała wyszeptać, gdy na moment znieruchomiał, aby uspokoić zmysły. Chciał przedłużyć tą chwilę niemal w nieskończoność.

- Już nie – zdołał wydyszeć w jej włosy, jednocześnie wyłączając piekarnik.

- Ale … – próbowała jeszcze protestować, ale delikatnie przesłonił jej usta ręką.

- Tarta może zaczekać. Ja nie. I ty też nie – powiedział ochrypłym od emocji głosem.

A potem nic się już nie liczyło. Oczywiście oprócz nich.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz