Miała to gdzieś. Dziś był Dzień Buntu. Piąty dzień urlopu, który musiała spędzić w domu. Kiedyś by się cieszyła. To by oznaczało same przyjemności. Z Pawłem wszystko jawiło się jako „przyjemność”.
„O czym ja w ogóle myślę. Minęło pół roku i nie ma co wracać do przeszłości” – pogroziła sobie palcem, rzucając ostatnie spojrzenie w lustro wiszące przy drzwiach. „Ostatni LOOK” – jak mawiał Paweł w czasach, gdy byli razem. Fascynowało ją w jakiś sposób to, że taką uwagę przykłada do swojego wyglądu. Uwielbiał wyglądać elegancko i niemała kasa z jego pensji była zostawiana w markowych sklepach. Był chyba jedynym facetem z jej otoczenia, który wiedział co naprawdę oznacza kolor seledynowy, bądź karminowy. I nie wynikało to absolutnie z faktu, że był malarzem. O, co to, to nie. Daleko mu było do odczuwania jakiejś artystycznej pasji. Owszem, lubił pokazać się na kulturalnych imprezach. Jako dziennikarz często był zresztą na nie zapraszany, niekiedy nawet jako gość honorowy. Liczono bowiem wtedy na jakiś większy rozgłos. I nie było aż tak istotne, w jaki sposób zostanie wydarzenie przedstawione. Teksty Pawła bowiem bywały uszczypliwe i kpiarskie. Jakby chciał bawić się w jakiego krytyka, którym tak naprawdę nie był. No może tylko w tym złym znaczeniu, bo lubił okazywać niezadowolenie. Jak gdyby dzień bez grymasu był dniem straconym. Jakby należało „wyrobić dzienną normę” fochów. Czasem z nadwyżką.
„W takim razie chyba dobrze, że jesteś sama” – podpowiedziało usłużnie poczucie wiary w siebie. Jeszcze wciąż nie było aż tak silne, ale powoli odbudowywało swoją wcześniejszą potęgę.
- Tak, zdecydowanie lepsze jest to, co teraz – wypowiedziała głośno, zamykając kluczem drzwi.
Na stację wkroczyła pewnym krokiem. Pracownicy ciągle się zmieniali, więc była szansa, że nie spotka żadnego, który widział ją w zdecydowanie lepszych momentach życia. Pozostawała jeszcze nadzieja, że tym razem trafi na mieszany skład i będzie mogła podejść do stanowiska jakiejś kobiety. Tej w sumie – poza nieznacznym grymasem zrozumienia lub współczucia – nie obchodziło, jak wygląda.
I była. Tyle, że zajęta jakimś klientem.
- Zapraszam do mnie – młody mężczyzna przyjaźnie pokiwał do niej dłonią.
„No i masz” – westchnęła w duchu i krokiem skazańca powlokła się do lady. Rzuciła okiem na ścianę papierosów za jego plecami.
- Poproszę … - wymówiła szybko nazwę swoich ulubionych cienkich papierosów z dodatkiem miętowej w założeniu kulki smakowej.
- Przykro mi, ale nie ma – sprzedawca był wyraźnie poruszony, że nie może sprostać życzeniu klientki. – Mam jednak takie … - i zaczął w skupieniu wyliczać te marki, które były zbliżone formą.
- Ale to ‘shit’ – wyrwało się z jej ust, zanim pomyślała, że taka szczera reakcja może w jakiś sposób zranić obsługę. – To … ja to muszę przemyśleć. To niezwykle ważna decyzja – plątała się w coraz bardziej idiotycznych słowach.
Mężczyzna pokiwał ze zrozumieniem głową. W ogóle nie wydawał się zniecierpliwiony, ani urażony zachowaniem obcej sobie, nieumalowanej kobiety. Nie była brzydka. Była tylko … mocno poranna. Spojrzał na zegarek. No, może z tą „porannością” trochę przesadził. Była prawie dwunasta w południe. Wydawała się jednak jakaś nieobecna duchem. Jakby przybyła z innego wymiaru i z trudem odnajdywała się w tej rzeczywistości.
- To może w takim razie wezmę te – wskazała palcem na papierosy w cienkim długim opakowaniu.
- Bez kulki, tak? – upewnił się sprzedawca, sięgając po paczkę.
- Nie, te trochę dalej, w bardziej ekspresyjnym kolorze – pokazała mu tą, która przyciągnęła jej wzrok.
- Ale te są grube. Długie, ale grube – mężczyzna z troską przyglądał się jej, czekając na decyzję. Zupełnie nie wiedział, dlaczego aż tak zależy mu na tym, aby kobieta wyszła zadowolona z zakupu. Lepiej w końcu, żeby rzuciła palenie. Może w takim razie powinien ją okłamać i tym samym sprawić, że z wściekłości przestanie kopcić? Bo jak coś nie smakuje, to się tego nie używa przecież.
- Grube? O nie, dziękuję w takim razie. Takiego wyzwania to nie podejmę – roześmiała się nagle, a w jej oczach zatańczyły iskierki rozbawienia. I nagle zgasły. – A ma pan jeszcze jakąś dobrą zapalniczkę?
- Tak, oczywiście. Mamy takiej i takiej firmy – podszedł do stojaczka z akcesoriami, aby przeczytać dokładnie nazwy.
- To może ta druga – chciała szybko podjąć decyzję, bo nagle uświadomiła sobie, że strasznie długo już marudzi. Obok zmieniali się ludzie. Jedni odchodzili załatwiając szybko własną sprawę, inni dopiero zamierzali to zrobić. A ona blokowała jedno stanowisko swoimi kaprysami.
- A mniejsza, czy większa? Bo mamy i takie i takie – mężczyzna najwyraźniej dobrze się bawił. – Ale moim zdaniem ta mniejsza się nie opłaca – podszedł do lady i pokazał jej zapalniczkę.
- Taka mała? Ja bym chciała przynajmniej taką – wyjęła z kieszeni tą, która wiernie jej służyła od jakiegoś czasu. Dostała ją kiedyś w nagrodę za kupno określonej marki papierosów. I była z niej bardzo zadowolona.
- To właśnie ta większa jest dokładnie taka, jaką pani ma teraz – mężczyzna ucieszył się i pognał znowu w stronę stojaczka. Chwilę trwało, aż wrócił.
- Ja to pana podziwiam – odezwała się z uczuciem i szczerością w spojrzeniu. – Stoję tu i wybrzydzam, a pan jeszcze daje mi możliwość wyboru koloru i motywu na zapalniczce? Odważny z pana człowiek – dopowiedziała i oboje zaczęli się śmiać. Na stacji przez chwilę jakby zrobiło się jaśniej. – Dziękuję
- Zawsze do usług. Wspaniałego Nowego Roku pani życzę – dodał jeszcze z uśmiechem i delikatnie podniósł dłoń w geście pożegnania. Omiotło go jeszcze subtelne spojrzenie nieznajomej. Westchnął.
- Artyści – przy stanowisku obok koleżanka mężczyzny od paru chwil obserwowała całe zajście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz