w podchody z Losem
niebacznie się rozmarzyłam…
wykorzystał to – niemal natychmiast
i poprzestawiał znaki -
przez Niego swą Drogę zgubiłam…
ślepa na inne wskazówki
głucha na szept rozumu
uparcie biegnę przed siebie
chcąc się wyróżnić z tłumu…
i choć się wiele razy potknęłam
tłukąc kolano boleśnie
wciąż szukam Tej swojej Drogi
by znów być szczęśliwą –
jak wcześniej…
Warszawa, 2008
Rys: Marcin |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz