niedziela, 22 grudnia 2019

Udana Premiera

Niekiedy w mojej głowie pojawiają się myśli, które mam potrzebę zanotować. Bywa, że przyjmują formę wierszy, choć daleko mi do talentu mojego Literackiego Eksperta – Tadzia  (projekt „Zabawa z Piosenką”) lub Zosi , której twórczość nierzadko inspirowała zaprzyjaźnionych muzyków do oprawienia słów w dźwięki. Nie uważam się za wielbicielkę poezji, aczkolwiek lubię czasem zaglądać na Ich fejsbukowe profile. Potrafią zatrzymać mnie w pędzie codzienności i nierzadko na dłużej zadumam się nad przekazywanymi przez Nich odczuciami. Podobnie jest z utworami mojego kolejnego Znajomego – podziwiam sposób, w jaki odmalowuje emocje bliskie niejednemu z nas.

Wiem, że Robert czasem uczestniczy w wieczorach poetyckich – przy okazji zapraszam na jeden z najbliższych, który jest zaplanowany na 3 stycznia 2020.
Nie miałam jednak do tej pory sposobności wziąć udziału w tych, na które mnie zapraszał. Gdy jednak niedawno wspomniał, że rozpoczął współpracę z nieznanym mi zespołem Sunset Bulvar, który miał mieć 20.12.2019 swój koncert – zaciekawił mnie.

Zdjęcie ze strony zespołu, promujące grudniowy koncert

Na tyle, że postanowiłam tym razem zrobić wszystko, aby się pojawić w grudniowy piątkowy wieczór w lokalu o sympatycznej nazwie „La Lucy" .
Co mnie najbardziej w tej propozycji zaintrygowało?
Informacja, że wykonawcy przymierzają się do wydania płyty z utworami, do których słowa napisał właśnie Robert. Czyli coś bliskiego idei projektu „Zabawy z Piosenką”.

Koncert zgromadził całkiem spore grono ludzi – jak to zwykle bywa, głównie znajomych zespołu i autora tekstów. Takie wydarzenia to w końcu świetna okazja do towarzyskich spotkań. Przyznam, że z niecierpliwością czekałam na moment, w którym muzycy podejdą do swoich instrumentów.


W sieci znalazłam kilka coverów w ich wykonaniu. Już wtedy moją uwagę zwrócił głos wokalistki. Mocny, a jednocześnie niezwykle przyjemny dla ucha. Niedługo mogłam się przekonać osobiście, jaki talent drzemie w artystach. Ich interpretacja znanych piosenek okołoświątecznych – tego bowiem dotyczyła pierwsza część koncertu – bardzo mi się spodobała. Podziwiałam skupienie gitarzysty, zaangażowanie basisty, wspaniały głos wokalistki i energię perkusisty. Szczególnie ten ostatni bardzo mnie zadziwił. Pierwszy raz w życiu widziałam kogoś, kto zamiast pałeczek używa własnych rąk i potrafi stworzyć takie efekty przy mocno ograniczonym sprzęcie.


Druga część wydarzenia była dla mnie kolejną ucztą. Co prawda nie dosłyszałam wszystkich słów napisanych przez Roberta – a nie ukrywam, że byłam bardzo ciekawa tekstów – jednak całość zrobiła na mnie wrażenie. Każda z pięciu zaprezentowanych piosenek miała swój własny urok i naprawdę się cieszę, że miałam okazję uczestniczyć w tak wspaniałej premierze. Jeden z utworów udało mi się nagrać i od piątkowego wieczoru lubię do niego wracać. Mam nadzieję, że zespół nie ustanie w pracy nad swoim autorskim materiałem i za jakiś czas będzie można wziąć do ręki ich płytę. Ja na pewno chętnie wejdę w jej posiadanie i z przyjemnością będę się pojawiać na kolejnych koncertach.

Od lewej: Robert Baranowski - autor tekstów, gitarzysta, wokalistka i basista


bo kiedy wrażliwość
ujętą w słowa
otoczą sobą
instrumentów dźwięki
wtedy to właśnie
mogą się narodzić
zupełnie nowe
niebanalne piosenki


Dziękuję Wam za ten wspaniały wieczór

wtorek, 3 grudnia 2019

"zostań ze mną"

Uwielbiam pisać.
To jak podróż w nieznane - nigdy nie wiadomo, gdzie się dotrze i kogo spotka po drodze, choć ...
najbardziej prawdopodobną towarzyszką tych wypraw jest "Wena". A ta bywa raz przychylna, a innym razem dość kapryśna.
Dlaczego o tym piszę?
Ten utwór i to zdjęcie mają bowiem swoją własną opowieść.
Można ją poznać (czytając cały wpis) lub stworzyć własną - wybór pozostawiam Tym, którzy mnie tu ponownie odwiedzą.

A oto opowieść ...

Moje Koleżanki z projektu "Rok w Lanckoronie"  kończą przygotowania do swojej ostatniej w tym roku wystawy - nadmienię, że Ich fotografie od dawna wzbudzają mój zachwyt. Najbliższa jest organizowana w ramach kolejnego Zimowego Festiwalu "Anioł w Miasteczku". Jak się można zatem domyślać, motywem przewodnim tego wydarzenia będą oczywiście ... Istoty z Nieba.
Podczas wernisażu (7 grudnia 2019 o godz. 11.30) zostaną zaprezentowane zdjęcia, które powstały w ramach wspomnianego projektu. Ale ... 
/ napiszę to w sekrecie /:
Dziewczyny - Małgorzata Gajos, Anna Gawryszewska i Joanna Przygodzka lubią zaskakiwać gości na swoich wydarzeniach i mają dla nich zawsze jakieś niespodzianki.

Oto jedna z nich - fotografia Małgosi, którą ja miałam przyjemność otoczyć własnymi słowami. Ciekawe, jakie emocje wzbudzi to połączenie u Tych, którzy przybędą na wernisaż do starego - niezwykle klimatycznego - lanckorońskiego Dworu.


kolejna noc
maluje nasz świat
ciemnymi kolorami

kolejny dzień
straszy pytaniem –
co teraz będzie z nami?

przychodzę więc
do Ciebie –
z nadzieją …
że oddam Ci
wszystkie swoje lęki

a Ty z uśmiechem
choć
ciągle milcząc …
odbierzesz je
znowu!

foto: Małgorzata Gajos - Anioł z warszawskich Powązek, który zawita do Lanckorony na wernisaż projektu "Rok w Lanckoronie" (grudzień 2019)
Na zakończenie dodam, że Małgosi od samego początku (chwili zachowania w kadrze obrazu) grały w sercu takie dźwięki: "Zostań ze mną" 

niedziela, 1 grudnia 2019

jest Nadzieja ...

Co prawda nie odwracała głowy na widok wózków z bobasami i nie krzywiła się, napotykając na swej „drodze dojrzałej Kobiety” dzieci od 3 lat wzwyż, ale … w duchu cieszyła się, że te wczesne lata macierzyństwa ma już dawno za sobą. Owszem, były to piękne momenty na ścieżce jej życia, ale na tamte czasy. Nie na te, obecne. Poza tym, jak mogłaby się nimi cieszyć bez … - lekki skurcz chwycił ją za gardło i szybko odbiegła myślami w zupełnie inną stronę.

Listopad zbliżał się, przypominając o sprawach, o których starała się na co dzień nie pamiętać. Wywoływały niepotrzebne zmiany nastroju. Nie chciała tego. Czuła, że musi wreszcie zamknąć ten rozdział i rozpocząć nowy. W końcu czające się za ramieniem losu pół wieku nie musiało być takie straszne. A może miało jakąś magiczną moc. Może była to jakaś czarodziejska liczba. Chciała w to wierzyć. Stała bowiem już zbyt długo na „rozstaju”. Należało się wreszcie ocknąć, a przynajmniej podjąć ostateczną decyzję, dokąd iść. Westchnęła dramatycznie. Wygodna kanapa, z której tak się cieszyła, teraz wydawała się zbyt ogromna na jej potrzeby i przez to także … pusta. Oczywiście w tej rzeczywistości, bo w jej równoległej „alternatywie” – wyglądało to zupełnie inaczej.

„Skąd przyszedł jej do głowy pomysł, aby mnie zabrać do ZOO?” – to pytanie uparcie krążyło wokół jej głowy, choć minęła niecała godzina od momentu zakończenia rozmowy z córką. Nurtowało ją, bo dawno nie miała tyle problemu, aby domyślić się motywów działania swojego dziecka. Jedynego dziecka. Następcy. „Następczyni” – automatycznie poprawiła się w myślach. Ona swoje zadanie wykonała, choć nie było proste. Była zdziwiona tym, że się jej udało, bo jeszcze te … trzydzieści lat temu nie dopuszczała możliwości, że się na to zgodzi. Buntowała się. „Zmieniaj to, co jest możliwe do zmiany, a z tym, czego zmienić w danej chwili nie możesz, nie walcz. Przyjdzie czas, że Twoje „puzzle przeznaczenia”  wskoczą na odpowiednie miejsca. Pamiętaj, że Kobiety w naszym Rodzie są silne” – mawiała jej, dawno już nie żyjąca prababcia. Olimpia odnosiła czasem wrażenie, że tylko Ona chciała ją zrozumieć tak naprawdę. Jakby łączyła je wyjątkowo silna moc – taka, która zdarza się wyłącznie w opowieściach snutych w gronie mniejszych lub większych społeczności. Czuła, że prababcia Marianna kocha ją tak, jak nikt inny by nie był w stanie ...

Dla niej, było niemal cudem, że staruszka dotrwała tak sędziwego wieku, jak 103 lata, zachowując jasność umysłu lepszą, niż ludzie o połowę młodsi. Te jej kojące zielone oczy pozostały bystre do ostatniego oddechu. Olimpia wiedziała to najlepiej. W końcu była przy tym, gdy najstarsza w rodzie zamknęła na zawsze rozdział życia swojego ciała na tym świecie. Co do ducha, to Ola – jak lubiła skracać swoje imię – nie była pewna. W rodzinie od dawna wyznawano teorię reinkarnacji, a magia oplatała ich mniej lub bardziej delikatnie. Ona sama też miała pewne „moce”. Jednakowoż, nie lubiła ich używać za często. Nie wszystkie w Rodzie potrafiły to uszanować, a od zrozumienia dzieliła je niemal przepaść. Trzymały się jednak przekazywanych z pokolenia na pokolenie zasad. One co prawda też musiały się trochę zmieniać, bo świat szedł naprzód, a ludzie wciąż żyli nadzieją odkrycia wszystkich tajemnic wszechświata.  Szkoda, że nie zastanowili się, co będzie wtedy, gdy je rozgryzą … Poza tym źle się czuła z myślą, że mogłaby manipulować życiem tych, którzy byli inni od niej. To byłoby bardzo nie w porządku wobec nich. Czasami dopuszczała jednak odstępstwa od wpojonych tradycji. Najczęściej robiła to w jakimś szczytnym celu – oj, tak … wtedy nie miała skrupułów. Potrzebowała czasem pomóc tym, których lubiła, szanowała i kochała.

„Co się stało, że zadzwoniła tak nagle? Czyżby … ?” – kolejne pytanie bez odpowiedzi, niebezpiecznie zawisło w powietrzu. Po chwili jednak słaba nadzieja, która zakiełkowała w jej sercu, poczuła się trochę pewniej i zaczęła zagarniać coraz więcej miejsca – także w głowie. „Cóż, nie dowiem się tego, jeśli zostanę w domu”- pomyślała i spojrzała na stojący na szafce pękaty zegar. Lubiła go, choć budził też trochę bolesnych wspomnień. Miała półtorej godziny, aby podjąć ostateczną decyzję. Wstała z kanapy i wyjrzała przez okno. Niebo szykowało jakieś niespodzianki. Czuła to. Słońce droczyło się z chmurami, a może przeciwnie – to one z nim. Do tego wszystkiego jeszcze wiatr nie mógł się chyba zdecydować, czy chce mu się angażować w te „przepychanki” na nieboskłonie, czy jednak nie. Westchnęła raz jeszcze, po czym ponownie usiadła na kanapie. Głowa niby w obłokach, ale w otoczeniu stad różnych myśli. Była tym zmęczona. Nie chciała już doznawać zbyt gwałtownych emocji. Czyżby powoli przekraczała jakąś magiczną granicę? A może jednak traciła siły z zupełnie innych powodów? Długo trwało, zanim przyznała przed samą sobą, że ostatnio brakowało jej motywacji. Do czegokolwiek …


„Co ja sobie myślałem? Wariuję chyba na stare lata” – Olaf stał przy wejściu do Ogrodu, czekając wraz z innymi, aby kupić bilety. Kolejka posuwała się wyjątkowo wolno, choć niby były czynne dwie kasy. Ta powolność nie byłaby w sumie nawet taka zła - dawała szansę, aby odwlec moment zawodu. Jednak towarzystwo dwóch rozbrykanych kilkulatek, do którego nie był specjalnie przyzwyczajony, był trudny do zniesienia. Rozglądał się więc nerwowo nie wiedząc, czy i jak radzić sobie z czasem. Nie był przyzwyczajony do odmowy ze strony kobiet. Nawet tych w jej wieku. Miał świadomość, że jest wciąż całkiem atrakcyjnym mężczyzną. Na różnych polach – wyglądu, tężyzny fizycznej, doświadczenia, majętności i … czaru, który niewątpliwie posiadał, jak każdy facet w jego Rodzie.

Był dumny ze swojego pochodzenia. Na tyle, że kiedyś to uczucie uderzyło mu lekko do głowy i się totalnie zapomniał. „Dałeś się ponieść, stary” – zwrócił się w myślach, do samego siebie. Wzrok automatycznie powędrował na podskakującą obok niego jedną z dziewczynek. Miał podejrzenie, że jego wnuczka w jakiś przedziwny sposób i wbrew niejako naturze, przejęła część rodowej mocy. Była inna. Fascynowała go. Może dlatego tak chętnie zgodził się na odnowienie swoich kontaktów z córką. Dzięki nim miał możliwość obserwowania Zuzy. Co zrobi z tą wiedzą? Jeszcze nie wiedział.

Zadumał się na chwilę. Nagle poczuł delikatne szturchnięcie mężczyzny w zbliżonym do siebie wieku, stojącego za nim wraz z podobnym kilkulatkiem – ale jednak tylko jednym. Na dodatek - chłopcem. Co prawda lekko naburmuszonym lub wręcz urażonym faktem, że on tyle musi czekać wraz z innymi, ale jednak jakimś męskim potomkiem. Pomyślał o Łukaszu, ale zaraz uwaga skupiła się na poprzednich rozważaniach. Co go opętało, aby dobrowolnie zgodzić się na spędzenie sobotniego wczesnego popołudnia w towarzystwie czyichś przyszłych żon? Te małe kobietki mogły się kiedyś przecież nimi stać. Zadrżał. Sam nigdy się nie ożenił, choć niewiele zabrakło, by zmienić ten status. Przynajmniej kilka razy.

Jak automat podszedł do kasy i uiścił stosowną opłatę. Za chwilę miał przejść ciężką próbę. Rozejrzał się po raz ostatni dookoła, po czym podał bilety mężczyźnie przy wejściu. Ten uśmiechnął się do całej trójki i życzył miłego pobytu. Olaf westchnął. Jak się można było domyślać, obie dziewczynki ledwo przekroczyły próg ZOO, pobiegły do najbliższego wybiegu. Był prawie pewny tego, że nie było dla nich aż tak istotne, kogo tam znajdą. Liczyło się tylko to, że będzie to po prostu zwierzątko. Żywe, tajemnicze, może nawet pierwowzór bohaterów jakiegoś filmu lub zabawkowych bożyszczy małych kobietek. W sumie jednak nie było w tym nic złego. Uważał, że najszczęśliwszy okres życia każdego niemal człowieka, to zapamiętane wspomnienia z dzieciństwa. On sam w ich wieku wierzył w różne dobre postacie. Jasne, zdecydowanie inne od tych dzisiaj prezentowanych na ekranach różnych nośników elektronicznych, ale … gdzieś tam zawsze pozostają jakieś punkty styczne. Na pewno tak było i tym razem.

Choć przekroczył „półwiecze”, nadal potrafił przywołać wspomnienia z tamtych lat – wyjątkowo szczęśliwych okresów jego życia. Teraz miewał jego zaledwie namiastki. Nie chciał jednak narzekać, tylko starał się jak najbardziej świadomie cieszyć tymi chwilami. Najważniejsze, że mógł wciąż ich doświadczać. Rozumiał więc te dwie drobne panienki. Może dlatego zgadzał się czasem, by owijały go wokół swoich szczuplutkich paluszków. Na dodatek, nic nie chciał z tym robić – rozczulał go widok słodkich dziecięcych minek, a ich sporadyczne „damskie fochy” bardziej rozśmieszały, niż irytowały. Pozwolił więc – im na radość i swobodę, a sobie na to, aby jednak delikatnie lustrować wzrokiem otoczenie.

Nie miał numeru jej telefonu – jakoś nie złożyło się, aby z prawdziwą galanterią go zdobyć. A on miał się za 100% gentelmen’a. Tak był wychowany. Z tego choćby względu dopuszczał możliwość, że nie potraktuje propozycji wspólnej wycieczki poważnie. Nie zamierzał jej podrywać – coś mówiło mu, że nie zasługuje na taką przygodną znajomość z nim. Nie chciał jej w żaden sposób skrzywdzić, a to czasem mu się jednak zdarzało – brakowało mu niekiedy świadomości skutków własnych wyborów. Tym niemniej coś jednak „zmusiło” go do tego, aby rozstając się z nią poprzedniego dnia, wyjść z taką właśnie propozycją – spędzenia wspólnie paru sobotnich godzin.

Otrząsnął się ponownie z rozmyślań. Należało zaopiekować się dzieciakami, które oczywiście już pobiegły gdzieś dalej. Gdzie? Rozejrzał się. Nie był zdenerwowany tym ich zniknięciem tak, jak wczoraj, w przypadku Zuzki. Zaaplikował sobie mały wdech i ruszył drogą ozdobioną strzałkami. Okazało się, że dokonał właściwego wyboru, gdyż już po chwili ujrzał swoje podopieczne przed klatką z jaszczurkami.
- Oli, zobacz jakie one śmieszne! – cienki głosik wydobył się z jednej z postaci i poczuł małą rączkę, ciągnącą rękaw jego sztruksowej marynarki.
- A co takiego w nich zabawnego? – Olaf lekko się wzdrygnął. Nie był pewien, czy tę reakcję wywołał zwrot, którego użyła wnuczka, czy to obraz gada tak na niego podziałał. Nerwowo zaczął obracać w myślach tytuły dziecięcych bajek. Od niedawna namiętnie je zgłębiał, aby móc w jakimś momencie zaimponować Zuzce. Żaden niestety nie kojarzył mu się z jaszczurką.
- Dziadku – Zuzka zdała sobie nagle sprawę, że lekko przesadziła ze swoją bezpośredniością wobec starszej od siebie osoby. Refleksja przyszła na szczęście wystarczająco szybko. Zanim Olaf wydobył jakikolwiek dźwięk z siebie, już złapała go drugą rączką za rękaw. Musiała jakoś odwrócić jego uwagę od siebie. W końcu nie zamierzała odkrywać, bądź co bądź obcemu sobie mężczyźnie własnych tajemnic. Niby był jej dziadkiem, ale tak naprawdę pojawił się w jej życiu zaledwie pół roku wcześniej. Mama nigdy o nim nie opowiadała. Wyjątkowo umiejętnie też wykręcała się od udzielenia określonej i jasnej odpowiedzi na pytania o niego. Próbowała jeszcze wypytać babcię Tessę, czyli matkę swojej mamy, ale ta też jakby … „nabrała wody w usta”.
Niekiedy odnosiła wrażenie, że te wszystkie rodzinne lub rodowe tajemnice muszą pozostać ukryte przed nią tak długo, aż osiągnie pewien wiek. Tylko nie była pewna, ile to mogło być właściwie lat. Dziesięć? Piętnaście? Osiemnaście? Nie mogła się doczekać, kiedy nadejdzie jej dzień i smak „dorosłości” pozna i ona. Zamrugała szybko powiekami i skupiła się na Olafie. Czuła, że jest inny i to sprawiało, że starała się jeszcze bardziej kontrolować swoje zachowanie.
– Tym razem chodzi o postać z książki. Takiej całkiem niezwykłej… Wiesz dlaczego? Ta książka naprawdę pomaga. A główna bohaterka nazywa się …. – nagle jej słowa zostały zagłuszone przez pisk koleżanki. Na szczęście wyłącznie z zachwytu co prawda, ale jednak dźwięk rozproszył go na tyle, że nie był pewien, czy dobrze zrozumiał imię postaci, której trzecia część przygód miała wkrótce ukazać się na rynku wydawniczym. Zresztą teraz ważne było tylko to, że zwierzątko podbiło jej serduszko. Podejrzewał, że uważała je za niezwykle przyjazne małym ludziom. Takie w końcu bywają bajki dla małych dzieci, wyczarowują im zawsze takie opowieści, w których można liczyć na szczęśliwe zakończenie.
Może znowu zamyśliłby się na dłużej, gdyby naraz powietrze nie zawirowało od przeciągłego skrzeku papug w oddali. Dziewczynki, jak na sygnał odwróciły się i pobiegły w tamtą stronę. Nie miał więc czasu na zastanowienie. Pożegnał wzrokiem jedną z „gadzin” i skierował kroki do klatek, skąd dochodziły nawoływania tych barwnych ptaków. W jego ocenie niesamowicie pojętnych – miał kiedyś okazję przekonać się, jak szybko potrafią się uczyć.

„Muszę zobaczyć na własne oczy tę jaszczurkę. Poszperam w necie w wolnej chwili.” – przyrzekł sobie w duchu. Przytomniejszym wzrokiem objął najbliższe otoczenie Ogrodu i wtedy … Raptownie się zatrzymał, zapominając zupełnie o wszystkim, co zaprzątało jego umysł chwilę temu. Kątem oka dostrzegł ją wśród innych. Przynajmniej taką miał nadzieję. Chciał jej podziękować za pomoc Zuzce – w końcu wcale nie musiała tego robić. Wyglądała tego dnia na zmęczoną, a jednak nie odmówiła prośbie małej dziewczynki. Najbardziej chyba ujęła go … jej kruchość, pod którą niewątpliwie czaiła się jakaś bliżej nieokreślona moc. Czuł to. Ta siła przyciągała go do niej. Zdjął słoneczne okulary, aby mieć lepszy widok. Tak, niewątpliwie zbliżała się do niego.

Nie była jednak sama. Towarzyszyła jej równie wysoka, ale trochę starsza kobieta. Siostra? Przemknęła mu ta myśl przez głowę, bo łączyło je pewne podobieństwo w rysach twarzy, figury, sposobie poruszania się. Szły obok siebie, obydwie niezwykle piękne. Zajęte rozmową. Dużo by dał, aby dowiedzieć się o czym tak rozprawiały z uroczymi uśmiechami na swoich delikatnych obliczach. Słońce oświetlało ich sylwetki od tyłu, nadając im jakiegoś magicznego blasku. Przypominały mu Anioły, które nagle zeszły z niebios, aby wypełniać swoje "powinności" wobec ludzi. Chciał jak najszybciej przywitać się z nimi i poznać bliżej towarzyszkę Meli. Musiał jednak najpierw odnaleźć dziewczynki. Miał nadzieję, że jednak zostanie zauważony – podniósł wysoko rękę i pomachał nią energicznie. Potem szybko się odwrócił i odszedł.

„Od dziś kocham papugi najbardziej ze wszystkich ptaków” – obiecał sobie zmianę poglądów po tym, jak ujrzał Zuzkę i Majkę przy klatkach. Fakt, że paleta kolorów ptasich strojów zasługiwała na podziw. Szczególnie w oczach kobiet - nawet tych bardzo małych. Tylko, że nigdy nie było wiadomo, jak długo może on potrwać. Zachwyt pojawiał się znienacka i znikał równie szybko. Trudno było go utrzymać dłużej, niż kilka chwil. Czasem obserwował zachowania innych dzieciaków i coraz częściej dochodził do wniosku, że te małe żywiołowe postacie są z innego świata. Nie nadążał za nimi. Taka była prawda.
- Zuzka, a może wrócimy do jaszczurek? – zaproponował znienacka.
- Eeee … nie, tu jest ciekawiej – odezwała się, nie odrywając wzroku od jakiegoś większego ptaszyska.
- Majka, a może ty chciałabyś zobaczyć raz jeszcze bohaterkę tej książeczki? – postanowił się nie poddawać, tylko zmienić taktykę.
- Cziczi? – Majka „złapała przynętę” i na moment oderwała wzrok od ptaków. – Nie, jednak też podziękuję – odpowiedziała i powróciła do papug.

„No, masz … i co mam teraz zrobić?” – zmartwił się brakiem planu. Ten stan smutku szybko na szczęście rozproszył dźwięk słów i delikatny dotyk, który poczuł na ramieniu. Mela najpierw przywitała go serdecznie, a potem zaczęła mu przedstawiać tajemniczą nieznajomą. Na tych komunikatach pragnął skupić się najbardziej. Musiał przecież dowiedzieć się o niej czegoś więcej. Od chwili, gdy ją zobaczył w promieniach jesiennego słońca, jakaś struna drgała wciąż w jego sercu i umyśle. To uczucie nie było mu znane i aż zabrakło mu na moment tchu. Wzruszenie odebrało mu na ułamki sekund jasność umysłu. Jeszcze bardziej zaczął się obawiać. Najbardziej tego, że ta kobieta nie zwróci na niego uwagi lub – co gorsza, dostrzeże w jego oczach dotychczasową „płytkość” relacji z płcią przeciwną. „Ciążą stare grzeszki, co?” – sumienie nieoczekiwanie poderwało głowę i nie dawało o sobie zapomnieć.

- Ach! Cóż za wspaniała niespodzianka! – wykrzyknął tylko teatralnie, aby zwrócić swoim zachowaniem zainteresowanie Zuzki. Czuł, że „odsiecz” ze strony wnuczki jest mu teraz wręcz niezbędna. W końcu więzy krwi coś powinny i dla niej znaczyć, czyż nie? Miał taką nadzieję.
Nie zawiódł się. Dziewczynka widząc swojego „żołędziowego Anioła” – bo taki przydomek zyskała młodsza z kobiet od dnia poprzedniego – oderwała się od papug i uradowana zawisła jej na szyi. Dobiegł go jeszcze przenikliwy pisk, aż ponownie zabolały go uszy. Mimowolnie wykonał ruch, aby ochronić te swoje wyjątkowo wrażliwe na dźwięki części ciała. Nie uszło to uwadze starszej z kobiet, która na ten gest lekko się uśmiechnęła. „Pierwsze lody” zostały przełamane. Potem, nie wiadomo kiedy, minęły dwie godziny.

Dostrzegł, że dziewczynki powoli traciły siły. Należało więc pomyśleć o zakończeniu sobotniej wycieczki. Olaf czuł się rozdarty. Sam odczuwał pewne zmęczenie, a jednocześnie pragnął pozostać dłużej w towarzystwie Olimpii. Jak się okazało nie starszej siostry Meli, a matki. To zwiększało szansę na kontynuowanie znajomości. Byli bardziej zbliżeni wiekiem, mogli mieć podobne doświadczenia życiowe – zauważył, że nie nosiła obrączki, tylko drobny, wręcz skromny pierścionek na serdecznym palcu lewej ręki. Liczył, że ten dzień nie zakończy tworzącej się relacji. Chciał więcej.


Miała świadomość jego zewnętrznej atrakcyjności, a także i tej … wewnętrznej. Na początku była trochę zła na córkę, że nie zdradziła jej prawdziwych motywów wspólnego wyjścia. Potem jednak obecność rezolutnej wnuczki Olafa i jej koleżanki osłabiła tę emocję. Z każdą minutą wspólnego spacerowania po Ogrodzie przekonywała się też do mężczyzny. Mimo początkowych obaw nie miała poczucia, że stosuje jakieś „tanie chwyty”, aby ją poderwać. Nie dla niej samej oczywiście, tylko tak bardziej chyba dla … sportu.

Zdarzało się jej poznawać podobnych facetów. W ich źrenicach można było dostrzec, że mimo upływających lat, wciąż mają tą samą - niezrozumiałą potrzebę. Udowadniania sobie i innym, że ich urok wciąż działa na kobiety. Nie szukała takich znajomości. A może wciąż nie była gotowa na żadne. Choć coraz częściej dokuczało jej poczucie osamotnienia. Nie była do tego stanu przyzwyczajona. Potrzebowała towarzysza podróży. Kogoś, przy kim mogłaby swobodnie się czuć, wyrażając swoje opinie lub opowiadając o swoich planach. Bo takowe znowu miała. Dość ambitne zresztą.

Do niedawna traktowała pojawiające się w jej życiu zmiany, jako karę. Nie wiedziała co prawda, z jakiego powodu miałaby ją otrzymać od losu, ale … z odczuciami trudno było walczyć. Za dużo spraw poszło nie tak. Inaczej je sobie wymarzyła. Ukochane mieszkanie przestało cieszyć, choć nadal lubiła do niego wracać, by odnajdywać tam kojącą, ale ulotną obecność Piotra. Praca, którą sobie wybrała, zaczynała coraz bardziej męczyć. A przecież do emerytury pozostawał jeszcze całkiem pokaźny „szmat czasu”. Wizja tkwienia w tym samym miejscu przez kolejne lata, a może i kolejną dekadę jej życia, przerażała. Nieznane pociągało.

Z bilansem coś było jednak nie w porządku. Ciągle coś w nim się nie zgadzało, przynosząc kolejne zaskoczenia. Miała nadzieję, że te najistotniejsze sprawy ułożą się już niedługo. Była gotowa zaryzykować. Tylko, czy wystarczy jej odwagi, aby iść za ciosem i zmienić także coś w swoim życiu prywatnym? Nie była tego pewna. Co prawda, niby wyczuwała, że ten spacer może być dla niej przełomowym zdarzeniem, a jednak … miała masę wątpliwości. Pytanie, czy też prośba Olafa o podanie jakiegoś kontaktu do siebie, wywołała w niej panikę. Zamarła na dłuższą chwilę, a świat jakby zatrzymał się razem z nią. Może nie trwało to tak długo. Wystarczyło jednak, by Mela zadecydowała niejako za nią, dyktując numer jej komórki. Gdy skończyła to robić, filuternie na nią jeszcze spojrzała i puściła oko.

„Jak ja ją wychowałam? Jak mogła mi to zrobić?” – kolejne pytania pojawiały się i znikały, aby ponownie o sobie przypomnieć. Zostawiła w przedpokoju jesienne półbuty i weszła do salonu. Oparła głowę o zagłówek kanapy i przymknęła oczy. Gdy to zrobiła, niemal natychmiast pojawił się pod powiekami obraz Olafa. Leciutko się wzdrygnęła na ten widok i raptownie otworzyła oczy. Podeszła do okna i przystanęła tam na dłuższą chwilę, zapatrzona przed siebie. Natura fascynowała.

Jakiś nagły impuls przywrócił ją do rzeczywistości. Odszukała wzrokiem swój notes z okładką w odcieniu butelkowej, lekko zgaszonej zieleni i otworzyła go na przypadkowej stronie. Sięgnęła po ulubiony długopis i powoli zaczęła dzielić się słowami …

z niepokojem
wyglądam przez okno
obserwując
zmagania słońca z chmurami

- Uda Ci się,
na pewno Ci się uda! -

mruczę pod nosem i …
tylko -
sama już nie wiem
komu
bardziej kibicuję
słońcu, czy sobie …

Foto: Anna Gawryszewska - Pierwszy Oficer na pokładzie projektu "Rok w Lanckoronie", a jednocześnie niezwykle wrażliwa na urok świata Kobieta, która potrafi zatrzymać 'ulotne chwile'



poniedziałek, 25 listopada 2019

w obawie przed ...

Przekręciła klucz i oparła się całym ciężarem swojego, prawie trzydziestoletniego ciała o drzwi mieszkania. Pustego – nie licząc jej osoby – na kolejne dni. Czuła się dziwnie. Nie umiała się zdecydować, jakie właściwie odczucia przeważają w jej sercu. O jej uwagę zabiegały bowiem dwa odmienne stany. Jeden sugerował smutek, drugi natomiast kusił jakąś dziwną euforią. Nie wiedziała, któremu się poddać. Oba walczyły o nią równie mocno. „Żyj tak, jakby jutro miał się skończyć świat” – nieoczekiwanie w głowie pojawiły się dawno zapomniane słowa. Kiedyś były jej mottem, a dziś?

Nagle zapragnęła wreszcie zrzucić z siebie ten ciężar niepewności oraz stresu, jaki towarzyszył jej ostatnio i zawalczyć o siebie. Od dziś, od teraz. Zrzuciła pantofle, nie bacząc na to, że przyzwyczaiły się do pieszczot jej dłoni, troskliwie ustawiających je w osobnej, komfortowej przegródce szafki na buty. Zawiesiła bezwiednie na jednym z wieszaków sweter, nie zwracając uwagi na możliwość trwałych odkształceń, których zwykle unikała. Była tak zaabsorbowana swoimi emocjami, że te kwestie straciły dla niej znaczenie. Usiadła na fotelu i odetchnęła głęboko. Przymknęła na chwilę oczy, a pod powiekami pojawiły się obrazy z ostatniej godziny. Roześmiała się spontanicznie na wspomnienie siebie zbierającej w parku żołędzie. Wychodząc z pracy była zmęczona i przygnębiona. Wtedy nic nie wskazywało na to, że ten stan zmieni się tak radykalnie i to pod wpływem zupełnie obcej dziewczynki. W sumie to właśnie dzięki Zuzi wstąpiła w nią nowa energia i chęć do życia. Postanowiła jej nie marnować. Szczególnie, że obecnie mogła ze spokojem określić siebie mianem „pani swego losu”. Od dziś mogła robić wszystko to, na co w danym momencie naszła by ją chęć.
I właśnie wtedy poczuła, że znów potrzebuje poczuć na swojej skórze ten dotyk. Zerwała się z fotela i dopadła szuflady z bielizną. Jak w transie szukała palcami znajomego materiału. Chwilę później już trzymała go w dłoni, a potem szybko upchnęła w wygrzebanej w szafie torbie wraz z kilkoma innymi akcesoriami. Przepełniała ją radość na myśl, że już wkrótce znowu przekroczy próg miejsca, które przez kilka lat było jej tak bliskie. W pośpiechu pozbyła się krępującej biodra spódnicy i z dziką satysfakcją rzuciła ją w najdalszy kąt sypialni. Nie miała żadnych skrupułów. Usiadła na łóżku i z ulgą ściągnęła rajstopy.
Niestety na niektóre spotkania w pracy była zmuszona przywdziewać taki strój. Podobno dobrze działał na samopoczucie osób uczestniczących w cotygodniowych firmowych zebraniach. „Szkoda, że nie biorą mnie pod uwagę, ustalając takie zasady” – pomyślała, ale tym razem nie gryzła się tą refleksją zbyt długo. Myślami była już gdzie indziej, w biegu zakładając świeżo uprane, ulubione jeansy. Niezależnie od pory potrafiły się do niej idealnie dopasować, a ona czuła się w nich wyjątkowo dobrze. Szybko pożegnała się też ze swoją elegancką bluzką i wskoczyła w jeden z t-shirt’ów przyozdobionych jakimś napisem. W czasach „sprzed Kamila” często zdarzało się jej nabywać jakąś koszulkę z zabawnym tekstem lub rysunkiem. Przywdziewając taki strój odpoczywała od firmowego dress code’u, który ją czasem drażnił. A może była to forma jej prywatnego protestu … Założyła kangurkę w bordowym kolorze, a na koniec wcisnęła do torby ortalionową kurtkę. Nie była pewna co przyniesie jesienny wieczór.
„Lepiej być przygotowanym na wszystko” – pomyślała i znowu spontanicznie się roześmiała. Zamknęła drzwi, a klucz umieściła w zapinanej na suwak małej kieszonce. W pierwszym odruchu chciała podjechać samochodem, ale potem doszła do wniosku, że nie ma ochoty tracić czasu na szukanie dogodnego dla pojazdu miejsca. Szczególnie, że odległość nie była w sumie aż tak wielka. „Krótki spacer i będę na miejscu. Chyba, że złapię jakiś autobus” – rozważała, zjeżdżając windą w dół. Szczęśliwie droga wiodła w tym samym kierunku, więc miała czas, aby podjąć ostateczną decyzję. Nigdzie przecież się jej nie spieszyło. Nieoczekiwanie ta świadomość sprawiła jej przyjemność. Uśmiechnęła się do siebie. Wyszła z bloku i pomaszerowała przed siebie. Chwilę później w zasięgu jej wzroku pojawił się autobus. Wybór sposobu dotarcia na miejsce nasuwał się więc sam.
Droga człowieka i maszyny przecięła się w tym samym momencie, nie wymagając od żadnego z nich specjalnego dopasowania. W środku pozostało kilka wolnych miejsc. Poczuła, że jednak musi choć na chwilę usiąść. Z wrażenia, że znowu robi coś pod wpływem impulsu, przezwyciężając wypracowaną przez ostatnie trzy lata przewidywalność. Kamil lubił mieć wszystko zaplanowane i nienawidził wręcz  „spontanu”. Niemal histerycznie reagował na wszelkie zmiany, które zaburzały jego ustalony porządek dnia. A ona, nie wiedzieć czemu zgodziła się funkcjonować jak on. Stworzyła sobie własny scenariusz i trzymała się go uparcie, nie zdając sobie sprawy, jak wiele traci z życia. Słowa przyjaciółki – z którą notabene coraz rzadziej się spotykała – że zaczęła działać jak automat, kwitowała zwykle prychnięciem i odpychała od siebie jak najdalej. Teraz natomiast uświadomiła sobie bezsens własnego zachowania ze zdwojoną siłą. Zdecydowanie należało przeredagować swoje życie. Dziś, teraz, już. Była z siebie dumna, że właśnie to robi. Uśmiech ponownie ozdobił jej twarz.

Był zmęczony. Dobrze, że tym razem udało mu się przed 19.00 wyrwać z biura. Marzył, aby wreszcie zdjąć z siebie marynarkę, koszulę oraz krawat i wygodnie umościć się na kanapie, odpalając telewizor. Myśl, że w lodówce czeka na niego zimne piwo, dodawała otuchy. Miał mieszkanie tylko dla siebie, co oczywiście miało swoje minusy – szczególnie, gdy wspomniany sprzęt świecił pustkami na półkach, bądź dla odmiany straszył widokiem sera zmieniającego barwę jak kameleon lub jakiegoś warzywa, które nie wiadomo kiedy zmniejszyło radykalnie swoją objętość. Trzeba jednak przyznać, że te sytuacje zdarzały się coraz rzadziej.
„Jutro trzeba będzie znowu wybrać się na jakieś zakupy” – pomyślał w chwili, gdy autobus zatrzymał się na jednym z przystanków. Usłyszał, że drzwi się otworzyły, a potem ktoś lekko otarł się o jego kolano, sadowiąc naprzeciwko. Dopiero jednak po dłuższej chwili oderwał wzrok od widoków za szybą i beznamiętnie zwrócił twarz w stronę ‘intruza’. Nie przewidział, że poświęci postaci więcej uwagi, niż zwykle w takich sytuacjach i że będzie świadkiem fascynującej przemiany, dokonującej się na jego oczach. Twarz nieznajomej mu kobiety, rozświetlił bowiem nagle  uśmiech – jeden z piękniejszych, jakie zdarzyło mu się ostatnio oglądać. Zapatrzył się, tracąc na jakiś czas kontakt z rzeczywistością. W pewnej chwili nieznajoma złapała leżącą na jej kolanach torbę i skierowała się do drzwi. Z zaskoczeniem, ale i ulgą stwierdził, że to również jego przystanek. Wysiadł w ślad za nią i pozwolił nieznacznie się wyprzedzić. Chciał na nią popatrzeć, nie zwracając na siebie uwagi.
Kobieta poruszała się z jakimś hipnotyzującym wdziękiem, mimo niesionej na ramieniu torby, z której machał do niego zawadiacko kawałek materiału. Bez trudu domyślił się, dokąd zmierza. Nagle poczuł, że ma ochotę zrobić to samo. Mieszkał niedaleko, więc w krótkim czasie mógł pojawić się w tym samym miejscu.
„Może to niezły pomysł. Kanapa wszak może poczekać” – uśmiechnął się do własnych myśli i przyspieszył kroku. Piątkowy wieczór zaczął jawić się w innym świetle.

Z przyjemnością obserwował jej ruchy. Kiedyś musiała bywać tu częściej. „Może to jak jazda na rowerze. Tego się nie zapomina, choć czasem brakuje kondycji” – pomyślał, po czym skupił się na sobie. On też dawno tego nie robił, choć kiedyś sprawiało mu to wiele przyjemności. Nie mówiąc już o medalach, które przywoził z kolejnych zawodów. Nagle wyobraził sobie, że znowu w nich uczestniczy i z zapałem zwiększył obroty ramion. Odległość od kolejnej ścianki malała i już wkrótce należało zrobić nawrót, maksymalnie wykorzystując atuty twardej powierzchni. Oczywiście w czasach, gdy walczył o czas. Teraz nie musiał z nikim rywalizować, ale odczuwał jakąś irracjonalną potrzebę, aby dać z siebie maksimum – jak kiedyś. Wspomnienia podniosły poziom adrenaliny, pod wpływem której wystrzelił jak z procy, testując własną wytrzymałość. Kolejne metry pokonywał w jakimś dziwnym amoku, odliczając w ciszy kolejne pięćdziesiątki. Postanowił nieoczekiwanie zmierzyć się z jednym z bardziej wymagających dystansów. Czuł, jak woda wyciąga z niego całe znużenie dzisiejszym dniem, a może nawet tygodniem. W pewnej chwili zaczął być niemal wdzięczny nieznajomej kobiecie. Gdyby nie ten machający do niego z jej torby kawałek ręcznika, leżałby pewnie lekko podchmielony na kanapie, kontemplując swoją samotność. Gdy „pękła” ostatnia odliczana w myślach pięćdziesiątka zatrzymał się i głęboko odetchnął.
Owszem, odczuwał ogromne zmęczenie, ale to uczucie było zupełnie inne niż to, które towarzyszyło mu w drodze do domu. Było w jakimś stopniu nawet przyjemne i oczyszczające. Postanowił zrobić sobie przerwę i odpocząć w pobliskim jacuzzi. Po chwili już zmierzał w tamtą stronę. Miał chyba dziś fartowny dzień, bo siedziała w nim tylko jedna osoba. Była więc szansa na prawdziwy relaks. Dopiero gdy wszedł do ciepłej wody zauważył, że osobą dzielącą z nim tą niewielką w sumie przestrzeń, była kobieta z autobusu. Zdjęła czepek i jasne włosy ciasno przytuliły się do jej głowy. Miała przymknięte powieki i ten sam tajemniczy uśmiech na twarzy. Wyglądała na szczęśliwą, choć on miał niejasne wrażenie, że to ulotny stan. Utwierdził się niemal w tym przekonaniu, gdy nagle otworzyła oczy. Na ich dnie czaił się jakiś smutek. Chwilę później kobieta wyszła z wody.

Opuściła szatnię i skierowała się do holu. Wzięła do ręki suszarkę, aby odpowiednio zadbać o swoje niesforne blond kosmyki. Domyślała się, że już niedługo wpadnie w objęcia jesiennego wieczoru. Należało więc odpowiednio przygotować się na to spotkanie. Wkrótce naciągała ponownie swoją ulubioną kangurkę, przykrywając ją dodatkowo zabraną kurtką. Sprawdziła zawartość torby i poszła w kierunku wyjścia. Jej obawy okazały się niestety słuszne. Za drzwiami przywitał ją dość porywisty wiatr, którego zimny dotyk wzbudził w niej dreszcze. Odruchowo objęła się ramionami, zastygając na kilka sekund. Zaciągnęła wyżej suwak, poprawiła kaptur i ruszyła przed siebie.

Stał przed budynkiem i czekał aż wyjdzie. Nie był pewien, dlaczego to robi, bo przecież zupełnie jej nie znał. Zobaczył ją tego wieczoru pierwszy raz. Nie zamienili ani jednego słowa, więc nie miał pojęcia, kim właściwie jest. Odpalił papierosa, ale zrobił to, aby mieć argument pozostania w tym miejscu jeszcze przez jakiś czas. Czuł irracjonalną potrzebę spojrzenia na nią raz jeszcze. Po co? Nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie – nie przychodziło mu do głowy żadne logiczne wytłumaczenie. Sam był zaskoczony własnym zachowaniem, bo od dawna nie pozwalał sobie na uleganie emocjom. Ocknął się, gdy pojawiła się na schodach. Widział, jak zadrżała pod podmuchem wiatru. Gdy tak stała przez chwilę nieruchomo, obejmując się ramionami, wydawała się taka krucha i samotna. Nieoczekiwanie wzruszył go ten widok, a w głowie – jakoś tak samoistnie – ułożyły się słowa ...


chciałbym
otulić Cię ciasno
sobą
– niczym ciepły koc
chyba wiem jak
źle znosisz
kaprysy aury jesiennej

mógłbym
rozproszyć spojrzeniem
swoim
– mam taką moc
i przegonić Twe widma
przypominające
o samotnej godzinie kolejnej

chciałbym
podarować Ci wreszcie
siebie
– choćby na jedną noc
odkryć własną wrażliwość
głęboko ukrytą
pod maską postawy biernej

mógłbym
zrobić to wszystko
ale …
obawiam się,
że takim wyznaniem
tylko Cię wystraszę …



piątek, 8 listopada 2019

pod urokiem ...

przysiadły domy
na zboczach
Lanckorońskiej Góry
jak spragnione miłości dzieci
u opiekuńczej babci na kolanach

może wspominają
jak kiedyś
tutaj się żyło
cicho rozmawiając
o kolejnych zmianach

a może tylko
w szeptach
starych drzew zasłuchane
rozkoszują się baśniowością
swojej Lanckorony ukochanej …


Foto: Małgorzata Gajos 
Zdjęcie z notatki projektu moich Koleżanek "Rok w Lanckoronie", z którymi mam przyjemność współpracować.

środa, 28 sierpnia 2019

Warto przeczytać

Dość często mówimy, że coś w naszym życiu zdarzyło się przez przypadek. Sama tak czasem twierdzę, choć tak naprawdę przecież to, co się nam przytrafia, jest niczym innym, jak wypadkową naszych własnych decyzji i wyborów. A moje w tym roku sprowadziły mnie po długich latach do … Malborka. Gdybym nie skorzystała z zaproszenia moich nowych Przyjaciół, tworzących młodą jeszcze organizację – stowarzyszenie „Wiatr Kultury”, pewnie jeszcze długo nie poznałabym osobiście Izy. I zapewne nie miałabym okazji otrzymać pewnej niesamowitej książki, którą napisała pt. „O czym się nie mówi …”


Gwoli ścisłości, jako pierwszy sięgnął po nią mój nastoletni syn, urzeczony otwartością i gościnnością Izy oraz Jej domu pełnego naprawdę przeróżnych zwierząt. Jeśli Wasze dzieci są w podobnym wieku, prawdopodobnie zauważyliście, że częściej wezmą do ręki komórkę, pilota lub pada do konsoli, niż książkę. Widok czytającego na wakacjach syna, miło mnie więc zaskoczył. Gdy zaciekawiona zapytałam Go o pierwsze wrażenia, odpowiedź była – jak to u nastolatka – bardzo krótka i rzeczowa, a brzmiała mniej więcej tak: „Fajna!”

Dziś mogę powiedzieć, że opinia mojego dziecka była słuszna, choć – jak dla mnie – zdecydowanie zbyt lakoniczna. Po przeczytaniu tej książki odczułam wewnętrzną potrzebę, aby coś napisać na jej temat. Dlaczego? Uważam bowiem, że powinno ją poznać jak najwięcej osób.

Jest to zbiór 12-stu niezbyt długich opowiadań – nie mamy zatem do czynienia z żadnym przerażającym swoją objętością tomiszczem. Głównymi bohaterami są bardzo młodzi ludzie, przede wszystkim uczniowie podstawówek i gimnazjów. Historie dotyczą ich problemów rodzinnych oraz trudnych nierzadko relacji z rówieśnikami. Tytuł jest naprawdę adekwatny, ponieważ książka porusza wiele kwestii, nie będących tematem codziennych rozmów. A szkoda. Szczególnie bowiem w młodym wieku nie jest łatwo radzić sobie z „zaszufladkowaniem” przez otoczenie i „łatką” nieudacznika, zbira, kujona, czy pedała. Trudno zareagować na obserwowaną przemoc fizyczną i psychiczną w sytuacji, gdy sami potrzebujemy akceptacji ze strony innych ludzi. Ciężko jest rozmawiać o uczuciach, tudzież targanych nami emocjach, gdy dzielą nas różnice pokoleń i borykamy się z różnymi problemami.

Nie wszyscy bohaterowie z przedstawionych historii wychodzą z nich zwycięsko, choć przeważająca liczba opowiadań ma jednak optymistyczne zakończenie. Z pewnością jednak skłaniają do refleksji. Młodym pokazują, że warto pozostać sobą i walczyć o własne marzenia oraz życie, bo ono jest jedno. Jednocześnie uwrażliwiają i uczą empatii, ukazując trochę inną perspektywę – zachęcają tym samym do zweryfikowania pewnych własnych poglądów o innych ludziach. Myślę, że niektórym mogą otworzyć oczy, bo świat nie jest czarno-biały, jak niekiedy wydaje się nastolatkom.
Tym starszym natomiast, czyli rodzicom lub nauczycielom uświadamiają, że pewne emocje i problemy dotykają każdego z nas – niezależnie od wieku i zmian zachodzących na świecie. Jakże często my – dorośli zapominamy, jak trudno sobie radzić z huśtawkami własnych nastrojów, typowych dla młodego pokolenia i bagatelizujemy pierwsze oznaki problemów, dotykających nasze dzieci. A czasem po prostu nie potrafimy otwarcie i szczerze o pewnych sprawach mówić.

Niewykluczone, że ta pozycja może stać się pewnym pomostem między starszym i młodszym pokoleniem oraz takim swoistym pretekstem do tego, aby poruszyć trudne tematy i obudzić w nas na nowo wewnętrzną wrażliwość. Przyznam się Wam, że podczas czytania miałam kilka momentów wzruszeń.

Książka wciąga od pierwszych stron. Jest napisana w bardzo fajny sposób i naprawdę dobrze się ją czyta. Czcionka jest dobrze dobrana, dzięki czemu wzrok zupełnie się nie męczy. Format bardzo poręczny, więc można spokojnie zmieścić ją w torebce, teczce lub plecaku jeśli ktoś - podobnie jak ja - lubi czytać w drodze do szkoły lub pracy.
To naprawdę piękna i mądra książka, którą powinno się umieścić na liście lektur obowiązkowych – także dla rodziców, wychowawców i nauczycieli.

Zainteresowanym podaję najważniejsze informacje:
Tytuł: „O czym się nie mówi …”
Autor: Izabela Chojnacka-Foerster
Wydawnictwo: SDK /Sprzedaż Dobrej Książki Alicja Bartosińska/
I jeszcze link do strony Autorki:  https://www.facebook.com/Izabela-Chojnacka-strona-autorska-472428412815450/ 

środa, 14 sierpnia 2019

Piosenka powinna mieć ...

Literacka część projektu pt. “Zabawa z Piosenką” o nazwie "nie PISZ do szuflady" zakończyła się z ostatnim dniem lipca 2019.



Nadesłano 112 utworów, a każdy z nich może stać się tekstem zupełnie nowej piosenki.
Wraz z całym Zespołem liczymy teraz na podobnie duże zaangażowanie w naszą zabawę Tych, którzy posiadają muzyczne talenty - to dla Nich jest druga część projektu pt. ”Ubierz Słowa w Muzykę” - ZACHĘCAM, aby kliknąć w link i poznać jej proste zasady.

A oto lista wszystkich utworów:

#utwórNR1
DLACZEGO POECI PŁODZĄ DZIECI

patrzysz losowi prosto w oczy
życie to tylko losu gra
w kontekście piękna i brzydoty
Belmonda pół - pół wajdeloty -
osamotniony oset w bzach

układasz pasjans z szans na lepsze
do lustra śmiejesz się przez łzy
z czasem czas zechce ślady zetrzeć
wystawiasz głowę nad poprzeczkę
drwisz z durnych świata...cały ty

na wiatr na deszcz wystawiasz twarz
skutki wciągają w grzęzawisko
czasem w portfelu dziury masz
los (Bóg wie za co) dał po pysku
za tomik wierszy chciałbyś mieć
własny kąt a w nim krzesło stół
i żeby ci się chciało chcieć
byś miał z kim dzielić kąt na pół

z trosk nie spowiadasz się przed nikim
topisz swój ból na szklanki dnie
starasz się pojąć świat półdziki
lecz gdy się śmieją słoneczniki
to jeszcze nie jest z tobą źle

w niejednym sercu ogień wzniecisz
w niejednej duszy zatli się
i sam przed sobą nie zaprzeczysz
ile masz wierszy - tyle dzieci
i samotności mówisz: ...nie!

na wiatr na deszcz wystawiasz twarz
skutki wciągają w grzęzawisko
czasem w portfelu dziury masz
los (Bóg wie za co) dał po pysku
za tomik wierszy chciałbyś mieć
własny kąt a w nim krzesło stół
i żeby ci się chciało chcieć
byś miał z kim dzielić kąt na pół

#utwórNR2
JA

Przedmiotowo mnie nie traktuj
Bo się zgubie 
Jak parasol czy rękawiczka 
I w biurze rzeczy znalezionych mnie nie znajdziesz 
Nie dokupisz
nie odkupisz

#utwórNR3
obserwuje

Delikatnie muskam
wrażliwe wszystko
Zamykam oczy 
Tak by nie zmącić 
Harmonii 
Melodii algorytmów 
W świetle lewitujących pyłów jak 
Gwiazdy wszechświata 
Tak pięknie wszystko jest 
Oddechem mogę zakłócić 
Ale tylko na chwile 
Teraz
Tak działa 
Beze mnie przed i po
Nieskończoność 
cisza 
Wszystko

#utwórNR4

Myślą być 
Emocją 
Nadzieja 
Choćby krótka 
Momentem 
Snem którego 
Nie pamiętasz po przebudzeniu 
A mnie tak
Odpornym na czas
Który nigdy nie wyleczy 
Rozszerzona rzeczywistością
W tle 
Być w Tobie 
w duszy Twojej 
Kiedy zechce ja
Kiedy zechcesz Ty 
Chcę mieć taka moc …

#utwórNR5
Teraz

Nie odchodź jeszcze 
Jeszcze chwila 
Zatrzymaj się - bądź i odpocznij
Tak jest cudownie teraz
Tak pewnie 
Zwyczajnie boję się jutra
Sen jak znikopis 
Strach i zwątpienie 
Nadzieja i wiara zbyt mglista
Zwyczajnie boję się jutra 
boję się jutra teraz

#utwórNR6
Granice

granice przesuwamy
nienawiść jej nie ma
niemoc i milczenie
świadomość i wiara
ból bezgraniczny 
nadzieja ostatnia
granica to wolność
dla innych światów
psychicznej wolności
czas i przestrzeń 
ciało i dusza
zaufanie ograniczone 
wiara bezgraniczna

#utwórNR7
Do Anioła Stróża

Gdybym w Ciebie nie wierzył 
Jakbyś istniał 
Gdybym nie ufał 
Jakbyś strzegł mnie
Nie mówiłbym do ciebie
Gdzie sumienie 
To dzięki mnie istniejesz
Uwierz we mnie

#utwórNR8 

Lol to ja ?
Taki miły
Szczupły zgrabny atrakcyjny
Szczery mocny uczciwy 
Prawdziwie wrażliwy 
dumny 
Żywy
oddany prawdziwy 
Empatyczny 
zdrowy 
Energiczny
A Lustro- Krzywe zwierciadło 
Milczy …..

#utwórNR9

Wszystko i nic 
Mętnia 
Rozdrażnienie 
Ból i obojętność 
Zaduma
Płacz i dno
Zło 
Wszystko i nic
nikt do mnie krzyczy 
Piłująca wszystko cisza
Światło boli
Spokój drażni 
Wszystko i nic 
A Ty tak

#utwórNR10
Ballada o czerni i bieli

Zawsze byłam czarnym kwiatem,
pogodzona z życiem w cieniu,
płatki moje karłowate,
moje liście w wybarwieniu.
A on? Także nie zachwycał,
utulony szarym płaszczem.
Miał we włosach blask księżyca
i te oczy takie jasne.

Ref. Tak jak wszystkie czarne kwiaty
spoglądałam w stronę raju
przez żywopłot rosochaty.
Czarne kwiaty już tak mają.

Gdy wyciągnął po mnie rękę,
szepnął tylko jedno słowo,
tak namiętne i tak piękne,
że zrodziłam się na nowo.
Nawet jeśli kłamstwem było
tamto słowo darowane,
tak cudownie zakwieciło,
że zostałam z nim do rana.

Ref. Tak jak wszystkie czarne kwiaty
chciałam poznać przedsmak raju
czułe słowo, czuły dotyk, 
Czarne kwiaty już tak mają.

Rozświetliłam czerń zielenią
odmieniona nie do wiary,
jednym kłamstwem wszystko zmienił
ten włóczykij w płaszczu szarym.
Teraz już motyle młode,
niczym białe płaty śniegu,
lgną do moich pełnych bioder.
Innym kwiatom nic do tego.

#utwórNR11
Wiara w marzenia.

Jak złocistych drzew nagość przed bramą jesieni
tak i my kiedyś przed bramą nieba staniemy.
Każdy twarz w twarz prawdą stanie,
skłoni się nisko do ziemi,
Lecz życie na kartkach, już dawno
przed nami ktoś kiedyś spisał.

Człowiek jak jagnię zlęknione nigdy na łąkę nie wyjdzie.
Jak zając szybko przez życie nie przeskoczy.
Radość, cierpienie, nadzieje...
nic już nie jest nam obce.
I obce nie może nam być piękno tego świata.
Może ktoś kiedyś koło mnie
zatrzyma się chociaż na chwilę...
A wtedy pozna tę tajemnicę,
Tajemnicę miłości stworzenia.
I żyć będzie wiecznie, w chwale niebieskiej
I zawsze będzie spełniał marzenia.

Bo życie to wyścig szczurów, nieustanna walka o miejsce,
być może miejsca w nim dla mnie już nie ma.
Z losem się trzeba pogodzić, co nie znaczy, że mamy mu ulec...
więc gdy brakuje Ci czasu na miłość.
Gdy nie masz go nawet na życie..
Stań prosto i nie bój się marzyć.
Nawet gdybyś marzyć miał skrycie.

#utwórNR12
JURATA

jeszcze świt mglisty jak niedospanie
jakieś słowo na drogę powrotną
potem wszystko zabierze niepamięć
bury dym pozostanie i popiół
resztka nocy sufitu się chwyci
bose stopy obmyje jak fala
zbyt dyskretna by światło przemycić
zbyt taktowna by pytać co dalej

w małym domku dwa kroki od plaży
w naszych rękach świt każdy dojrzewał
siedem nocy nam musi wystarczyć
pod jabłonią dobrego
i złego

jeszcze tylko tulące nas ściany
w pokoiku którego nie znamy
i wzrok w sufit wczepiony palcami
a za ścianą ktoś w szepty wsłuchany
jeszcze szkło przewrócone na stole
lustro zbite w porywie niemocy
jeszcze wódka paląca jak piołun
pusty peron kończącej się nocy

w małym domku dwa kroki od plaży
gdzie niedawno rodziła się miłość
gdzie tak wiele się mogło wydarzyć
a zdarzyło się to
co zdarzyło

#utwórNR13

A kiedy noc okryje ziemię
swym ciemnym płaszczem
przetykanym gwiazdami
po cichu przyjdź
i przytul mnie – proszę 
tak naturalnie, po ludzku
nie siedźmy dłużej
w swych światach sami

Podarujmy sobie – jak kiedyś
odrobinę ciepła swych ciał
oraz chwilę wzajemnej uwagi
nie mówmy nic
nie róbmy nic – 
obietnice wszak
wymagają pewnej rozwagi

A my już przecież
- od dawna to wiem
nie pozostajemy jednością
i Ty i ja – to teraz dwie
odrębne wyspy
borykające się 
z tą samą rzeczywistością

Obecnie, już każde z nas
ma zupełnie inne marzenia
i krąg wspólnych znajomych 
się nie powiększa – 
brakuje chęci, a może i wiary
że możemy jeszcze
coś w sobie na nowo zmieniać

Posiedźmy więc zatem w ciszy
pod bezpieczną osłoną nocy
bez zbędnych gestów
i na przyszłość planów
cieszmy się – tak po prostu
tą właśnie wspólną chwilą
- i dajmy się życiu zaskoczyć …

#utwórNR14
Wspomnienie ostatniej jesieni

Późna jesień - ostatnia już dla nas,
szare gęsi krzyczały pod niebem.
Stopy długo brodziły w kasztanach,
już gotowe do szaleństw na śniegu.

W ciepłych dłoniach oddanie i spokój,
gdy czas srebro we włosy zaplatał.
Zwykłe życie, a my - trochę z boku,
choć najbliżsi, lecz obcy dla świata.

Wbrew nadziei, marzeniom i planom,
wczesną wiosną odszedłeś, kochany.
Pośród wspomnień na zawsze zostaną:
tamta jesień i my wśród kasztanów.

#utwórNR15
Jesienne zakręcenie

Liść nagle zerwał się z uwięzi
(w barwach jesiennych mu do blaszki),
kręcąc ogonkiem gdzieś popędził,
w locie się zderzył niemal z ptaszkiem.

Kałużę minął bardzo szybko,
źle wspominając mokry dotyk,
bo listek nie jest przecież rybką,
chociaż czasami bywa złoty.

Frunął przed siebie jak szalony,
aż spotkał krewnych i przyjaciół,
również jesiennie zakręconych,
gotowych w tańcu się zatracić.

Hałaśliwemu zbiegowisku
dzielnie wtórował wietrzny grajek,
lecz chłód-zazdrośnik zepsuł wszystko:
dmuchnął i zmroził dziką zgraję

#utwórNR16
Romans w tonacji czarno-białej

On rodem chyba z Senegalu,
przystojny miły czarny amant,
a ona z mnóstwem różnych zalet,
choć niezbyt ładna, źle ubrana.

Była bez kasy i mieszkania;
zaproponował dach nad głową,
a wdzięczność przecież nie zna granic,
więc się oddała honorowo.

Bez zahamowań racząc ciałem,
zgubiła w końcu talię osy.
On nie planował jeszcze małych,
lecz tylko mruknął coś pod nosem.

Szli kiedyś razem, była zima:
brzuch podtrzymywał stertę siatek,
a on w kieszeni ręce trzymał
i obserwował małolatę.

Rok minął, czarne dziecko rosło,
a ona jakby grubsza znowu.
On wciąż się bawił żył beztrosko,
jej mniej już było kolorowo.

Czas studiów dziwnie szybko zleciał:
on w Senegalu szuka wrażeń;
ona bez męża, z dwojgiem dzieci
powtarza: Jeszcze ci pokażę!

#utwórNR17
BOSSA NOVA NIEBIAŃSKA

1 Miałam już w życiu fart, a co? 
Na niebie chmurki z monogramem. 
Mercedes benz i dużo szmat, 
z czartem od kasyn miałam sztamę. 
Fart miałam w życiu kilka chwil 
zieloną kołdrę w Waszyngtony 
jedwabny nad kałużą most, 
kochanka, który nie miał żony.

A teraz bujam nogą w rytmie bossa novy, 
płyną mi dni spokojnie dosyć , bez pośpiechu, 
do wyjścia mam strój w szafie dawno już gotowy, 
bez kapelusza na przyjęcie nie wypada w moim wieku. 
A gdy pojawię się w końcu spóźniona 
o lat dwadzieścia, u Piotra na błoniach, 
on westchnie : przyszła wreszcie ta cholera, niech ja skonam, 
o bossa nova, niebiańska bossa nova.

2 Miałam już w życiu pech, a co? 
Debet na koncie, trzy mandaty, 
mieszkanie w bloku dosyć ciasne 
buty nosiłam nie od Baty 
Pech się mnie trzymał kilka lat, 
kochanek znalazł panią w Łodzi 
zbyt ciasny stał się kufer szmat. 
I nawet czasem kawior szkodził.

Więc teraz bujam palcem w rytmie bossa novy, 
a dni mi ciurkiem płyną, raczej bez pośpiechu, 
i na wieszaku strój na wyjście wisi już gotowy, 
bo z gołą głową na przyjęcie nie wypada w moim wieku 
A gdy pojawię się w końcu spóźniona 
o lat dwadzieścia, u Piotra na błoniach, 
on westchnie : przyszła wreszcie ta cholera, niech ja skonam, 
o bossa nova, niebiańska bossa nova.

#utwórNR18
ŚWIĄTECZNE ANIOŁY

Siedzą anioły na drzewach, 
kołyszą kule jemioły, 
Zerkają w świąteczne okna 
na zastawione stoły. 
Anioły w chłodzie i srebrze 
śpiewają kolędy cichutko, 
a w skrzydła wpięły gałązki 
świerkowe. I im smutno. 
Zerkają na białe obrusy, 
płonące zimowo świece, 
malują na szybach gwiazdy, 
i plotą z jemioły wieńce.

Zaproście anioły do domu, 
w tę noc, kiedy Bóg się rodzi,
nich siądą z nami przy stole 
z kolędą, co wszystkich godzi.
Zaproście anioły do stołu, 
niechaj nam szczęście przyniosą
i iskry niech wsypią do mleka, 
a potem na palcach, boso, 
ze skrzydłem zwiniętym w rulon 
odejdą ku gwiezdnym błoniom. 
A nam pozostawią ciszę 
i spokój wleją w dłonie.

Ref Anioły, smutne anioły 
Huśtają się na gałęziach.
I ciepło je domu przyzywa, 
choinki zielone piękno. 
Anioły, te smutne anioły, 
posadźcie je ludzie za stołem
i dajcie im biały opłatek 
niech świece świątecznie płoną. 
A każdy anioł przyniesie 
w podarku gwiazdki dwie 
jedną położysz pod obrus, 
a druga tak jak co roku, 
uśmiechnie do ciebie się.

#utwórNR19
KOCIE TANGO

Kot to jest mieszanina plam 
Bieli i nocnych cieni 
Dyskretny pan 
I gibki pan 
W białym szaliku, do ziemi 
I nosi frak ten koci pan 
A wzrok ma bardzo zielony 
W słońcu ma wąs 
I miękki krok. 
I ważne; nie ma żony!

Ref 
Więc nie myśl sobie kochany, 
Że sobie nie poradzę, 
Że łzy mnie zaleją i jutro 
rozpaczy oddam władzę. 
Więc nie myśl sobie kochany, 
Bo mam już na własność kogoś, 
me pocieszenie, ciepełko. 
No, nie patrz na mnie wrogo.


Kot swoim panem, mówią jest 
I zbywa cię miauknięciem 
Dyskretny jest 
A bywa, że 
patrzy mi w oczy z przejęciem 
I nie chce nic, co chciałbyś ty 
Ni berła, ni korony, 
Tak wierny jest 
Jak nigdy ty 
I ważne; nie ma żony.


I mówię kot, a myślę cień 
Tuż ponad miską mleka 
Ostrożny pląs 
Na strunach mgnień 
Gwiazdy, co ciągle ucieka. 
Ten koci wdzięk wystarczy mi. 
Mówisz, że to androny? 
To kocie tango 
śpiewam mu, 
Bo ważne; nie ma żony!

#utwórNR20
Spontaniczny pean …

A gdy zwątpienie, beznadzieja
oplata coraz bardziej namiętnie
gdy niespokojne stare demony
burzą nadzieje na chwile piękne
przychodzisz, by pocieszyć
tą moją strapioną duszę
twój uśmiech koi, zniewala
znów czuję, że pisać muszę

A gdy ogromne poczucie szczęścia
rozrywa niemal na strzępy me serce
gdy – choć nie umiem – chcę śpiewać
wierząc, że takich chwil będzie więcej
nadbiegasz, by posłuchać
tych moich opowieści
twój wzrok tak uspokaja
znów logiczne powstają treści

A gdy poczuję oczarowanie
jakimś podobnym duchem do mnie
gdy się zawiodę, wcześniej zaznam – 
i będę wracać do miłych wspomnień
stajesz za mną, by dodać odwagi
umocnić wiarę, że wszystko się zmieni
twój dotyk tak na mnie działa
że słowa zaczynają się czerwienić

Niejedna osoba chciałaby 
być
właśnie Tobą 
- Nieuchwytna Weno -
ja na pewno …

#utwórNR21
PIOSENKA O NIEUDANEJ PIOSENCE

Chciałam napisać miłosną piosenkę,
rzekłabym nawet piękną canzonę,
o cnym rycerzu, co prawy był wielce
i przy okazji uwielbiał żonę.
Gdy smoka zgładził, króla ocalił,
stęskniony wracał w domu pielesze.
Miała ta piosnka być słuszna bardzo
i słusznie takoż zasilić kieszeń.
Lecz kiedym z piórem w dłoni zasiadła,
splątały myśli demony wraże,
bo mi się z nagła w piosnce objawił
trzeci element: bezczelny błazen.

REF I tak choć walę głową w szarą terakotę,
choć się pogryzłam ostro z weną oraz kotem,
choć się ze wstydu zaszyłam w ciemny kącik ,
wciąż w mej piosence się rodzi trójkącik.
Taki trójkącik co ma bardzo ostre rogi,
choć wywołuje czasem uśmiech dosyć błogi,
to do piosenki nie pasuje wcale słusznej
i powoduje sensacyje w części brzusznej.
Bo przecież zdarza się czasami w trójkącikach,
że nie wiadomo już, kto kogo w mroku bzyka,
więc aby było nam bezpiecznie i wesoło,
czas może z trójkącika wreszcie zrobić koło?

II Chciałam też stworzyć romansik przepiękny,
o dwu kochankach w okowach miłości,
wyszła przypadkiem krzyżówka „Klanu”
ze sto dwudziestym odcinkiem „Kości”.
Miała ballada poprawną być wielce
i męskie serca złączyć gorące,
co się splatają gdzieś pod jaworem,
lub też na innej równi kwitnącej.
I wszystko w lekkich ramach polityki,
która pozwala na więcej niż kiedyś,
gdy wtem zza drzewa wypadła baba
i napytała piosence biedy.

REF I choć wciąż walę głową w szarą terakotę,
choć się pogryzłam ostro z mężem oraz kotem,
choć się z rozpaczy zaszyłam w ciemny kącik ,
wciąż w mej balladce powstaje trójkącik.
Taki trójkącik co ma bardzo duże rogi,
choć wywołuje czasem uśmiech całkiem błogi,
to do piosenki nie pasuje wcale słusznej
i powoduje sensacyje w części brzusznej.
Bo przecież zdarza się nagminnie w trójkącikach,
że nie wiadomo już, kto kogo w mroku bzyka,
więc aby żaden już z nas nie śmiał się padalec
czas może wreszcie z trójkącika zrobić …walec?

#utwórNR22
Poniedziałkowy blues

Kiedy w kolejny poniedziałek
sobotni zarost w lustrze widzę
i niebezpiecznie coś kołysze mnie i pcha,
w głowie ostatni brzmi kawałek
z tej płyty, której dziś się wstydzę
pytam gitarę, czy sięgnęła ze mną dna

Ref: blues, w poniedziałek tylko blues
powrót do życia, mus to mus, poranny blues.........

Za mną przydługich nocy żar
któryś tam drink, kolejny joint
w lusterku wstecznym niespokojnie lśniące gwiazdy 
w resztkach pamięci pusty gwar
palonych opon lekki swąd
i lakoniczny obraz bardzo ostrej jazdy

Ref: blues, w poniedziałek tylko blues
powrót do życia, mus to mus, poranny blues.........

Kolejna kawa nie ma smaku 
ja nie mam pytań ani snów
i nikt nie zbeszta, nie odtrąci, nie przytuli
dusza się buja, jak w hamaku
w kieszeni reszta z siedmiu stów
i stary ślad czerwonej szminki na koszuli

Ref: blues, w poniedziałek...

#utwórNR23
HISTORIA PROSTA I KRÓTKA

saksofon kaszle klarnet się śmieje
barman cię dostrzegł zaraz poleje
w szklaneczce życia dorodna piana
ranek trzeźwieje noc wciąż pijana
oto historia prosta i krótka
taniec na rurze karty i wódka
prawdy czerpane ze szklanej kuli
twój krzyk nad ranem kto mnie przytuli

a blus wciąż płynie 
na rzewnej fali
jakby nie było pytań stugarbnych
wszystko mój stary przez te gitary
przez te ich skargi

saksofon kaszle klarnet się śmieje
w kolczastych nutach krwawią nadzieje
as bije króla dama waleta
brzęczy korona jak zwykły metal
znów tak jak zawsze świtem rozmyte
bledną widoki na piękne życie
coś zatrzaskuje jedyne okno
może to wódka może samotność

a blus wciąż płynie
i ty też płyniesz
a może nawet już odpłynąłeś
kręci się kręci w rdzawej maszynie
koło za kołem

#utwórNR24
GDAŃSKI SEN

Podchodzisz do krawędzi snu,
hen. w dole czarne koty,
z gzymsu na gzyms,
przez dachy i płoty
przeskakują miękkim skokiem
sen przebiegną lekkim krokiem
i niosą miastu dobry sen
A w dole czarne koty co
z dachu skaczą wprost na dach 
przez struny światła jak skakanki
zmiatają ogonem strach,
a w lawendowych kałużach
brodzimy w złotych kaloszach
Krzyś, Weiser, Oskar i ja.

Ref
A suche ziarno frunie 
pomiędzy kryształami,
płoną nocne klepsydry,
świąteczne gwiazdy, co nad nami,
z nieba spadają 
spadają z nieba
wprost do kieliszków gdańskiej wódki
jak złote iskry kociego futra 
i noc jest znowu za krótka
i sen jest jak zawsze zbyt krótki

Tuż za krawędzią twego snu 
ptaki, pierzaści latarnicy,
latarnie jak pomarańcze, 
nad mokrym brukiem tańczą
i przeganiają swe odbicia 
z Ogarnej widmowe psy,
w sen gdański wbijając kły.
Poza krawędzią twojego snu 
z hukiem zamknięto bramy
i kogi płyną w gwiezdną dal
pod podartymi żaglami
Gdański sen przy krawędzi
ma zapach wiatru słony
i wiatru smak szalony

#utwórNR25
Pech nie trwa wiecznie

Jeszcze dzień a nam zakwitnie gwiazda,
z nieba spadnie bibułkowym makiem
okruch szczęścia, albo hen poleci 
listem skądś tam
lub wędrownym ptakiem.

Jeszcze wszystko dla nas się ułoży 
miękkim pluszem, 
rytmem w dobrym wierszu,
szorstkie deski się wygładzą, 
a na szybach się rozjarzą iskry słońca zamiast kropel deszczu.

Jeszcze tylko chwilek kilka albo tydzień,
a zaczniemy kolorowieć i wiosennieć,
zazielenią nam się myśli 
a nad ranem nam się przyśni
okruch szczęścia- maku kwiat i obłok zwiewny.

Ref
Bo przecież pech nie trwa wiecznie 
Bo nie może zamieszkać na dłużej
I choćbyś miał myśli ponure
To słońce wyjdzie po burzy. 
I choćbyś się trzymał złych myśli
To w końcu się przetrze na wschodzie
lub na zachodzie zielony błysk błyśnie 
nim słońce wieczorne zatopi się w wodzie.
Bo pech nie może trwać wiecznie
i deszcze przeminą jesienne 
Bo w życie człowieka wpisana jest tęcza
i trawy jasne i jasne powietrze
i szczęścia pełne powietrze.

#utwórNR26
Busola życia

zapisani jak kartki w przestrzeni,
zagubieni, dla siebie nie dani,
podążamy samotni na ziemi
codzienności w niewolę sprzedani

wycinamy odciski tęsknoty
i marzenia chowamy na potem,
swoją wolność wieszamy na maszty
i wielbimy jej posmak jak totem

Ref : wtedy w kieszeń zapakuj nadzieję
tylko tyle by unieść się dało
serce w takt załomoce weselej
krzyknij życiu, że ciągle ci mało... x 2

wędrujemy w codziennym szeregu
automaty bez pragnień i marzeń
tylko coś w środku rwie się do biegu
by zdarzenia pęczniały od zdarzeń

na śniadanie pijemy wspomnienia
doszukując się smaków w pamięci
do odwagi wsypując zwątpienia
by się z czasem roztańczyć, rozkręcić

Ref : wtedy w kieszeń zapakuj nadzieję
tylko tyle by unieść się dało
serce w takt załomoce weselej
krzyknij życiu, że ciągle ci mało... x 2

nie umiemy na trzeźwo bez żalu
jutra mocno przytulić rozśpiewać
tańczyć w deszczu jak na pierwszym balu
do miłości cudownie dojrzewać

tylko czasem, gdy blizny zabolą,
bezradności łza spłynie po twarzy
staniesz nagi przed życia busolą
i zapragniesz, zawołasz, zamarzysz...

Ref : wtedy w kieszeń zapakuj nadzieję
tylko tyle by unieść się dało
serce w takt załomoce weselej
krzyknij życiu, że ciągle ci mało... x 2

#utwórNR27
Dla ciebie morze

Dla ciebie morze piszę wiersz
tych kilka słów chcę ci darować
ostatnia wachta kończy rejs
wiatr w dal porywa wiersza słowa, słowa kradnie wiatr
zostawia w ustach słony smak
zostawia w ustach słony smak
na zawsze już, na zawsze
pisany wiatrem rejsu czas
pisany wiatrem rejsu czas
na zawsze

Jutro powitam domu port
poczuję ziemie pod stopami
i tylko w wierszu będziesz ty
ukryte między wspomnieniami, pozostanie wciąż
tęsknoty słony w ustach smak
tęsknoty słony w ustach smak
na zawsze już, na zawsze
zaklęty w wierszu rejsu czas
zaklęty w wierszu rejsu czas
na zawsze

Ubrani w codzienności płaszcz
w kieracie życia zaplątani
znajomy w ustach czując smak
znajdziemy cię między wersami, odczytam znów
w kolejny wyruszymy rejs
w kolejny wyruszymy rejs
i tak już będzie zawsze
bo w sercu zapisany ślad
bo w sercu zapisany ślad
na zawsze

#utwórNR28
NASZE WCZORAJ

uczepiło się wieczoru
otuliło mgłą jak płaszczem
nasze wychłodzone wczoraj
na parkowej chłodnej ławce
wysrebrzyło się od rosy
nieświadome że czas znikać
postrącało krople nocy
z pięciolinii
jak muzykę

ref.
na granicy nocy młodej
zaczepione kolcem róży
nasze wczoraj nie chce odejść
pragnie przetrwać jak najdłużej
pragnie kołem się przetoczyć
przebić się przez świt kolejny
srebrną spinką spiąć go z nocą
sierpem srebrnym

zabujało snem motylim
zaznaczyło sercem w korze
by ślad został po tej chwili
na wiekowej siwej brzozie
dobrotliwa stara kora
nadstawiła skórę białą
by ocalić nasze wczoraj
by przeżyło
by przetrwało

ref.
na granicy nocy młodej
zaczepione kolcem róży
nasze wczoraj nie chce odejść
pragnie przetrwać jak najdłużej
osadzone w tu i teraz
przekonane że jest świętem
nazbyt żywe by umierać
nazbyt piękne

#utwórNR29
W walizce

Chcesz jechać daleko, sam, z wielkim bagażem,
ja zaś będę czekać i z wolna starzeć.
Kup i dla mnie bilet, koszt to wszak nieduży,
bo łatwiej we dwoje w podróży.

Więc mnie jak koszulę zapakuj w walizkę,
ja w sweter się wtulę nie martwiąc się ściskiem
i weź mnie jak książkę na wyspę bezludną,
że brak tam słowików, to trudno.

Ref. Bo ja lubię podróże niezmiernie
plan wspaniały uknułam misternie,
koniec świata pozwiedzać też mogę,
mleczny bar potem zaś mleczną drogę.

Gdy z kluczem żurawi dotrzemy do stacji,
to wtedy nauczę cię serc nawigacji,
i na jednorożcu nauczysz się cwału,
by księżyc dogonić pomału.

Więc mnie jak koszulę zapakuj w walizkę,
w twój sweter się wtulę nie martwiąc się ściskiem
i weź mnie jak książkę na wyspę bezludną,
że brak tam słowików, no, trudno.

Ref. Bo ja lubię podróże niezmiernie

#utwórNR30
Trzej ciężko mądrzy królowie

I zebrali tobołki i kufry, 
spakowali nadzieję do toreb,
niby mądrzy tacy i nieufni,
a tak łatwo ich pognało we wtorek ,
jak dzieci za złotym lizakiem
ruszyli za gwiazdy znakiem.

I zabrali podagrę, reumatyzm,
Kacper w drodze oswajał migrenę,
niby tacy uczeni i możni,
a statyści w Narodzin scenie,
z wielbłądami i kolan bólem.
A każdy był prawie królem.

Baltazara poniosła fantazja,
gdy pakował prezenty do skrzyni,
wierzył Melchior, że jego dar cudem,
chciał Dzieciątku nieba przychylić.
Domyśleć się im nie udało,
że niebo schyliło się samo.

Wędrowali Magowie pod Gwiazdą,
nie wiedzieli, że dary ich wszystkie,
są jak złote pszczoły, wonne pyłki,
że mirrą nie otulisz kołyski.
I nie wiedzieli Magowie,
że wciąż są w drogi połowie.

I wędrują co roku od nowa,
nadal w blasku przewodniej swej Gwiazdy,
niby tacy śmieszni i brodaci,
w swej powadze z lekka niepoważni.
A z nimi i my wędrujemy
do stajni i Boga na ziemi.

#utwórNR31
PITCH BLACK

I.
ja wiem
że czujesz się dziś marnie
i myśli tylko czarne
dochodzą jak metallic black

ja wiem
że wokół tylko pustka
w poszukiwaniu lustra
gdzieś w tłumie wynajdujesz mnie

ref. barwy wzbudzają melancholię
może już dzisiaj cię uwolnię?

II.
tak tak
pozostał ci metallic
niech Bóg tu nie nawali
na połysk czerni złapię cię

i już
zaczynasz stroszyć piórka
lecz moja czarna skórka
wnet twoją zagotuje krew

ref. barwy wzbudzają melancholię
może już dzisiaj cię uwolnię?

III.
tak tak
w powiekach czarne snopy
kontrolowany dotyk
gdy czernię duszy twojej spód

nie nie
chcesz jeszcze się wycofać
lecz ja nie bywam płocha
tatuaż łzy w metallic black

ref. barwy wzbudzają melancholię
może już dzisiaj cię uwolnię?

IV.
już już
się wgryzam w nagi przegub
ty dyszysz jak po biegu
bordowa słodycz zdobi czerń

tak tak
przeciągam ostre szpony
po twojej skórze słonej
za późno zgadłeś to nie sen

ref.
wycie rozprasza melancholię
może już dzisiaj cię uwolnię?

#utwórNR32
"Zawrócona..."

Napłynęłaś mi do oczu 
Łzą wytartą dość niezgrabnie 
By rozmiękczyć moje serce 
Gdy tak stałaś nieporadnie

Krok Cię dzielił od mieszkania 
Próg oddzielał nasze treści 
Pochwyciłem Cię w ramiona 
By dać prolog opowieści

W splocie naszych ciepłych dłoni 
Czas zatrzymał się i drżał 
A ja w głowie już widziałem 
Pożar naszych głodnych ciał

#utwórNR33
"Na przekór..."

Szans straconych nie policzę 
Po liczydłach zniknął ślad 
Nie ma we mnie już goryczy 
Jest zdziwienie na ten świat

Teraz pójdę swoją drogą 
Prócz plecaka wezmę chleb
Na pokrętnych ścieżkach życia 
Zawiruje ze mną deszcz

To co chciałem już dostałem 
Była miłość istny żar 
Nie umiałem go rozdmuchać 
Więc na teraz jestem sam

Nie żałuję ani chwili 
Co dostałem? Życia dar 
Póki nogi dalej niosą 
Będę kroczył w siną dal

A u kresu tej wędrówki 
Jeśli Bóg ma taki plan 
Znów zobaczę moich bliskich 
Co ich kiedyś zabrał czas

To co chciałem już dostałem 
Była miłość istny żar 
Nie umiałem go rozdmuchać 
Więc na teraz jestem sam

#utwórNR34
nie

wytrawię jak tatuaż
twoje ślady na udach ustach
z pamięci jak fastrygę
wyjmę tamte gesty i kroki

ref. nie zostawię cię
bez cierpienia

zapomnę jak twój oddech
gładził tam gdzie gęstniało szczęście
pozbędę się natręctwa
liczenia twoich beztroskich nie

ref. nie zostawię cię
bez cierpienia

gdy będziesz ją dotykał
mój mrok odbierze ci czucie
aż do końca twoich dni
będę wpuszczać ci atrament

w nakłucia po naszych chwilach
w nakłucia po naszych chwilach

ref. nie zostawię cię
bez cierpienia

#utwórNR35
JA Z DALI

Słuchać chcą wszyscy,
Śpiewać nie chce nikt.
Wszyscy słuchają,
Nie słyszy już nikt.
Rollercoaster słów już wysiadł
I wysiedli z niego ludzie.
Nuty, słowa zagubione,
Dawno niesłyszane.
Dawno zapomniane
Słowa, nuty płyną wystraszone.
Pozostaje mi się łudzić,
Że nie będzie tego dzisiaj.

Mogę spojrzeć w dal.
Mogę ruszyć w dal.
Mogę wrócić...

Słuchać chcą wszyscy,
Śpiewać nie chce nikt.
Wszyscy słuchają,
Nie słyszy już nikt.
Wódka pełna niepokoju
(Zeszmacony zestaw słów,
Bo za dużo wczoraj tego)
Wiecznie niedopita.
Nigdy należyta
Jest odpowiedź na: Dlaczego?
Dzisiaj gdzieś poszukam snów,
Jutro świętego spokoju.

Mogę spojrzeć w dal.
Mogę ruszyć w dal.
Mogę wrócić...

Słuchać chcą wszyscy,
Śpiewać nie chce nikt.
Wszyscy słuchają,
Nie słyszy już nikt.
Są kobiety i dziewczyny.
Jest znak i strach przed nieznanym.
Bieda i na przyszłość plany.
Miłość, rozpacz, dym i płyny.
Miłość.
Rozpacz.
Dym.
Płyny.

Mogę wstąpić na dach,
Skoczyć w górę i trach!
Rozbić łeb o fasadę nieba.

Mogę też spojrzeć w dół,
W rzekę gówna i muł.
Może tam znajdę, czego mi trzeba?

Mogę wybiec na łąkę
I rozdeptać biedronkę.
Parskać przy tym radośnie, jak źrebak.

Mogę też zostać w domu
I, nie mówiąc nikomu,
Wciąż przeżuwać ten sam kawał chleba.

Mogę spojrzeć w dal.
Mogę ruszyć w dal.
Może wrócę.
Może nie.

#utwórNR36
O nadziei do pana O.

Nadziejo ty głupiutka, w sukience czerwonej,
nie musisz być tuż obok,trzymać nas za rękę,
byle z wiatrem od sadu szept twój nas doleciał,
i byś wierzyć nam dała: jutro będzie piękniej.

Ty nadziejo niemądra, w znoszonych bamboszach,
dreptać wkoło nie musisz z miną zatroskaną,
bylebyś chciała nocą szronem namalować na szybie
jasne słowa: będzie lepiej rano.

Możesz się nawet ukryć na najwyższej wieży,
gniazdo tam ciepłe uwić lub zamieszkać z drozdem,
bylebyś, gdy znów spłyniesz z ciepłym, letnim deszczem,
umiała nas przekonać, że znów będzie dobrze.

Nadziejo niezbyt lotna, przyjaciółko bardów,
nie musisz być tuż obok, na odległość ręki,
bądź choć tam, gdzie cię kiedyś sam Bułat zapisał
- w kilku słowach i nutach rosyjskiej piosenki.

#utwórNR37
Czułość

Każdej nocy, jak ćma, do ust żaru frunie,
głaszcze dłonią uśmiech na twej twarzy mapie. 
Choć łka cicho, grając nokturn na pękniętej serca strunie,
to utulić jej niestety nie potrafię.

Nie wiem sama, skąd się wzięła we mnie ona.
Przyleciała kiedyś z wiosny tchnieniem może?
I wyrywa się do ciebie co wieczora, nieproszona,
aby żebrać o jałmużnę twoich spojrzeń,

Wciąż tłumaczę jej: tak nie wypada, wybacz,
lecz czy zdołam ją przekonać? Sama nie wiem,
bo ucieka z każdej klatki i kajdany wszystkie zrywa, 
moja czułość, którą czuję wciąż do ciebie.

#utwórNR38
Miejsce zapomniane

Szara chandra rankiem człapie w mokrych liściach,
szczęścia krzty nie dojrzę, bowiem wokół mgliście.
Znów się skrada pod drzwi blada z chłodu zima,
więc wyjadę jutro, aby zmienić klimat.

Gdzieś w szczęścia okolicach
jest miejsce zapomniane.
Tam skwery, i ulice
i pary zakochane.
Wiatr gamę w dłonie złapał
i wrzucił w katarynkę.
Przez cały rok bzu zapach
unosi się nad rynkiem.

Spakowałam ciepłe palta, ciepłe słowa,
ciepłe wiersze, ciepłe kapcie i samowar.
Mam miejscówkę na najbliższą paralotnię,
rankiem ruszę tam, gdzie ciepłą mam samotnię.

Gdzieś w szczęścia okolicach
jest miejsce zapomniane.
Tam skwery, i ulice
i pary zakochane.
I słowik się pałęta
w lilakach i jaśminie,
na co dzień i od święta
czas z wolna obok płynie.

#utwórNR39
zanim brzask

kochajmy się póki czas
zaraz świt nas zgoni z chmur
zaraz sny opadną w deszcz
zbudzi nas tramwajów śpiew
w radiu nowa porcja bzdur
więc kochajmy się nim brzask

ref.
gdybym miała trawy źdźbła
wypijałabym cię bez wytchnienia
rosą bywasz kiedy ja
patrzę jak wysychasz w dnia promieniach

gdybym mogła twoich warg
czuły dotyk poczuć znów przez chwilę
rozkwitałabym jak kwiat
co dla ciebie płatki swe rozchyla

kochajmy się tak by w noc
rozkołysać srebrny nów
odrzucimy zasłon stos
ciała stopią się jak wosk
a westchnienia zamiast słów
będą miały zaklęć moc

ref.
gdybym miała trawy źdźbła
wypijałabym cię bez wytchnienia
rosą bywasz kiedy ja
patrzę jak wysychasz w dnia promieniach

gdybym mogła twoich warg
czuły dotyk poczuć znów przez chwilę
rozkwitałabym jak kwiat
co dla ciebie płatki swe rozchyla

będziesz kochał mnie jak deszcz
aksamitny ciepły szloch
ja cię przyjmę ty mnie weź
na nieznane szczyty nieś
tam gdzie ustępuje mrok
i spełnienia czeka dreszcz

ref.
gdybym miała trawy źdźbła
wypijałabym cię bez wytchnienia
rosą bywasz kiedy ja
patrzę jak wysychasz w dnia promieniach

gdybym mogła twoich warg
czuły dotyk poczuć znów przez chwilę
rozkwitałabym jak kwiat
co dla ciebie płatki swe rozchyla

#utwórNR40
Popioły wnętrzom wydarte

posypały się kasztany na warszawski bruk
nasączyły się zapachem mokrych traw
tak jak zawsze w stronę Wisły schodzę wolno w dół
tak jak zawsze lecz tym razem idę sam
nie zaglądam ludziom w oczy drażni mnie ich śmiech
w swoje nie chcę też zaglądać no bo nie
zostawiłem w przechowalni swój wczorajszy dzień
przysłoniłem okiennice czarnym snem

ref.
coś tli się wciąż coś się dopala
na zgliszczach łatwopalnych dni
a popiół ten jest zwykłym żalem
wydartym z wnętrza aż po krzyk
a popiół ten jest zwykłym żalem
wydartym z wnętrza aż po krzyk

chłopak ściska swą dziewczynę gdy mijają mnie
śmiechem bramy jej otwiera w inny świat
sięga uczuć na wysokość mazowieckich drzew
i wypełnia własnym wiatrem jakoś tak
wzrok odwracam i przemykam tak jak bym się bał
lecz po chwili powstrzymuję ślepy bieg
jakaś siła za łeb ciągnie żeby wrócić tam
i przypomnieć własne wczoraj na ich tle

ref.
coś tli się wciąż i coś dogasa
opóźnia się kolejny świt
gapi się z lustra pysk Judasza
co uparł się w milczeniu pić
gapi się z lustra pysk Judasza
co uparł się w milczeniu pić

#utwórNR41
Jakże tam trafić?

Zielone progi chaty omszałej,
w dalekiej, cichej mglistości mlecznej.
Jakże tam trafić nie myśląc wcale,
że nie ma drogi do niej bezpiecznej?

Jakże tam trafić przez niebo chmurne,
prowadząc Ciebie wpół przytomności,
gdy przeszkadzajki, te echa durne,
śmieją się głupio z naszej nagości?

Ukryte w szorstkich trawach tęsknoty,
tak te krzykliwe, jak te nieśmiałe,
splecione wspólnie w jeden sznur złoty,
w zielone wiodą progi omszałe.

A gdy staniemy na progu wreszcie
i mgła się skropli tuż pod rzęsami,
to co zostanie po nas, zabierzcie!
Wszystko co cenne ze sobą mamy!

#utwórNR42
Kołysanka, zaśpiewajka

Dzień kolejny zamknął okna,
noc drzwi otworzyła,
to już chyba pora dobra,
bym Ciebie uśpiła.

Kołysanka, zaśpiewajka,
wiosenna deszczowa,
niechaj Ci się przyśni bajka,
taka całkiem nowa.

Niech w tej bajce będą sami,
ludzie uśmiechnięci,
z których każdy jest uczciwy
i ma dobre chęci.

I niech ciepłe tylko słowa
szepczą Tobie wszyscy,
taka bajka całkiem nowa,
niechaj Ci się przyśni.

Kołysanka, zaśpiewajka,
wiosenna deszczowa,
do niej nuty super grajka,
wierszokletki słowa.

#utwórNR43
Jesienna opowieść

Ciche strofy, barwne liście
i kasztanów pełen koszyk,
a za piecem grają świerszcze ...
Opowiadaj jeszcze, proszę.

Sunie księżyc za księżycem,
dach blaszany śpiewa deszczem,
w oknach palą się gromnice.
Opowiadaj, proszę, jeszcze!

Zawładnęła jesień światem,
złotem się na ścieżkach składa.
Powrócimy tutaj latem,
ale teraz, opowiadaj!

#utwórNR44
Gość nocy.

Gość nocy, czarny motyl,
Skrzydłami z błyszczącej satyny
Cień kładzie powoli i cicho,
Na twarzy samotnej dziewczyny.

Przypływa szelestem złowieszczym,
Gdy ona w poduszkach się gubi.
W jej piersi białe twarz wtula chmurną,
Całuje, lecz nic jej nie mówi.

Satyna opada na drżące ramiona
Tej co się bronić nie umie.
On niesie ja w taniec ku blasku księżyca,
A ona nic nie rozumie.

I wiedzie ją w chmury,
Chłód pieści jej ciało,
Lecz oczy jak węgle dwa płoną...

On kwiat bierze w dłonie
I płatki rozchyla
I nektar łapczywie zeń spija...

A kiedy poranek gra pierwszą piosenkę,
On żegna swą lubą bez słowa.
Odpływa po cichu w swój świat gdzie nikczemnie
Pod płaszczem nocy się schował.

#utwórNR45
Arlekin

dlaczego płaczesz Arlekinie
po co ci smutek pełen łez
on przeminie jak obraz w kinie
droga do szczęścia otwarta jest

nie musisz przecież tylko się śmiać
bo wiesz że ona tak kocha ciebie
więc pokaż jej pogodną twarz
chociaż ze szmatek serce masz

ref.x 2
każdy widzi co chce
zachłanne ręce wyciąga swe
porywa okruchy szczęścia innym
najczęściej tym niewinnym

gdy jesteś smuty albo zły
to boli serce wiesz dobrze ty
dziś jest dzień który przeminie
jak obraz szczęścia w niemym kinie

nie musisz przecież w rozpaczy trwać
wystarczy tylko serce swe dać
pokazać jej pogodną twarz
symbol miłości co w piersiach masz

ref.x 2
każdy widzi co chce
zachłanne ręce wyciąga swe
porywa okruchy szczęścia innym
najczęściej tym niewinnym

#utwórNR46
nad potokiem w Karpaczu

jest za zielonym szczytem kolejny szczyt
a co za nimi nie wie tego nikt
tam zagubiony przysiadł na zboczu duch
ten co rozpalił płomień szczęścia w nas

ref.
szemrze potok o kamieniu 
nad którym z gitarą siedzę ja
gdzie jest ma miła co śpiewam o niej
tęskną melodię serce gra

nie zapomnę błękitu nieba
wiatrem świerków rozkołysanych
płomiennych twoich szarych oczu
i wspólnych chwil spędzonych w domu

jest w moim życiu kolejny dzień
gdzie w myślach moich rozkwita sen 
tak bardzo chcę by duch pozostał w nas
ten co płomienną miłość w sercach nam dał

ref.
szemrze potok o kamieniu 
nad którym z gitarą siedzę ja
gdzie jest ma miła co śpiewam o niej
tęskną melodię serce gra

nie zapomnę błękitu nieba
wiatrem świerków rozkołysanych
płomiennych twoich szarych oczu
i wspólnych chwil spędzonych w domu

#utwórNR47
Ciuchcia

spakujemy walizki założymy plecaki
ruszymy w Polskę tak zwyczajnie dla draki
wsiądziemy do ciuchci co kiedyś tak gnała
ja z marzeniami i dziewczyna z gitarą 
co będzie śpiewała

będziemy przez okna podziwiać widoki
śmiejąc się wciąż radośnie wsłuchani w stukoty
kół wagonu na żelaznym szlaku pod parą bez końca
buźki jak zawsze na luzie 
zwrócone do słońca

jak przyjdzie ochota wysiądziemy na peronie
siądziemy na ławkach gdzie śpiewają ptaki
otworzymy plecaki wykrzyczymy słowa pełne radości
bo ciuchcia pod parą nas przywiozła
na stację miłości

#utwórNR48
Myśl rozmarzona

spłynęła w ciszę szmerem wiatru
ciepłymi kroplami letniego deszczu
zadrżały pieśnią mury domów
w szumie ulicy czasem się znajdzie
na wiele pytań prawdziwą odpowiedź?

stąpa kot cicho po chodniku
leniwie mrużąc oczy w słońcu
mama z dzieckiem w wózku
przebiega jezdnię po skosie
wygrała dzisiaj los szczęśliwy

przez skrzyżowania naszych dróg
przechodzą myśli roztrzepane
zajęte zwykłym o szczęściu marzeniem
pytam się tobie czy ty jesteś?
mego serca przeznaczeniem?

#utwórNR49
Wiara i męstwo

są w każdym życiu różne dni
jest czasem smutek radość i łzy
bywa że ziemia ucieka spod stóp
bądź optymistą przyj zawsze w przód

bo juź nadchodzi lepszy czas 
wiosna rozkwita piękna w nas
wystarczy tylko człowiekiem być 
pomóc bliźniemu godnie żyć

podziel z innymi bochenek chleba
przytul do serca kogoś gdy trzeba
zadbaj o dziecko by nie płakało
daj grosz biednemu choć sam masz mało

zmów modlitwę żarliwą za chorego
nawet za tego co nie znasz jego
niech zmartwychwstanie w nas człowieczeństwo
prawość i dobroć to nasze zwycięstwo

#utwórNR50
Zaginiona na Fb

proszę nie wysyłaj mi pustych kopert
z duchami słów niewidocznymi
ze stemplami twoich czerwonych ust
miłości tak spragnionymi

nie wysyłaj mi więcej postów na facebooka
głuchaczy natrętnych na telefonie
jeśli chcesz mi coś powiedzieć to przyjedź
oddaj mi siebie w me dłonie

ref 
zgotuję tobie powitanie
z błękitem nieba na dzikiej plaży
ukryję przed żarem słońca
w pokoju naszych marzeń

wieczorem zapalę świece
zaproszę do tańca we dwoje
a ty mi daj tylko siebie
gdy dzień zamknie podwoje

jak zawsze jesteś w innym świecie
gdzieś na fejsie gdy ciebie poszukuję
znów przysłałaś mi pustą kopertę
na której zapach twój odczytuję

tak bardzo pragnę przytulić ciebie
odebrać telefon z twoim głosem
nie wysyłaj mi więcej pustych kopert 
o to jedno ciebie proszę

ref 
zgotuję tobie powitanie
z błękitem nieba na dzikiej plaży
ukryję przed żarem słońca
w pokoju naszych marzeń

wieczorem zapalę świece
zaproszę do tańca we dwoje
a ty mi daj tylko siebie
gdy dzień zamknie podwoje

#utwórNR51 
Autobus

Ten autobus wiózł jej
Smętną twarz,
Jej sukienkę,
Jej kolor włosów,
Kapelusz i długi płaszcz.
Wiózł też
Jej piękne oczy.
To był moment,
To było światło czerwone,
Ale on zobaczył
Ją przez chwilę
I pokochał
I oszalał
I przemienił się w deszcz.
A autobus odjechał
No i tyle.

#utwórNR52
Czy ja Ciebie kiedyś dogonię?

Biegłam z wiatrem, a może pod wiatr,
Szum okrutny napierał na skronie.
Ty gdzieś jesteś, daleko za mgłą,
Czy ja Ciebie kiedyś dogonię?

Płacz mnie dopadł i walił się świat,
Przez sen czułam na piersiach Twe dłonie.
Wewnątrz pali piekący mnie żar,
Czy ja Ciebie kiedyś dogonię?

Jeszcze nie wiem gdzie zmierzam i jak
Mam to zrobić, gdy myślisz wciąż o niej.
Tak mi smutno, tak Ciebie mi brak,
Czy ja Ciebie kiedyś dogonię?

#utwórNR53
Już nie...

Rozpłakała się dusza w człowieku,
Który życia spokojnego zapragnął.
Zapaliły się łzy w oczach jego,
Smutek wielki całą ziemię ogarnął.

Rozchyliły się korony w drzewach
I uniosły chude ręce ku niebu.
Stanął czas, zamilkł wędrowny śpiewak,
Cicho zawył głodny pies na drugim brzegu.

Czy ten klimat nie jest także tonie znany?
Kiedy budzisz się, sam nie wiedząc po co,
Wiesz, że wszystko ci już odebrano,
Pragniesz tylko mieć wreszcie święty spokój.

Stary bard powędrował pustą drogą,
Niósł na plecach swoją wielką niewiadomą.
W dali świt, co się budzi dla nikogo,
Różowawą piosenką niedośnioną.

Rzeki prąd kamieniste brzegi gładzi,
Cichy świat nie wie chyba, że wciąż śpi.
Nikt już nawet nie próbuje nic poprawić,
Obojętność dumnie kroczy w nowe dni.

Czy ten klimat nie jest znany także tobie?
Gdy przecierasz niewidzące prawie oczy,
Nawet kiedy cię mija drugi człowiek,
Już nie czekasz, już nie pragniesz, już nie prosisz.

#utwórNR54
N E K T A R  M I Ł O Ś C I

tuż za oknami przemknął wiatr
na horyzoncie świt blady wstał
pierwsze promyki słońca w oddali
w moich oczach nowy dzień zapalił
choć powieki nadal snem przytłoczone 
niebem za oknem są zachwycone

życie moje życie płynące pod błękitem
pytam cię w zachwycie gdy wstaję o świcie 
gdzie dusze przodków przysiadły na chwile
w niebiańskim ogrodzie niby ziemskie motyle
a ja wtulony w ramiona boskiej łaskawości
spijam nektar z ust mej ziemskiej miłości

wstający dzień sen mi mój skradł
ucichł za oknem poranny wiatr
arterie ulic krokami zatętniły
takie cudowne chwile mi się śniły
pod powiekami tlą się resztki snu
miłość usiadła za nasz wspólny stół

#utwórNR55
Ta nasza miłość

Ta nasza miłość osamotniona,
wybiegła w ciemność bosa i naga,
serce wtuliła w chude ramiona,
sama do siebie wariatka gada.

Ta nasza miłość osierocona,
po zimnym bruku nocą się błąka,
jak pies bezdomny, głodna, spragniona,
szuka w zaułkach ciepłego kąta.

I chociaż smutno jej i źle,
do nas już nie chce wrócić, nie...

#utwórNR56
Czekam

Proszę Ciebie o miłość lat kilka
wierząc, że mnie wysłuchasz, o Panie.
Nasze życie dla Ciebie to chwilka,
więc dokonaj korekty w swym planie.
Łatwiej dzielić z kimś przecież czas wspólny,
łatwiej znosić deszczowe dni w marcu,
ale ten, kto cierpliwy, potulny,
prędzej doczeka się domu starców…

Ty masz czasu do licha,
więc nie spieszysz się wcale.
Choć na ziemi ktoś wzdycha
reagujesz ospale.
Groźny i niezawisły,
nie ulegasz maluczkim,
bo masz swoje pomysły,
i zagrywki i sztuczki.

Ja nie proszę o złoto, zaszczyty,
lecz o wspólną kolację, śniadanie,
dotyk dłoni, płaszcz szczęściem podszyty,
a Ty chyba zgubiłeś podanie.
Tak bym chciała dni dzielić z mężczyzną -
Ty odkładasz aparat słuchowy.
Już mi skronie czas zdobi siwizną
Czy spodziewać się muszę odmowy?

Ty masz czasu do licha,
więc nie spieszysz się wcale.
Choć na ziemi ktoś wzdycha
reagujesz ospale.
Zegar jest ci zbyteczny,
bo nie zmierzasz do mety,
bowiem Ty jesteś wieczny.
My śmiertelni niestety…

#utwórNR57
Smutna piosenka

Samotne noce
i dni
są jak bezdomne psy
smutne
okrutnie smutne

Na stole szklanki
dwie
pustkę leją po brzeg
smutną
okrutnie smutną

Toczy się koło
dnia
przez popiół i przez piach
smutno
okrutnie smutno

Wiruje pył
i kurz
cętki nadziei znikły już
smutnie
okrutnie smutnie

Gęstnieje kurz 
i pył
odbiera oddech i
smutek
okrutny smutek

Okularników świat
powoli zapada w sen
i balu ostatni walc
niebawem skończy się...

#utwórNR58
wygładzanie czasu

ta chwila zanim odgłosy dnia
zaczną przedrzeźniać moją minę w lustrze
przy stole ogrzanym jak krawędź poduszki
czekam na opowieść dokąd zabrała cię noc

rozsypuję na blacie sól
zawsze bałem się słodyczy
kiedy jest zbyt krucho
łapię się na drżeniu słów

przychodź i przelewaj się przeze mnie
niezauważenie posklejaj moje niespokojne dni
bym mógł podnieść oczy (umiał czekać)
bym chciał dalej iść

wiesz samotność może pachnieć tłumem
szukam ciebie zadeptując twoje kroki

wrócisz i przyprowadzisz z sobą strach
nie będziemy nigdy blisko pełni
o dwie krople od przesytu
o słowo od zawsze

zasypiając trzymam dłoń na twoim boku
żebyś nie uciekła
zanim zdążę pozbierać okruchy

#utwórNR59
„Przepraszam”

Nie chciałem tego.
Tamto było moim pragnieniem.
Się tego z Tamtym spotkało i narozrabiało.
Teraz Tamto już jest inne…
Wciąż tęsknię za dawnym Tamtym.
Przyzwyczaić się na inne nie mogę,
Czy żałuję? Tak żałuję tego i żal mi Tamtego.
Inne jest ciemne i zimne, trudno z nim się oswajać.
Obiecuję, że tego już nie powtórzę.
Za późno, Tamto już nigdy nie wróci.
Siły i czasu mi trzeba.

#utwórNR60
Tu

Tu zrobiłam pierwszy krok,
uroniłam pierwszą łzę,
tu poznałam chleba smak
i pokochałam cię.

To miejsce – to mój dom,
tu ludzi bliskich przyjazny krąg.
Tu każdy kamień znam od lat,
tu jest mój cały świat.

Tu rodzinnego domu próg
i bliskich kochane twarze.
Tu lasy, łąki kwieciste
i wszystko, co kocham najbardziej.

To miejsce - to mój dom,
tu ludzi bliskich przyjazny krąg.
Tu każdy kamień znam od lat,
tu jest mój cały, mały świat.
Tu moje miejsce, tu mój dom,
tu moje marzenia, pragnienia są.
Tu kocham ciebie, a ty mnie,
tu nam najlepiej z sobą jest.

Tu powiedziałem pierwsze słowa
i usłyszałem ptaków śpiew.
Tu podziwiałem nocą gwiazdy
i pokochałem cię.

To miejsce - to nasz dom,
tu ludzi bliskich przyjazny krąg.
Tu każdy kamień znam od lat,
tu jest nasz cały świat!
Tu nasze miejsce, tu nasz dom,
tu nasze marzenia, pragnienia są.
Tu kocham ciebie, a ty mnie,
tu nam najlepiej jest.

To miejsce jest nasze od wieków,
Tu własny nasz skrawek ziemi,
a my żyjemy tu po to,
aby go w piękniejszy zmienić.

To miejsce – to nasz dom,
tu ludzi bliskich przyjazny krąg.
Tu każdy kamień znamy od lat,
tu jest nasz kochany świat.

#utwórNR61
Zaproszenie do Spały

Odwiedzaj Spałę
jesienią i wiosną.
Odwiedzaj z wujkiem,
babcią i siostrą.
Odwiedzaj z kuzynką,
szwagrem i szwagierką.
Nawet z nieznajomą
- najlepiej z kumpelką!

Z nową kochanką - raczej nie,
bo to ona odwiedzana być chce!

Podziwiaj Spałę
zimą i latem.
Podziwiaj z matką,
żoną i bratem.
Podziwiaj z synem,
córką i wnukiem.
Nawet z kolegą
- byle nie mrukiem!

Z nową kochanką - raczej nie,
bo to ona podziwiana być chce!

Odpoczywaj w Spale
przez rok cały,
bo spalski kilmat
jest doskonały!
Odpoczywaj z rodziną,
przyjaciółmi albo sam.
Ostatecznie, weź mnie z sobą
- co mi tam!

Z nową kochanką - raczej nie,
bo na sto procent - zamęczy cię!

#utwórNR62
drugi nóż 
(odpowiedź kobiety na Olifanta Marcina Świetlickiego)

zostawiłam światło
musiałeś je zobaczyć przyszedłeś
nie wiem czy długo stałam pod drzwiami
omijając spojrzenie judasza
to cholerne światło jak ćmie

otworzyłam w progu próbowałam zdecydować
z którą wojną przyszedłeś
a przecież mogłam nie otwierać
(każdy może zapomnieć
albo zostawić światło w pustych kątach
jak mleko i łakocie)
przecież mogłam

ale przyszedłeś bez mikrofonu
z jednego ramienia czerń
marynarkopodobna zwisa bardziej

no więc kawa - herbata
nawet szkło z przyjemnym bielmem mogę
nastawię więcej wody
nie czmychniesz w mrok

będzie gwar w oczach do rana
potem przykryjemy się czułością
więc kawa może papieros
albo

mogłam nie otwierać teraz
cofam film a on tu jest gotuję wodę
nie wiem co z rękami
ale to żaden dylemat
nie chcę
w końcu to światło i przyszedłeś

zostajemy w przedpokoju

#utwórNR63

są takie miejsca
niespodziewane
do których serca
biegną przez zamęt
i żadne schody
kręte czy strome
nie odstraszają
choć z mgły rzeźbione

są zatrzymania
bliższe niż słowo
niedowarzenia
cierpkie jak owoc
z którego może
wytli się przedsmak
ale te schody
wiodą do piekła ...

są drzwi bez futryn 
furtki bez klamek
melodie w myśli
ledwie rozlane
i niespokojnie
rozpięte dusze
gotowe stlić się
za okruch wzruszeń

#utwórNR64
Płomień

Rzuciłeś mnie w ogień tak nagle
płonęliśmy razem przez mgnienie
snop wystrzelił iskrami pod niebo
miast palić się równym płomieniem.

Mogłeś mi ogrzać tylko dłonie
mogłeś mi stworzyć ciepła łunę
po co mi dałeś jeden płomień,
który zgasł z pierwszym wiatru szumem?

Przychodzą dni zwykłe i szare
wszystko o tobie chcę zapomnieć
uczę się swojego głosu na pamięć
rozmawiam ze sobą o mnie.

Mogłeś mi sprawić trochę wiosny
zszyć świat jesieni drobnym ściegiem
po co mi lata skwar miłosny
skoro go zasypałeś śniegiem?

#utwórNR65
Medea

Przemierza wciąż swą komnatę.
Nie śpi kolejną już noc.
Księżyc jej twarz bladą bada.
Słyszy, jak dźwięczy jej głos.

Nie płacze ani nie krzyczy,
by nikt nie słyszał jej skarg.
W myślach nieszczęścia swe liczy.
Smak zemsty spływa do warg.

Cóż może liczyć się teraz
bardziej niż zadany cios?
Niech ból im serca rozdziera!
Niech wszyscy słyszą ich głos!

„Tak lubi szaty, błyskotki
ta suka, więc dam jej je.
Niechaj się ślicznie przystroi,
by pięknie cierpienie znieść.

Czemu tak dziwnie patrzysz, księżycu?

#utwórNR66
Ballada smutnych oczu

Takie smutne masz oczy,
późną jesienią pokryte,
gdy liść pożółkły wkroczy
ujawnia się tłamszony ból.
Liść opada, gdzieś na dnie
znika wśród niewypowiedzeń,
lecz czy ja istnieję we śnie?
Mogę ci pomóc na jawie!

Nawet smutne są twoje łzy 
wolno spływają po twarzy,
chcę powiedzieć, że ty...
nie wiem, głosu ich nie słyszę.
Łza wysycha, gdzieś na dnie
spływa do jeziora ciszy, lecz
czy masz mnie tylko we śnie?
Mogę ci pomóc na jawie!

Jakie smutne masz usta,
one obco dla mnie drżą,
powoli je rozchylasz
chcąc uwolnić duszę swą.
Słowa wnikają, gdzieś na dnie
wchodzą w serca zakątki,
lecz czy widzisz? Ja we śnie
słucham strof tej ballady.

#utwórNR67
Protest song

Żałosny skowyt psa i przedostatni pet
zlały się w jedną całość, którą stworzyła śmierć.
Ostatnie słowa matki bym w życiu dobrze miał,
złamany gryf w gitarze i ciało pełne ran.

Upojna noc z dziewczyną i plik podartych zdjęć,
szalona dyskoteka i parę krótkich pchnięć,
tramwaj co już odjechał na drugi koniec miasta,
i dłoń co w życiu często okrywa twardy kastet.

Czy nigdy nikt nie przerwie tej sieci pustych lat?
Czy znajdzie się ktoś taki, kto raz zaufa nam?
Ostatni błysk zapałki i niewidoczna twarz.
Niewywołane zdjęcia i ...odpowiedzi brak

#utwórNR68
Kłamstwo

Co zrobić gdy czas ucieka?
Jak go dosiąść i okiełznać?
Jak powstrzymać tą ulewę?
Nie wiem, sama nie wiem.

Jak rozpocząć życie nowe?
Jak zakończyć to jałowe?
Jak się nowym życiem cieszyć?
I donikąd się nie spieszyć.

Jak zapełnić pustkę w sercu?
Jak zabliźnić stare rany?
O co chodzi ? Wciąż pytamy
w dół na łeb, na szyję gnamy..

Jak zaufać, jak uwierzyć?
Ludziom, którzy nas omamią?
Tylko czyny są sprawdzianem,
Na co słowa?.- słowa kłamią...

#utwórNR69
Piosenka wiosenna.

Jest wiosenna euforia
Chociaż słońce niemrawe
Wielkie kufry z futrami czas schować
A wiatr kpiarz oraz chojrak
Toczy głupią zabawę
Jak tu drania raz dwa zaczarować

Wywlec słońce nad przystań
Trzepnąć w zadek obłoki
Niech popędzą jak w step dzikie konie
Wiosna ma być kwiecista
I błękitne mieć troki
Przy sukience jaskrawo zielonej

Ref/ 
Tka pajączek dla wiosny firaneczki z falbanką
Wiesza je gdzie popadnie radośnie
Sam się buja na nitkach szyjąc z nitek ubranko
Żeby bardziej podobać się wiośnie

Maszty jachtów gotowe
Z wiatrem brać się za bary
I zatoki gotowe na jachty
Dni się klują już nowe
Wlecze worki czas stary
Czy gotowi jesteśmy na zachwyt ?

Wiosna nosi we włosach
Ptaków świergot poranny
I wieczorne zapachy pod lasem
Jeszcze senna i bosa
Jeszcze czas kwarantanny
Zanim zajmie się ludźmi i czasem

Ref/
A pajączek tka dalej firaneczki z falbanką

#utwórNR70
nie płosz

w rytualnym pożegnaniu lata 
zmierzch artysta wiesza nić pajęczą 
jakieś szepty przy niej stale klęczą 
modląc trawom bosej rosy zapach

liść jak motyw w kobiercu ściółkowym 
w zgrabnej pozie zastyga i słucha 
świerszcz się stroi melodia drży krucha 
księżyc srebrzy na wzgórzach mgieł skowyt

jeśli przyjdziesz zamyślić się chwilę 
nad wieczora przedziwną tonacją 
nie płosz świerszcza księżyca nie zasłoń 
jak cień przylgnij jak skrzydło motyle

szkoda burzyć misterium przednocne 
jeszcze lata ostatnie oddechy 
zanim wicher i drzew nagły przechył 
szron na ustach i słowa zbyt mocne

#utwórNR71
Kwiatki i jego płatki

Są kwiaty co nie chcą poezji.
Same w sobie urosły, swe cudne ramiona i płatki wzniosły.
Otoczone szczelnym lustrem zagradzają się od reszty świata.
Trudno powiedzieć dlaczego.
Możliwe, że poezja im szkodzi.
Zarysowuje powierzchnię luster i coś więcej odsłania...
Zaburza światło na wymuskanych płatkach doskonałości...
Może dlatego że jest nieobliczalna...
W jednej chwili może porwać, uwieść,
I zmienić nieskazitelny, bezpieczny i znany im świat,
Świat kwietnych, cudnych barw.
Poezja nie baczy na to, na co nie godzą się kwiaty,
Ona je widzi, czuje i zna.
Ona trwa skromnie, w najgłębszej szczelinie,
Sącząc się w nikłej stróżce wody 
Z czasem.... muskana ciepłym wiatrem przemienia się w mgiełkę, ulatuje, 
Lub więziona okrutnie, z rozpaczy rozkrusza skały przepowiadając katastroficzną powódź,
Czy oczyszczenia, czy odnowy?
Oby.
A kwiaty?...co z kwiatami będzie?
One będą jak były, może już tylko troszkę inne,
W źrenicach naszej duszy, jakby bardziej zimne,
Wrośnięte aż po korzenie w bliznę, co karze tworzyć i trwać.

#utwórNR72
A ty śpij

Gdy noc układa się do snu,
wygasza zbędne światła,
cichutko stąpa jak po mchu,
rozściela nieba atłas.

Psom każe grzecznie w budach spać,
kwiatom zamyka usta,
dzieciom zabrania też się bać,
zasłania wszystkie lustra.

Tramwajom wolno tylko raz,
zadzwonić na przystanku,
księżyc przygasza nocny blask,
gdy z gwiazdką jest kochanką.

Gdzie się podziewa wtedy czas?
Niemiłosiernie wlecze.
Zwłaszcza, gdy ktoś nie może spać,
bo coś go serce piecze.

#utwórNR73
Wyjaśnienie dla Leona

stan końcowy - 
Nie wykorzystałam lata,
bo było zbyt krótkie,
przestraszyły mnie upały,
co stwierdzam ze smutkiem.

Potem nagłe oziębienie
i jak tu gdzieś jechać,
więc siedziałam na walizkach,
radzili poczekać.

Minął czerwiec i pół lipca,
bez żadnych widoków,
koniec końcem to zostało
kilka dni urlopu.

Góry wprawdzie dosyć blisko,
ale wolę morze,
lecz ta podróż…taka długa,
co roku jest gorzej.

Po namyśle więc stwierdziłam,
że nigdzie nie jadę
i dlatego jestem smutna,
a ciało mam blade.

#utwórNR74
Podsumowanie

Pan porzucił mnie zeszłego roku w piątek,
tak normalnie, choć to koniec, nie początek,
nic wielkiego w gruncie rzeczy się nie stało,
sądzi pan, że będzie pana brakowało?

Już minęło sporo czasu, ba, miesięcy,
ja o panu nie chcę słyszeć nigdy więcej.
Niech pan wiedzie szumne życie w dzień i w nocy
i nie mówi co go boli, nie ma o czym.

Ja przestałam być dla pana sekretarką,
bo po czasie przesądziłam, nie, nie warto,
zapisywać osiągnięcia i upadki.
Z pana okaz całkiem zwykły, a nie rzadki.

Proszę wcinać swą golonkę z tłustym sosem,
ja do diety ignoranta nic nie wniosę.
Proszę palić papierosów, co dzień paczkę,
ja bez pana żyć potrafię. W końcu zacznę.

Jeśli jednak pan poczuje, że mu smutno,
można myśleć pozytywnie, bywa jutro.
Może dzisiaj dniem ostatnim, tak się zdarza,
to oszczędzi pan przynajmniej kalendarza.

#utwórNR75
Różnica pokoleń

Sędziwe kobiety są kruche
od życia żądają niewiele
by zbudzić się rankiem bez bólu
na spacer wyjść z psem przyjacielem

dojrzałe kobiety chcą wierzyć
że kiedyś naprawdę kochały
choć teraz posępne samotne
świat dla nich jest niezrozumiały

zaś młode dziewczęta są śliczne
naiwne też czasem uroczo
lecz muszą być takie od wieków
niejedną przeszkodę przeskoczą

na koniec zostały dziewczynki
urocze mądrale z piegami
co znają się prawie na wszystkim
i które kochamy bez granic

#utwórNR76
Obiektywnie

Pan kiedyś był taki przystojny
i wzięcie miał pewnie u kobiet,
a teraz ciśnienie wysokie
i dziwnie utyka na nogę.

Pan kiedyś dowcipem zabawiał,
na trąbce wygrywał melodie,
a dzisiaj coś kaszle mi z rana
i słaby u pana jest krwiobieg.

Lecz lata nie mogły odebrać
urody, co mieszka gdzieś w środku,
dlatego po pewnym namyśle
oznajmiam, że… z panem się spotkam.

#utwórNR77
Historyjka·

Letnia miłość wysiadła, na małej stacyjce,
skierowała swe kroki, prosto pod mój adres,
zapytała nieśmiało, czy ja ją przygarnę,
bo słyszała od kogoś, że serce mam harde.

Jest zmęczona upałem, utraciła siły,
chce odpocząć po prostu, wyspać się i najeść,
potem może odejdzie w nieznanym kierunku,
kupi bilet powrotny, może wróci z majem.

Pomyślałam, nie można odmówić gościowi,
niech bidulka zostanie, miejsca nie ubędzie,
zaprosiłam, a jakże, podałam jej wody,
skoro już tu trafiła, przygarnę ją przecież.

#utwórNR78
Życie toczy się dalej

Splotły się dwa westchnienia
na wschodnim krańcu mostu
w miłosnych omamieniach
omdlały
tak po prostu

i odtąd oddech w oddech 
przed siebie szły wytrwale
nad nimi niebo szczodre
a pod stopami fale

lecz z każdym miękkim krokiem
wiatr rzucał nowe kłody
więc on się wzniósł w obłoki
a ona wpadła w wodę

i już im nie po drodze
czas żalu nie ukoi
noc skrada się jak złodziej

a most jak stał tak stoi...

#utwórNR79
GACIE NA WACIE

kupiłem gacie, gacie dziś
podarły się już stare
na Wacię gacie dali mi
nie wiem, czy nie za karę

gacie na wacie
gacie na wacie
tak mi się teraz spieszy
gacie na Wacię
gacie na Wacię
Wacia się ucieszy

kupiłem Hali buty dwa
nie wiem, czy nie za duże
w nocy Hali but mi się śnił
co miał dwie dziury duże

dwa hali buty
dwa hali buty
inni takich nie dają
dwa Hali buty
dwa Hali buty
Hali się spodobają

kupiłem Mili metry trzy
kabla do telefonu
to niespodzianka musi być
wnioskę go po kryjomu

trzy mili metry
trzy mili metry
kupiłem od sąsiada
trzy Mili metry
trzy Mili metry
niech sobie mila gada

#utwórNR80
Optymistycznie

A we mnie dusza wesoło śpiewa,
zmartwienia wodzę na pasku,
do szczęścia myślę niewiele trzeba,
ot, wyjść na spacer do lasku.

Radość poszukam rankiem w murawie,
wśród kwiatów, białych stokrotek,
lubię się bawić, gwizdać wesoło,
nieważne co będzie potem.

Musi być dobrze, myślę zuchwale,
zieleń napawa spokojem,
w końcu mam ciebie, chociaż daleko,
dlatego już się nie boję.

Kurtyna w górze, trwa przedstawienie
najwyższy czas na puentę,
jestem z naturą blisko na co dzień,
wciąż jeszcze wyczuwam miętę.

#utwórNR81
KRÓTKI SCENARIUSZ DO DŁUGIEJ TELENOWELI
PT.: OSTATNIE PODRYGI SZALONEJ RODRYGI

z taką to koni lepiej nie kraść
chociaż niejeden już próbował
kiedy tańczyła wokół stajni
ubrana tylko w same słowa
a gdy chowała się w izdebce
popadał w rozpacz Szkot i Cygan
szczęśliwy każdy, kto jej nie znał
na imię było jej Rodryga

młodnieli staruszkowie, kiedy
ukłony rozdawała szczodrze
kobiety się wściekały, bowiem
drażniła każde męskie nozdrze

aż nastąpiła zmiana
kiedy cała ubrana
chyłkiem nocą przemknęła
i nawet nie dygnęła
gdy Diego się jej kłaniał
zamilkła jak tołpyga
ta Rodryga

Rodryga
Rodryga
Rodryga nie dyga

czy to choroba, czy ciąża
nikt za tym nie nadąża
plotki są, że i owszem
ktoś zrobił jej niedobrze

oj, niedobrze
biegała, jak fryga
a teraz nie dyga

Rodryga
Rodryga
Rodryga
Rodryga nie dyga

to ostatnie podrygi szalonej Rodrygi
biegała jak fryga, a teraz nie dyga
gorąca jak wulkan, mocarna jak sztygar
dlaczego wystyga Rodryga?

Rodryga
Rodryga
dlaczego nie dyga?

Rodryga
Rodryga
Rodryga wystyga!

#utwórNR82
ZAKUPY

koniec tygodnia, wracam do domu
nareszcie wolne dni
całuję żonę, z radości płonę
a ona mówi mi:

jutro sobota
kup: puszki dla kota, kilo marchewki
pęczek rzodkiewki, proszek do prania
płyn do płukania, świeczkę, bo zgasła
i kostkę masła, mięso wołowe
skarpetki nowe, prezent dla Lusi
-ładny być musi, wątróbki kurze
i jaja duże, do stempli tusz
to wszystko już

układam w głowie tę całą spowiedź
potrzeb i pragnień jej
wsiadam na skuter, po chwili krótkiej
koszyk zapełnia się

kości dla pieska, do w-c deska
kilo bananów, pięć bakłażanów
proszek na pchły, ściereczki trzy
żarówka setka, mała lornetka
wołowe płucka, prezent dla Lucka
dla żony róże- czerwone duże
mam w głowie burzę, a za mną kurz
to wszystko już

wracam do żony, zadowolony
dobrze spisałem się
wręczam jej róże, czerwone, duże
a ona złości się

jutro sobota
gdzie: puszki dla kota, kilo marchewki
pęczek rzodkiewki, proszek do prania
płyn do płukania, świeczkę, bo zgasła
i kostkę masła, mięso wołowe
skarpetki nowe, prezent dla lusi
-ładny być musi, wątróbki kurze
i jaja duże, do stempli tusz
muszę iść już

i poszła żona cała wzburzona
zostałem w domu sam
fotel, gazetka i miska zupy...
nigdy nie pójdę już po zakupy!

#utwórNR83
BAWTA SIĘ

usiadł wędrowiec na skraju ulicy
wyjął dwa piwa i polędwicę
bilet powrotny schował do palta
i rzekł: jak chceta, to się przyłączajta

chceta- to pijta
chceta- to tańczta
chceta- to jedzta
chceta- to siadajta
już się nie bijta
już się nie kłóćta
i bawić, bawić się nauczta

przysiadł się jeden, przyniósł ogórka
przyszedł dozorca i pół podwórka
ktoś krzyknął głośno, krawat poprawił
„choćta, tam można się dziś zabawić!”

chceta to pijta...

gdy już się zebrał tłum ludzi różnych
trochę miejscowych, trochę podróżnych
poszedł wędrowiec w inne rejony
i tak pomyślał zadowolony

chceta to pijta...

słuchajta ludzie, troche zabawy
pozwoli przetrwać wam czas niemrawy
każdy dzień dobry by w tańce uciec
z nogi na nogę bawta się ludzie

chceta to pijta...

#utwórNR84
Pytasz? Masz!

Pytasz Świat, co tobie da?
Da ci wiele, ile sam masz
Chcesz to wierz, chcesz jak ja 
pytaj Świat co tobie da?

Świat zawsze dobrą stronę ma 
da ci to w co wierzysz sam

Świat to Ty, Świat to ja 
Zobacz ile może ci dać 
Pytaj Świat co Tobie da, 
Świat odpowie tym masz

Świat zawsze dobrą stronę ma 
da ci to w co wierzysz sam

Ogień Miłości zawsze trwa 
poczuj w trzewiach ile jej masz 
usłysz JESTEM JAM JEST jak Ja 
Pytaj Świat! Co Tobie da?

Świat zawsze dobrą stronę ma 
da ci to w co wierzysz sam
Wzbij się do lotu, leć i patrz 
Świat zawsze dobro w sobie ma

#utwórNR85
Blues pod dziurawym niebem

Wiatr przywiał chmurę szaroburą 
krople spadają wprost na czerep 
aura nie sprzyja garniturom 
naród w deszcz pije i durnieje 
i ja nie ręczę dziś za siebie

blues pod dziurawym niebem

golnąć się godzi gdy deszcz pada 
szklana pogoda wzywa wiernych 
przeproś kolegę – golf odpada 
dzisiaj spęd w pubie przykościelnym 
o wdzięcznej nazwie Łzawy Wiedeń

blues pod dziurawym niebem

ten Wiedeń – łzawy tylko z nazwy 
bo śmiech wybucha raz za razem 
whisky rozsuple język każdy 
przyjaźń wykluje się przy barze 
w kupie weselej klepać biedę

blues pod dziurawym niebem

#utwórNR86
Tyle mnie ładnej, ile w tym, co dobre

Tyle mnie ładnej, ile w tym, co dobre.
Tylko, niestety, brzydnę nazbyt często.
Choć zimy lekkie, a wiosny zasobne.

Ogromne niebo w błękicie swym szczodre,
drzewa śpiewają, a kwiaty nie więdną.
Tyle mnie ładnej, ile w tym, co dobre.

W zdawkowe życie wwikłana, by dobrzmieć,
kroczę osobna. Pacierze się międlą.
Choć zimy lekkie, a wiosny zasobne.

Czas grubą zmarszczką szkicuje mój portret,
na chybił-trafił oddaję się zemstom.
A nie powinnam - bo ładne, co dobre.

Worki obietnic - fałszywe melodie,
świdrują dźwiękiem duszącej mgły gęstość,
choć zimy lekkie, a wiosny zasobne.

Ozdobię ścieżkę, by choć na odchodne,
wypięknić w końcu tę szpetną przyziemskość.
Wszak bywam ładna tylko w tym, co dobre,
przez lekkie zimy, po wiosny zasobne.

#utwórNR87
Wagabunda

Moja miłość to gitara
ale w sercu miejsca dwa
dla dziewczyny mojej śpiewam 
choć pretensje o to ma
Nie rozumie, że mężczyzna
wolność nosi w duszy bo
pantoflarzem być nie może
za to kochać trzeba go

Jestem wędrowcem
pozwól mi żyć
czekaj aż wrócę,
by z tobą być

Kiedy wezmę mą gitarę
mogę grać przez cały dzień
Nic mnie nie obchodzi wcale
wszystkie troski idą w cień
Otaczają mnie kobiety,
podziwiają, ale ja
w oczy patrzę tylko jednej
ona moje serce ma

Moja najmilsza
pozwól mi żyć
czekaj aż wrócę,
by z tobą być

Dla przyjaciół gram i śpiewam
przemierzając cały kraj
dla miłości i dla chleba
ma gitara dla was gra
kiedy wrócę już do domu
tam gdzie czeka luba ma
w oczy spojrzę, łzy osuszę
wolność w duszy mojej gra

Wyruszam w drogę
gitara gra
mężczyzna wolny
to jestem ja

#utwórNR88
Obrazek z mgłą

Wrześniowe mgły wtulone w ciężkie skrzydła ptaków,
unoszą cień wysoko nad jeziorną tonią,
niebo wciąż się oddala, a mewy wczepione,
wplątane w posiniałe szaleństwo obłoków.

Wrześniowe mgły tańczące z ptakami o zmierzchu,
jedwabne nitki snute przez bezgłos nadwodny,
łodzią płynie samotna cichość przedwieczorna;
powiela w wodzie, w niebie, schyłek dnia samotny.

Akwarele wrześniowe odbite w jeziorze-
krajobrazy wieczorne oprawione w cienie,
w trzcinowe ramy lata, które już za progiem,
zamyka dzień na kluczyk, w drodze ku jesieni.

Spróbuję zapamiętać, nawinąć na wiersze
babie lato, wplecione w nici mgły najcieńsze

#utwórNR89
Niedokończona piosenka

1.
email do ciebie pisałam
lecz został niedokończony
z powieści którą mi dałeś
wyrwałam ostatnie strony

na stole resztki śniadania
nie zdjęłam jeszcze pidżamy
od kiedy zostałam sama
już nie mam ochoty na nic

ref.
niedopieczone ciasto
z niedosłodzoną kawą
od kiedy ciebie zabrakło
snuję się nucąc niemrawo

niedokończoną piosenkę
krótką jak nasza miłość
i smutną trochę bo przecież
dobrze mi z tobą było

2.
sama już nie wiem co robić
w kątach zaczaił się smutek
wrzucam pamiątki po tobie
w puste pudełko po butach

zupełnie nic się nie klei
odkąd przestałeś przychodzić
żelazko prawie nie grzeje
lodówka za słabo chłodzi

ref.
niedopieczone ciasto
z niedosłodzoną kawą
od kiedy ciebie zabrakło
snuję się nucąc niemrawo

niedokończoną piosenkę
krótką jak nasza miłość
i smutną trochę bo przecież
dobrze mi z tobą było

3.
chcę namalować twój portret
lecz nie wychodzą mi oczy
wyrzucam kolejną kartkę
już nie dam rady go skończyć

zaczęłam zapełniać album
zdjęciami na których jesteś
lecz było ich bardzo mało
zostało mi puste miejsce

ref.
niedopieczone ciasto
z niedosłodzoną kawą
od kiedy ciebie zabrakło
snuję się nucąc niemrawo

niedokończoną piosenkę
krótką jak nasza miłość
i smutną trochę bo przecież
dobrze mi z tobą było

piosenkę w której brakuje
nie wiem z jakiej przyczyny
zwrotki że jednak wróciłeś
i jesteś ze mną szczęśliwy

#utwórNR90
Myślando

1.
myślę o tobie gdy rano wstaję
gdy nic mi się w pracy nie udaje
a gdy udaje się - także myślę
myśli mam z tobą związane ściśle

myślę o tobie popołudniami
i nie wyrzeknę się tego za nic
bo myśl o żadnej innej osobie
nie jest tak fajna jak myśl o tobie

Ref.
i tylko czasem gdy się zapomnę
przychodzi myśl jeszcze jedna
że chyba ty tak nie myślisz o mnie
bo przecież nawet mnie nie znasz

2.
kiedy wieczorem śpiący się robię
to też bez przerwy myślę o tobie
a gdy już zasnę, to - nie do wiary!
twarz twoją mają me senne mary

będę tak myśleć dzisiaj i jutro
raz na wesoło, a raz na smutno
kolejny tydzień, miesiąc, rok przyszły
też pełne będą o tobie myśli

Ref.
i tylko czasem gdy się zapomnę
przychodzi myśl jeszcze jedna
że chyba ty tak nie myślisz o mnie
bo przecież nawet mnie nie znasz

3.
będę tak myśleć całe dekady
niech nikt nie mówi, że nie dam rady
bo nawet krzywiąc się ze starości
z myślą o tobie żyć będzie prościej

i nie przestanę myśleć o tobie
kiedy mnie złożą w wilgotnym grobie!
a moja dusza - w piekle czy w niebie
zawsze się będzie zwracać do ciebie

Ref.
i tylko czasem gdy się zapomnę
przychodzi myśl jeszcze jedna
że chyba ty tak nie myślisz o mnie
bo przecież nawet mnie nie znasz

lecz długo nie trwa ta smutna chwila
odpędzam ponure myśli
bo już niedługo noc się zaczyna
i wiem, że znów mi się przyśnisz

#utwórNR91
przy krojeniu chleba

rysuje deskę ostry nóż
kiedy odkrajam kromkę chleba
z płyty poeta śpiewa znów
o tym że świat spojrzenia niewart

a jednak coś mnie trzyma tu
nadal z uporem wznoszę głowę
aż się okaże że to już
trzeba pożegnać się i odejść

nie pozostanie po mnie nic
prócz gratów które cisną w śmieci
oprócz tych słów grobowych płyt
i kilku rys w ludzkiej pamięci

#utwórNR92
Auto – biografia

1.
Miałem dziesięć lat
Gdy powiedział o mnie "grat"
Bo zaczęła żreć mnie rdza
Kumpel radził mu
By na szrot mnie zaraz wiózł
Po co mam bez sensu stać
Wiatr majowy wiał
Marzył mu się nowy "kar"
W którym można laski rwać
U mnie stary smar
Komplet opon już się zdarł
Ale wciąż chciałem gnać

2.
Potem Bóg wie gdzie
Ogłoszenia dawał że
"Mały przebieg, niezły stan"
Aż się znalazł gość
spodobało mu się coś
Dobrą cenę za mnie dał
Wpadłem w istny szał
On dwa graty jeszcze miał
Zamiast nowej pary jeans
I w swój wolny czas
Chętnie dłubał w każdym z nas
Jakże się chciało żyć!

Ref:
Było nas trzech
Każdy z nas sypał się
Ale jeden przyświecał nam cel
Za kilka lat
Móc na zlot starych aut
Pojechać już
Browaru łyk
I w warsztacie po świt
Nasz właściciel naprawiał co mógł
Tu wstawił część
Tam wyklepał coś gdzieś
Nie było źle

3.
Poróżniła nas
Jego żona której twarz
Bardzo rzadko zdobił śmiech
Powiedziała wprost
"kiepsko z kasą więc na zlot
Jedzie tylko jeden z trzech"
Obawiałem się
Że kłopoty mogą mieć
Pozostałe auta dwa
W pewną letnią noc
Wywieziono je na szrot
Znów jak pies, byłem sam

Ref:
Sto różnych aut
Czym wyróżnić się mam
Tego przecież nie mówił mi nikt
Na zlocie jak
Wykorzystać swój czas
Najlepszy czas
Właściciel dla braw
Odpicował mnie tak
Że już wreszcie nie było mi wstyd
Tamtego dnia
Zrozumiałem, że ja
Coś jestem wart

Aż wreszcie tam
Pokonałem ich sam
W końcu wyśnił się wielki mój sen
Tysięczny tłum
Wołał "piękny ten wóz"
Podziwiał mnie
Wracać już czas
Myślę: "na masce mam
Dumny znak FSO Polski Fiat"
Zamykam drzwi
Lakier pięknie mi lśni
A silnik gra

#utwórNR93
E – chwila

Makiaweliczny i arealny
w sztucznym uśmiechu i lisiej pozie,
(enigmatycznie kreślone mantry)
prawdy i tak się nigdy nie dowiesz.

Ref. Nie pozwól dobrym emocjom stępieć
żyj by dla innych nie być numerkiem

Wszelkie uwagi podziel na części
(by nie zwariować – jedyna rada).
Może szczerością ktoś się podzieli
i będzie można życie przegadać.

Ref. Nie pozwól dobrym emocjom stępieć
żyj by dla innych nie być numerkiem

Prostolinijny i autentyczny?
Ciężko w to wierzyć, wystarczy chwila
i zmalał nagle „znajomych” licznik, 
jakbyś dla innych nigdy nie żyła.

#utwórNR94
Odejdź

Niczego mnie nie nauczyłeś
sam mając problem z pojmowaniem.
Z brakiem empatii krotochwile
i szpileczkami zgrabne dźganie.

Ref. Niczym mnie więcej nie opętasz
więc odejdź ucząc się na błędach

Niczego już od ciebie nie chcę,
szczególnie chamstwa i obłudy.
Sam sobie przeczysz, słów przylepce
się odklejają, gdy się gubisz.

Ref. Niczym mnie więcej nie opętasz
więc odejdź ucząc się na błędach

Nic mnie nie zmusi nigdy w życiu,
by cię postawić na piedestał.
Swoje porażki skrzętnie spisuj
lecz odejdź, ucząc się na błędach.

#utwórNR95

Gdy cierpisz na stały brak weny, 
nie skaczą pod pióro tematy,
polityk zaśmieca ci głowę -
przyprowadź kota do chaty.

Gdy nudne jak flaki z olejem
twe życie podobne do waty, 
poezji brakuje na co dzień -
przyprowadź kota do chaty.

I jeśli ci nóżek nie grzeje
ni kocyk, ni ciało nie obce
przyprowadź kota do chaty -
jest lepszy niż runo owcze.

A w ogóle, zupełnie bez celu,
po prostu dla dobra świata,
weź kota do chaty, a wtedy
w poezji zatonie chata.

Ref
Bo kot urody ci doda 
i doda ciepła na co dzień
nie ważne są straty , 
czy zdarte tapety
kot życie ci smutne osłodzi.
Bo kot ma to w genach, kochani,
że mruczy mową wiązaną,.

#utwórNR96
Walc jesienny
(Do melodii walca z „Nocy i dni”)

Jesienny walc, taniec szalony
dziś porwał nas do utraty tchu.

O losie nasz, Panie zły
zabrałeś nam młode dni,
zostały nam tylko już 
wspomnienia i jesienne mgły.

Wnet spadnie pierwszy śnieg na drzewa
i rano żaden ptak nie zaśpiewa.
Ty jesteś tu i dobrze,
niech będzie tak co dnia.

Porzućmy precz tęsknoty wspomnień,
Za dużo wszak było dane nam.

Więc ruszmy się jeszcze raz,
niech porwie nas biały walc,
pofruńmy hen w słońca blask
obłoki niech otulą nas.

Dziś mamy walca czas jedyny,
wczorajsze śmieją się dziewczyny.
Ty prowadź mnie
od walca do walca aż po kres.

Ach! piękne jest złoto jesieni,
gdy uśmiech dnia obejmuje nas.

Zatańczmy więc razem znów,
nie żałuj mi dobrych słów,
niech życie trwa jeszcze ciut,
niech jeszcze rzuci szczęścia łut.

Dziś mamy walca czas jedyny,
wczorajsze śmieją się dziewczyny.
Ty prowadź mnie
od walca do walca aż po kres.

#utwórNR97
Zdrożona

Pogubiłam gdzieś złudzenia, 
moje brylanty czarne jak noc.
Pogubiłam obrazy marzeń
pełne ciszy i spełnień mocy.
*
Pogubiłam moje złudzenia, ot
rozprysły się niczym sznur pereł.
Uczciwego znalazcę proszę o zwrot
Albo przynajmniej dyskrecję.
*
Pogonią za złudzeniami
zdrożona zgubiłam drogę.
Niebo iskrzy gwiazdami
nade mną, czy na pogodę?.
*
Ciepły zefirek otula wieczornym
Podmuchem struchlałe w piersi serce
Niosąc nadziei sennej szczyptę.
*
Zdrożona zwątpiłam
W przeznaczenia dobry los.
Wiara w rozterce.

#utwórNR98
Gdybyś przyszła

Gdybym kiedyś jeszcze mógł odnaleźć miłość,
Nie popełniłbym już na niej takiej zbrodni
I morderczej dawnej krwi by tu nie było,
Proszę wybacz, chyba jestem cię niegodny.

Bo tak łatwo zabić, to co się nie broni,
To co bardzo jest wrażliwe, delikatne,
Czasem można pomoc jej, gdy jest w agonii,
Kiedy często to jej dni są już ostatnie.

Gdyby jeszcze kiedyś przyszła do mnie miłość,
To bym wtedy upadł przed nią na kolana,
Choć miłości nie zabijasz raczej siłą,
Lecz gdy kona to jest czasem cała w ranach.

Gdybym jeszcze kiedyś mógł ją gdzieś odnaleźć,
Schowałbym ją jak najgłębiej w swej szkatule
I zaglądał bym tam do niej teraz stale,
By przytulać jak najczęściej, jak najczulej.

#utwórNR99
Już mnie nie oszukasz

Oszukane życie
wszystko się zdawało
każdy dzień przesiąknięty nieprawdą
teraz wiem kim byłeś
serce okłamało
pozostałeś gorzką niemą skargą

Burza nadchodziła
choć wierzyłam jeszcze
że wiatr modlitw ją od nas odgoni
ale pękło niebo
wylały się deszcze
i nie widzę już przed nami drogi

Ale mimo wszystko
źdźbła trawy się chwytam
ponoć po burzy słońce wychodzi
już mnie nie oszukasz
o drogę – zapytam
bo często serce też nas zawodzi

#utwórNR100
PEJZAŻ Z ANIOŁEM.

Z jesiennym deszczem pewnej chłodnej nocy 
upadły anioł prosto z nieba skoczył.
Zsunął na bakier lekko aureolę
Wyszeptał cicho „wszystko to chromolę !”
Patrząc do góry prosto w stronę domu
splunął przez ramię jakoś bez pardonu.
Wyglądał jakby musiał się nawalić…
Warknął ponuro ”Daj chłopie zapalić.”

Staliśmy chwilę milcząc o istnieniu
Nikt się nie dziwił naszemu bredzeniu.
Powiedział anioł ”nie lubię banałów,
ale pamiętaj! Nie ma ideałów”
Poprawił kołnierz w pomiętym prochowcu.
Byłby cudowny temat dla brukowców.
„Świat to paskudna , podła, brudna nora…
Będę już spadał ,na mnie chyba pora”

Zdążyłem szepnąć „Chyba Cię rozumiem,
nie zawsze latać też wysoko umiem” 
Odkrzyknął do mnie „Co tu bracie robić?
Każą mi lecieć, nie mam siły chodzić”.
Z daleko dziwnie wydawał się mały.
Spod płaszcza lekko skrzydła wystawały.
Zniknął za rogiem ponurej ulicy.
Nikt z aniołami dziś się już nie liczy

#utwórNR101
Nocny złodziej snów

Nocą chodzę boso
Gdy uczynki dobre śpią.
Po kryjomu znikam z domu
nie zdradzając nic nikomu 
otulona w ciszę wchodzę w mrok.

Kroki stawiam szeptem
bez odgłosów echa stu.
nie widziana przez nikogo 
idąc zawsze własną drogą
muszę włamać się do twego snu.

Oto ja
Jak Bóg da
Ja nocny złodziej Twoich snów.
Ja nocny złodziej snów.

( w formie improwizacji) 
nie widziana przez nikogo
idąc zawsze swoją drogą 
Ja nocny złodziej twoich snów.

Koty ciemnych ulic
ocierają o mnie grzbiet
przyodziana w Twoje myśli
kradnąc to co Ci się wyśni
zatrzymuję marzeń bieg.

Jeśli tylko zaśniesz
Pod twym oknem będę stać.
złowię każde twoje tchnienie
w moje imię je zamienię.
Bo twoimi snami chcę być ja.

Oto ja…
jak Bóg da..
Ja nocny złodziej Twoich snów. 
Ja nocny złodziej snów

(w formie improwizacji)
Złowię każde Twoje tchnienie
W moje imię je zamienię
ja nocny złodziej Twoich snów

#utwórNR102
SZARY

1.
Niewidzialny w tłumie zwykłych ludzi.
Żadna to różnica…ty czy on.
Taki sam dźwięk dzwonka co dzień budzi.
Arkanoid dzienny, praca- dom

Ref.
Żyjesz takim życiem…trochę ciasno.
Nie zapytasz nigdy „czemu tak?”
Czerstwa kromka chleba ,czasem masło..
by poprawić sobie życia podły smak.

2.
Marzysz o odkryciu nowych lądów
Jakiś inny „Kolumb” był przed tobą tam.
Nie popłyniesz nurtem innych prądów.
Godzisz się na wszystko byś nie został sam.

3
Żona, dzieci, praca... tak wypada.
Gdzieś w garażu błyszczy nowiusieńki fiat.
Syn od dawna z tobą już nie gada.
Bo to nie jest ponoć jego świat.

#utwórNR103
"Deszczowy świt"

jeszcze cierpkie noce majowe 
wiosna w głowie szumi jak wino 
stare buty zmienia na nowe 
deszcz nie płoszy jej paplaniną

łasy kundel nie łże skomleniem
wiatr nie liczy garnków na płocie
komarzyca śnięta gdzieś drzemie
i nie słychać kociąt po miocie

mysz pod snopem w polu nie chrapie
smętne niebo się nie zaptasza
chłop nie wraca z targu na szkapie
cisza… jakby makiem ktoś zasiał

#utwórNR104
"Zanim"

nim przesiąkniemy codziennością
nim nas zawiłe wciągną sprawy
w wir wkręci fala niezrozumień
dzień spowszednieje nieciekawy

skrzydła motyla nas uniosą
co w wiciokrzewach się zabłąkał
nad szarość dnia i szarość nocy
gdy zwiosennieje polna łąka

bielą stokrotek upstrzy trawa
las sczerwienieje malinami 
dzwonek przysiądzie wśród paproci
a na podniebiu zabociani

#utwórNR105
"Uczucie"

czasem łokciem trąci lub muśnie po plecach
filuternie kokietując zmąci spokój
albo przemknie cichcem zajdzie od zaplecza
i ni stąd ni zowąd (ot tak) zbije z tropu

wtargnie nieproszone czemu samo nie wie
by nadrobić to co dotąd odkładane
wbije pazur sponiewiera stłamsi w gniewie 
wyprowadzi na manowce gdzieś w nieznane

rzuci się na oślep (spuszczone ze smyczy)
ruszysz w pościg drwiąc ukrywa się po kątach
wciąż nieokiełznane nie porównasz z niczym
jak pstrąg z sieci nie potrafisz się wyplątać

wznieci pożar sparzy stli powieje pustką
nie zatrzyma skrytych marzeń pełna głowa
samo sobie wbrew (nie spojrzy nawet w lustro)
trzaśnie drzwiami i nie piśnie ani słowa

#utwórNR106
"Zapomnieć nie chcę"

nie dam ci zniknąć nie dam uciec
pamiętam lato białych sukien
muszle jak perły wiatrem turlane 
na cichej plaży w słońcu nad ranem 
róże w Paryżu i czarne koty 
pierwszy nasz dotyk 
motyli w brzuchu zapomnieć nie chcę 
nadziei zbudzonej deszczem

nie zamykaj mi ust… kochanie 
nim spojrzeniem cię nie zauroczę 
zanim powiem to jedno zdanie 
nim się cała w kochaniu zatracę 
nie zamykaj mi ust kochanie 
tak cudownie bezsenne są noce 
zanim powiem to jedno zdanie 
nim się same rozplotą warkocze

nie dam ci odejść nie dam uciec 
pamiętam liści złoty bukiet 
gwiazdy jak perły których nie zliczę 
na ciemnym niebie w zgodzie z księżycem 
nienazbierane w lesie jagody 
nasze zachody 
słów twoich ciepłych zapomnieć nie chcę 
nadziei zbudzonej deszczem

nie zamykaj mi ust… kochanie
nim spojrzeniem cię nie zauroczę 
zanim powiem to jedno zdanie 
nim się cała w kochaniu zatracę 
nie zamykaj mi ust kochanie 
tak cudownie bezsenne są noce 
zanim powiem to jedno zdanie 
nim się same rozplotą warkocze

#utwórNR107 
"Zbuntowana"

spokorniały łąki kwiaty płatki mrużą 
podkuliły drzewa liście jak ogony 
wybałusza czarne ślepia demon burza 
róża stroszy kolce jak dziewica szpony

kły wyszczerza z góry szelma błyskawica 
róża pąki tuli jak kwoka pisklęta 
gnie łodygę w pałąk niczym grzbiet kocica 
liście ściska w piąstki jeży się wpół zgięta

wiatr liści nie chłoszcze bokiem przeszła burza 
błyskawicę szelmę gdzieś porwało licho 
nie w lustrze w kałuży przejrzała się róża 
burza... i po burzy spokojnie i cicho

#utwórNR108 
"Kawa na ławę"

wiedząc że wiara czyni cuda
wciąż brniesz pod górę choć wiatr w oczy
fart cię opuści zwiedzie złuda
nadzieja pryśnie z kursu zboczy

los nie rozdaje szans na wieczność
codzienność niesie ciernie w darze
obierasz z wielu dróg bezpieczną
hossa zawyża znacznie gażę

w zwyczajnym ludzkim zagubieniu
wpadasz na debet bez pokrycia
chcesz się wycofać schować w cieniu
wciąż się na nowo uczysz życia

kawa na ławę parzy wrzątkiem
sentymentalizm w sztampie ginie
ścigasz się z losem w gąszczu zwątpień
nim wokół palca cię owinie

#utwórNR109
Wiatr

I znowu jesień
która z kolei nie chcę wiedzieć
kasztany zbieram w liściach leżę
to nic że ktoś się puknął w czoło
widząc
jak z wiatrem tańczę w koło

liście we włosach
liście w dłoniach
liście na drodze
dokąd ona...

a wiatr szaleniec co chciał robił
w złoto i czerwień mnie ozdobił
porwał na strzępy bagaż lat
i już go nie ma
wiatr to wiatr

liście we włosach
liście w dłoniach
na ustach drży
kropelka słona

#utwórNR110
ULOTNOŚĆ PRZECZUĆ

bo czy będziemy
chyba będziemy
ty bliżej nieba
ja bliżej ziemi
ty w swojej chatce
ja w moim mieście
wśród niedospania
wśród niedopieszczeń

bo czy byliśmy
chyba byliśmy
w tej jednej krótkiej
ulotnej myśli
w zbieżności przeczuć
w symbiozie znaczeń
w dziwnej bliskości
obcych inaczej

to tylko krótkie
chwile zwątpienia
że choć jesteśmy
jeszcze nas nie ma
są tylko znaki
kulistej ziemi
że już byliśmy
że znów będziemy

#utwórNR111
ślad

jesteś tam niczym posągowy mural
stoisz gdzieś w ciemnicy poranka
błyszcząca napięta skóra 
zgarbione plecy skazańca

już tak jest 
echch mmm… tak jest
wiatr roznosi dym
oznacza wszystkie tropy
kołyszesz się 
w dziwnym rytmie
mocy
nie wiesz gdzie szukać zagubionych
głowę wypełnia czarna myśl
skąd możesz wiedzieć o tym 
w jakim kierunku powinieneś iść

tak już jest 
eech mmm… tak jest
wiatr roznosi dym
oznacza wszystkie tropy
kołyszesz się 
w dziwnym rytmie
mocy
gdy biała nić oplata ściśle krtań
sekretny krąg otacza całe ciało 
wprowadza nieśmiertelny stan 
przybierasz postać szklaną

jest tak już 
eech mmm… tak jest
wiatr roznosi dym
oznacza wszystkie tropy
kołyszesz się 
w dziwnym rytmie
mocy
oznacza wszystkie tropy

#utwórNR112
"Iść w stronę światła"

Z czego się śmiejesz płomyku?
Czemu ci tak wesoło, 
skoro na dworze deszcz
i depresyjnie wokoło?

Dlaczego tańczysz płomyku
na knocie świecy różanej?
Czemu mi machasz dłonią?
Dziewczynie nieznanej...

W ciszy jak wosk stygnącej
płomień chichocze jedyny.
- Jestem światłem - powiada
- Z natury szczęśliwym.

----------------------------------------------------