czwartek, 13 lutego 2020

Łatwiej powiedzieć, niż ...

Gdy zadzwonił telefon, widok wyświetlającego się na ekranie komórki imienia wzbudził w niej niechęć do tego – bądź, co bądź przydatnego – sprzętu. Nie chciała z nim rozmawiać. Spotkali się niecały miesiąc temu i oczywiście znowu padło sporo gorzkich słów. Z obu stron. Wzajemnych żali i pretensji, które narastały od dłuższego czasu. Wiedziała, że z pewnych względów trudno było tak zupełnie się nie widywać. Mieszkali przecież w jednym mieście, a ono wcale nie było jakąś metropolią. Nie była mocna ze statystyki – w końcu miała poprawkę z tego przedmiotu na studiach – ale z pewnością szanse na takie nawet przypadkowe dość spotkania były duże. Nic nie mogła na to poradzić, więc poniechała rozmyślań na ten temat. Gdy wpadali na siebie nie unikała przywitania się i krótkiej wymiany standardowych „grzeczności”. Nie była jednak w stanie przemóc się, aby odbudować ich dawne relacje. Próbowała czasem zrozumieć jego postępowanie, ale … chyba jednak brakowało jej empatii. A może wciąż przemawiała przez nią jakaś gorycz, która budziła się w niej przy niemal każdym kontakcie. Oczywiście miała świadomość, że też nie jest bez winy. Nie miała łatwego charakteru i może za często chciała narzucać własne zdanie.
„Lubię siebie taką, jaką jestem” – przytoczyła w myślach słowa, które jak mantrę recytowała kiedyś razem z innymi na jednym z obowiązkowych szkoleń, będących stałym punktem wszelkich firmowych wyjazdów integracyjnych. Może i powtarzanie tego zwrotu miało jakiś głębszy sens. Ona go nie widziała. Do czasu. Od niedawna czuła bowiem, że te słowa trzymają ją w pionie za każdym razem, gdy miała stanąć z nim twarzą w twarz lub choćby porozmawiać przez komórkę. Czego tym razem chciał? Po co dzwonił? Miała nadzieję, że przeprowadzając się w inne miejsce nie będą widywali się zbyt często. Potrzebowała czasu, aby poukładać sobie w głowie pewne sprawy. Uporczywy dźwięk dzwonka wyrwał ją z chwilowego zamyślenia. Wiedziała, że musi odebrać. Był uparty i na pewno dzwoniłby do skutku. Westchnęła więc tylko do siebie i wzięła telefon do ręki, próbując uspokoić bicie serca.

- Cześć – przywitała się krótko mając nadzieję, że uda się jej zapanować nad emocjami.

- Cześć i czołem! Mam niespodziankę dla ciebie. Będę za pół godziny. Jesteś w domu? – co oznaczał ten jego zbyt wesoły, jak na jej gust ton? Zaciekawienie jednak wzięło górę. Zawsze potrafił ją zaintrygować. A ona, mimo ukończonych trzydziestu kilku lat wciąż zachowywała się jak mała dziewczynka na dźwięk słowa „niespodzianka”. Szczególnie, gdy wypowiadał je on, bo budziło skojarzenia z – jak to się czasem mówi – „starymi, dobrymi czasami”.

- Jestem – odparła cicho.

- Sama? – zachichotał, co lekko ją zirytowało. Czy naprawdę musiał być aż tak wścibski?

- To nieistotne. Będę czekać przy furtce – odpowiedziała tylko. Nie zamierzała go zapraszać do siebie.

- Już się cieszę. Trochę dni upłynęło odkąd wpadliśmy na siebie. Stęskniłaś się za mną? – znowu głupkowato zachichotał, co spotęgowało obudzoną w niej irytację. Miała ochotę przerwać rozmowę, odmawiając ostatecznie spotkania. Nawet kosztem niespodzianki. – Ojejku. Żartuję przecież. Ale ok, już nie będę – zreflektował się nagle. – Jestem pewien, że nie będziesz żałować. Do zobaczenia.

Zakończył połączenie, nie czekając aż zmieni zdanie. Chciał ją znowu zobaczyć. To prawda, przez jego nieodpowiedzialne zachowanie oddalili się od siebie. Niestety na tyle, że powrót do dawnych relacji był raczej niemożliwy. Brakowało mu tej więzi, bliskości. Nie czuł takiej z nikim innym. Nie miało znaczenia, że dzieliły ich trzy lata różnicy na jej niekorzyść. „A może jednak korzyść?” – przemknęło mu przez głowę. Wszystko zależało od subiektywnego spojrzenia, a każdy miał własną perspektywę. Jemu nie przeszkadzało, że była starsza. Może nawet w jakimś stopniu ta w sumie niewielka różnica wieku była mu na rękę, bo zdejmowała z jego barków pewną odpowiedzialność. Odkąd pamiętał świetnie się dogadywali. Podziwiał ją. Mimo upływu lat wciąż była czarującą kobietą. Wiedział, że podoba się mężczyznom. Nie dziwił się więc Markowi, że bywał czasem zazdrosny o jej znajomości z innymi facetami. Odnosił wrażenie, że wobec niego też w jakimś stopniu żywi podobne uczucia. To z tego powodu zadał pytanie, czy jest sama w domu. A ona chyba coś znowu opatrznie zrozumiała, bo wyczuł w jej głosie lekką złość. Nie chciał jej denerwować. Nadal ją przecież kochał. Była wciąż dla niego ważna. Zdawał sobie jednak sprawę, że ostatnio swoim zachowaniem wzbudził w niej niechęć. Kierował się głównie swoimi potrzebami i zachciankami. Tak, bywał samolubny. Chciał jednak cieszyć się życiem. Może nigdy tak naprawdę nie wydoroślał? Otrząsnął się z rozmyślań. Miał dobry nastrój i nie chciał go sobie psuć. Nie dziś. Nie przed spotkaniem z nią. Wsiadł w samochód.

Czekał przed furtką z zagadkowym uśmiechem. Przeszła powoli przez ogród, który teraz tonął w ciemnościach, przetykanych jedynie bladym światłem stojących z rzadka latarni. Niezbyt skutecznie rozświetlały uliczkę, która kończyła się niedaleko, przechodząc w zagajnik. Za dnia lubiła tam spacerować i słuchać szumu rosnących drzew.

- Zaskoczyłem cię, co? – mrugnął do niej zawadiacko, ale tym razem nie próbował pocałować jej nawet w policzek. – Przejdziemy się?

- Mam pół godziny – zastrzegła się od razu, patrząc wymownie na zegarek. Zrobiła to specjalnie. Niespodziewany telefon trochę wytrącił ją z równowagi. Co prawda nie miała jakiegoś wyszukanego planu na wieczór – zamierzała go w spokoju spędzić z książką. Lubiła niekiedy zostawać na weekend sama w domu. Mieli z Markiem od jakiegoś czasu taką niepisaną umowę, że raz w miesiącu zabierał syna na jakąś wycieczkę z noclegiem. Cieszyła się, że mają taki dobry kontakt. Nie każdy przecież facet sprawdzał się w roli ojca. Te ich „męskie wypady” zacieśniały między nimi więzy, a jej dawały chwilę tylko dla siebie. Mogła odpocząć od typowych, codziennych obowiązków. Często spotykała się wtedy ze znajomymi lub … zostawała w domu – jak dziś, aby poczytać lub obejrzeć swoje babskie seriale, za którymi oni nie przepadali. Świadomość, że może wtedy swobodnie dysponować czasem, działała na nią kojąco. W takich chwilach odzyskiwała pewne poczucie wolności, które niekiedy zatracała w ferworze codziennych obowiązków. Nie zamierzała z tego rezygnować. Tymczasem zmieniała plany. Dla niego – po raz nie wiadomo który. Nie mogła pojąć swojego zachowania. Nie była mu nic winna. Był dorosłym facetem, który musiał wreszcie wziąć odpowiedzialność za to, co robił. Zbyt łatwo do tej pory przychodziło mu wiele rzeczy. Za rzadko ponosił konsekwencje podejmowanych pochopnie decyzji.

- Wystarczy. Nie zajmę ci dużo czasu. Nie jesteś ciekawa, jaką mam dla ciebie niespodziankę? – zagadnął, kiedy ruszyli z miejsca.

- Co ty znowu wymyśliłeś, co? Jest wpół do jedenastej. Wyszedłeś z imprezy bez Marty? – Ostatnie pytanie wymknęło się jej znienacka z ust, choć miało zostać zadane wyłącznie w myślach. Nic jednak nie mogła poradzić, że odczuwała lekkie rozdrażnienie.

- Wyluzuj. Chciałem cię zobaczyć i … tak niezobowiązująco pogadać – odparł pojednawczo, wyczuwając, że się lekko nastroszyła.

- Pogadać? O czym niby? Mamy sobie jeszcze coś do powiedzenia? – rzuciła gniewnie, wspominając ich ostatnie spotkanie.

- Myślę, że tak. Za dużo rzeczy nas łączy, mimo … – zawahał się, jakby nie był pewien jak to ująć. – Dobra, nieważne. Możemy nie gadać, jeśli nie chcesz. Przespacerujmy się, jak kiedyś się nam to zdarzało – odparł, po czym sięgnął po paczkę papierosów. Zatrzymał się, wyjął jednego i zapalił. Zaciągnął się łapczywie, przytrzymując powietrze na dłużej. Gdy je wypuścił, doleciała do niej charakterystyczna woń. – Proszę – podał jej jointa. – Oto moja niespodzianka. Pewnie dawno nie miałaś okazji, bo … „robiłaś to chyba tylko ze mną” – dokończył w myślach. Wiedział, że Marek nie pochwalał żadnych nałogów. Gdy przypadkowo spotkali się na jakimś koncercie, szybko okazało się, że nawet alkohol pijał sporadycznie. Na dodatek gustował wyłącznie w wytrawnym czerwonym winie, którego on sam nie znosił. Ciekawe, jak by zareagował, gdyby dowiedział się, co teraz robi jego kobieta. Chciał jednak wprowadzić ją w dobry nastrój. On już taki miał, bo zanim się z nią zobaczył, zdążył wypalić jednego. – Wyjeżdżam z Maksem w następny weekend. Wspominał ci o tym? – odezwał się, chcąc przerwać panującą między nimi ciszę. Lekko mu ciążyła, a on był ciekawy, co opowiedział jej syn.

- Owszem, mówił mi coś o tym – nie była pewna, jaki cel miało to pytanie. Potrzebował się upewnić, że stanie po jego stronie? Nie tym razem. Nie mogła tego zrobić po tym, co usłyszała od chłopaka. – Uważam, że źle postępujesz.

- Łatwo jest podejmować decyzje z tylnego siedzenia, prawda? – rzucił mimochodem, ale ona wyczuła w tych słowach poirytowanie.

„Może czas, abyś to ty wreszcie usiadł na przednim …” – odpowiedziała gniewnie. Tym razem zrobiła to jednak wyłącznie w swoich myślach. Nie chciała zaogniać konfliktu między nimi, który trwał od jakiegoś czasu. I pomyśleć, że kiedyś tak świetnie się dogadywali. Rodzina i znajomi chyba nawet zazdrościli im tej więzi, jaka łączyła ich od wielu lat. „Rany! Ale jestem stara …” – pomyślała spontanicznie, a potem się roześmiała. Tak cichutko, aby on nie usłyszał. Ogarnęło ją uczucie lekkości, jakby opadły z niej łuski wszelkich stresów, jakie ostatnio odczuwała. Przywołała się jednak do porządku. On pewnie opatrznie odbierze jej rozbawienie i raczej nie będzie to interpretacja korzystna dla niej. Już nie …

- Co chcesz usłyszeć? – zadała to pytanie najbardziej łagodnym tonem, na jaki było ją stać w tej chwili. Przystanęła raptownie i zagrodziła mu drogę, spoglądając prosto w twarz.

„Zawsze będziesz tonąć w głębi jej oczu …” – myśl napłynęła znienacka. Drgnął mimowolnie od dreszczu, który raptownie przeszedł go po plecach. Jej zielone – w przeciwieństwie do jego – źrenice nieodmiennie go hipnotyzowały. Było tak, odkąd tylko sięgał pamięcią. Nadal nie potrafił się wyzwolić spod ich wpływu.

- Ponawiam pytanie. Co mam ci powiedzieć, żebyś poczuł się lepiej? Czego właściwie ode mnie oczekujesz? – uśmiechała się, ale w jej oczach dostrzegł nagle tę ‘twardość’, która go czasem elektryzowała. – Staram się nie wtrącać w życie innych, bo mam swoje. Jesteś dorosły i musisz teraz sam  podejmować pewne decyzje. Sam! – powtórzyła głośniej, aby podkreślić wagę swoich słów.

Musiała nim potrząsnąć. Wiedziała, że czasem życie różnie się układa, dlatego starała się unikać oceniania innych ludzi. Próbowała też go jakoś wytłumaczyć przed samą sobą, ale … gdy zaczęła łączyć pewne wątki, obraz tego, co zaczęło się z nich wyłaniać, niespecjalnie się jej spodobał. Owszem, każdy ma prawo do szczęścia. Uważała jednak, że nie powinno się przy okazji krzywdzić tych, których się kocha. A on to robił. Co prawda i ona wciąż darzyła go uczuciem, ale pewnych rzeczy nie umiała mu wybaczyć.

– Obiecałeś mu. Nie możesz zmieniać tak nagle wcześniejszych ustaleń. To miał być tylko wasz wyjazd i on na to liczył. Tak bardzo się cieszył na myśl o tym, że spędzicie we dwóch ten czas. Myślę, że on tego potrzebuje, może nawet bardziej, niż kiedyś. A ty mu nagle oznajmiasz, że jedzie z wami Marta? Czy nie rozumiesz, że on bardzo przeżywa twój … niespodziewany związek? Nawiasem mówiąc, trudno mi uwierzyć, że w przeciągu tych zaledwie kilku ostatnich miesięcy zakochałeś się w kimś, kogo wcześniej nie znałeś. Podejrzewam, że romansowałeś z nią na długo przed tym, jak … – na chwilę odebrało jej mowę. Może gdyby nie ta jego „niespodzianka”, pod wpływem której zdążyła się już lekko rozluźnić, wygarnęłaby mu wszystko, co leżało jej na sercu. Nie spodziewała się, że może dopuścić się zdrady. Widocznie jednak nie znała go wystarczająco dobrze.

- Nie układało się nam przez ostatnie lata. Dobrze o tym wiesz – odezwał się szorstko, nie kryjąc już złości. Nikt w końcu nie lubi, gdy mu się wypomina różne „grzeszki”. On reagował na słowa krytyki pod swoim adresem wyjątkowo źle. Może dlatego, że czuł się w jakimś stopniu winny. Nic jednak nie mógł poradzić, że uczucia, które wcześniej żywił do swojej – teraz już byłej żony – z upływem czasu przygasły. Nagle okazało się, że nie mają już wspólnych zainteresowań, a wolny czas woleli spędzać w zupełnie inny sposób. Najlepiej osobno. Ona nagle przypomniała sobie, że kiedyś uwielbiała grać na skrzypcach i dołączyła do jakiegoś amatorskiego zespołu. Coraz rzadziej bywała w weekendy w domu, bo jeździła z nowymi znajomymi na różne koncerty. Traf chciał, że z jednego już do niego nie wróciła.

- Nie jest teraz istotne, co ja wiem lub czego się domyślam. Jedno jest pewne – Maks w przeciwieństwie do nas, pewnych rzeczy nie był świadomy. Twój związek z Martą jest dla niego szokiem. Nie chciałabym cię pouczać, ale ktoś musi ci to powiedzieć. Uważam, że to naprawdę nie w porządku, że wprowadzasz w jego życie zupełnie obcą mu w sumie kobietę i to w taki sposób. Przecież od śmierci twojej żony, a jego matki minęło zaledwie kilka miesięcy.
Ale zrobisz, co zechcesz. W końcu jesteś już „dużym chłopcem”, braciszku – dodała tylko, po czym zamknęła za sobą furtkę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz