Tamten występ ludzi tworzących Grupę o nazwie Sunset Bulvar naprawdę mnie zachwycił. Chciałam zatem znowu wejść w świat, tworzonych przez Nich dźwięków. Na moje szczęście Robert, który zaprosił mnie wtedy, zrobił to ponownie. W taki oto sposób znalazłam się 22 lutego na ulicy Freta, gdzie mieści się lokal „U pana Michała”.
foto: Urszula Lasota |
Nie przypominam sobie, abym tam kiedykolwiek gościła, choć oczywiście okolice były mi znane. Zdjęcia w internecie obiecywały sympatyczną przestrzeń, zatem nie mogłam doczekać się tego wieczoru. Szybko przekonałam się, że osób, które chciały zobaczyć kolejny występ wspomnianego Zespołu było bardzo dużo – niewykluczone, że od tamtego wydarzenia zyskali całkiem spore grono sympatyków. Być może to z tego powodu – choć do początku koncertu było sporo czasu – wcale nie było mi tak łatwo znaleźć dogodne miejsce. Sala, mimo że klimatyczna
była trochę mniejsza, niż w moich wyobrażeniach i obawiałam się, czy nie będzie dla mnie zbyt głośno. Okazało się jednak, że osoba która podjęła się zapewnienia dobrej akustyki, świetnie się wywiązała z tego zadania. Kolejnych gości z każdą minutą przybywało i w pewnym momencie nawet naszły mnie wątpliwości, czy wykonawcy będą mieli wystarczająco miejsca.
Nie doceniłam Ich jednak …
Szybko przekonałam się, że nawet w takiej mocno okrojonej dla siebie przestrzeni potrafią dać świetny koncert. Energia perkusisty znowu sprawiła, że cajon ożył pod dotykiem jego sprawnych rąk, wydobywając z siebie fajne dźwięki. Przyjemność, czy może nawet radość z grania widać było też po basiście Marku, który co jakiś czas pozwalał sobie nawet na spontaniczne wywijanie gitarą – choć w mojej ocenie za wiele miejsca na to nie miał. Mój wzrok często zatrzymywał się też na skupionej twarzy gitarzysty, ale wciąż powracał do wokalistki.
Nieodmiennie jestem pod wrażeniem siły i barwy Jej głosu oraz tego, z jaką swobodą zaśpiewała te wszystkie zaprezentowane piosenki. Z pewnością jest to wyłącznie moja subiektywna ocena, ale myślę, że taki utwór jak „Be the one” (Dua Lipa) nie jest tak łatwo wykonać. Bardzo fajnie brzmiał mi też w uszach „September” (Earth, Wind & Fire), który – jak podejrzewam – wszystkich obecnych lekko rozbujał, wprowadzając w dobry nastrój.
Największym zaskoczeniem był dla mnie cover jednej z moich ulubionych piosenek, a myślę tu
o „Enjoy the silence” (Depeche Mode). W głowie tkwił mi bowiem uparcie oryginał i nowa aranżacja była sporą niespodzianką. W sumie jednak całkiem udaną, choć … pewnie potrzebuję czasu, aby się z taką jej wersją oswoić. Świetnie na pewno – i to nie tylko w moim odczuciu, sądząc po reakcjach zgromadzonych osób, które dołączyły do wspólnego śpiewania – zabrzmiał utwór „Purple Rain” (Prince).
Tych piosenek zachęcających gości do większej aktywności było oczywiście więcej. Niektórzy to nawet dali się im tak porwać, że nie byli w stanie usiedzieć i znaleźli sobie miejsce na całkiem żwawe pląsy.
Cieszę się, że Zespół po raz kolejny umieścił w swoim koncertowym repertuarze autorskie utwory, stworzone wspólnie z Robertem Baranowskim – odpowiedzialnym za teksty. Brzmią naprawdę rewelacyjnie i jak dla mnie były taką swoistą „wisienką na torcie” tego sobotniego wydarzenia. Śmiało mogę też napisać, że ponownie pobudziły mój apetyt na płytę tej Grupy. Mogę się domyślać, że praca nad nią wymaga czasu, ale mam jednak nadzieję, że Muzycy będą mieli na względzie oczekiwania Swoich sympatyków, których pewnie będzie przybywać z każdym Ich występem.
A te już w sumie niedługo:
29 luty 2020 – godz. 20.30 – „U Pana Michała”
7 marca 2020 – godz. 20.30 – Pub „Warsaw”
Szczegółowe informacje zapewne wkrótce znajdziecie na stronie Zespołu.
Osobiście uważam, że to świetna propozycja na spędzenie najbliższych sobotnich wieczorów i ze swojej strony POLECAM serdecznie wpisać daty do kalendarza. A jeśli Ktoś z Was miałby chęć już teraz pobudzić z lekka swoje zmysły, to zachęcam do obejrzenia tego oto filmiku autorstwa pana Stanisława Dominiaka - LINK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz