O czym? A choćby o tym, że …
dołączając do projektu „Rok w Lanckoronie” wiedziałam, że będę miała okazję więcej podróżować. Nie przypuszczałam jednak, że po jakimś czasie kierunek naszych wspólnych wypraw z Małgosią i Anią dość radykalnie się zmieni. Propozycja współpracy, którą otrzymałyśmy od poznanego w ubiegłym roku Waldka – mieszkającego na co dzień w Malborku – była na tyle intrygująca, że postanowiłyśmy w przedostatni dzień lutego ruszyć nie na południe, lecz na północ.
Tym razem nie musiałyśmy się specjalnie spieszyć, ponieważ pierwsze spotkanie zaplanowane było dopiero po południu. Fakt ten jednak nie wpłynął w żaden sposób na standardową godzinę naszego wyjazdu z Warszawy. Wkrótce miałam zrozumieć, dlaczego Małgosia zarządziła wczesną pobudkę. Dzień – wbrew wcześniejszym prognozom – zapowiadał się całkiem sympatycznie, niewykluczone że za sprawą budzącego się powoli słońca.
To miłe, że zechciało nam towarzyszyć podczas podróży, a nawet zgodziło się pozować do zdjęć na tle pozawarszawskich krajobrazów – znalazł się bowiem czas na małe sesje plenerowe.
Oto i cała tajemnica porannej godziny wyprawy.
Oto i cała tajemnica porannej godziny wyprawy.
W sumie, to nie dziwię się Dziewczynom, że uległy swojej fotograficznej pasji.
Podczas naszych dwóch ostatnich podróży nie było możliwości zrobić tego rodzaju przystanków. Poza tym teraz jechałyśmy w zupełnie innym kierunku, więc nowe widoki aż się prosiły, by je zachować w kadrze. Taki swoisty przedsmak tego, co czekało nas na Żuławach.
To tam się wybierałyśmy.
Podczas naszych dwóch ostatnich podróży nie było możliwości zrobić tego rodzaju przystanków. Poza tym teraz jechałyśmy w zupełnie innym kierunku, więc nowe widoki aż się prosiły, by je zachować w kadrze. Taki swoisty przedsmak tego, co czekało nas na Żuławach.
To tam się wybierałyśmy.
Jedną z pierwszych rzeczy, które nas chyba urzekły, to właśnie krajobrazy. Trudno jest przejść obojętnie obok takich widoków.
Na drodze w kierunku Białej Góry |
Okolice śluzy, gdzie Wisła łączy się z Nogatem |
Przed wyjazdem Dziewczyny lojalnie mnie uprzedziły, że nie pozwolą mi na zbyt długi sen. Jak można się domyślać, perspektywa kolejnych wczesnych pobudek – na dodatek w weekend – nie wydawała mi się specjalnie atrakcyjna. Gdy jednak moim oczom ukazały się takie obrazy, szybko zapomniałam o śnie i wybaczyłam swoim Koleżankom, że wyrwały mnie z objęć ciepłej pościeli.
Droga do śluzy |
Droga do śluzy |
Zapewniam, że te moje zdjęcia to zaledwie namiastka tego, co zobaczyłyśmy podczas naszej wyprawy. Dziewczyny zatrzymały w obiektywach swoich aparatów dużo więcej wspaniałych widoków. Będzie je można już niedługo oglądać na nowej stronie naszego wspólnego projektu
pt. „Rok na Żuławach”. Serdecznie zachęcam, aby polubić tę stronę na facebook’u
pt. „Rok na Żuławach”. Serdecznie zachęcam, aby polubić tę stronę na facebook’u
Żuławy po tej zimowej podróży będą mi się jednak kojarzyć nie tylko z pięknymi krajobrazami. Moja sympatia do tej krainy powstała także dzięki poznanym tam ludziom.
Zasłuchałam się w opowieściach pana Bernarda – kustosza Muzeum Zamkowego, historyka
i kolekcjonera, który okazał się niezwykle sympatycznym i interesującym człowiekiem.
Mam nadzieję, że przy kolejnej naszej wizycie uda się nam dłużej porozmawiać i zobaczyć zbiory, o których tak ciekawie opowiadał.
Zasłuchałam się w opowieściach pana Bernarda – kustosza Muzeum Zamkowego, historyka
i kolekcjonera, który okazał się niezwykle sympatycznym i interesującym człowiekiem.
Mam nadzieję, że przy kolejnej naszej wizycie uda się nam dłużej porozmawiać i zobaczyć zbiory, o których tak ciekawie opowiadał.
Nić porozumienia szybko nawiązała się również z Beatą prowadzącą pracownię ceramiczną i to nie tylko ze względu na tak pięknie przygotowany poczęstunek oraz sympatię do Lanckorony, którą też kiedyś odwiedziła.
Nasza nowa Znajoma zarówno tworzy piękne prace, jak również bardzo aktywnie działa na polu edukacji regionalnej w szkołach. Z przyjemnością słuchałam o realizowanych przez Nią projektach, takich choćby jak „Mistrz Tradycji”. Podejrzewam, że jeszcze wiele ciekawych rzeczy mogłaby opowiedzieć i liczę na to, że wkrótce uda się nam spotkać ponownie.
Przyznam, że z lekkim ociąganiem żegnałam gościnne progi pracowni – było na co popatrzeć …
Kolejnych Pasjonatów poznałyśmy w Miłoradzu. Jeśli będziecie w okolicy, koniecznie zajrzyjcie do niezwykłego miejsca, które zwie się Dawna Wozownia. Powstało dzięki pani Kasi oraz panu Jankowi i pełne jest pamiątek z dawnych lat, o których Gospodarz mógłby opowiadać bez końca.
Tam nawet stół, przy którym siedzieliśmy, zajadając pyszne domowe ciasteczka ma swoją niesamowitą historię. Z pewnością i tu chętnie wrócimy, może nawet nie raz.
Na długo zapamiętam także spotkanie z panią Danutą, która jest sołtysem w miejscowości Lubieszewo i zgodziła się pomóc nam w obejrzeniu gotyckiego kościoła z XIV wieku, pełniącego rolę Sanktuarium. Nie miałam pojęcia, że każdego roku w lipcu odbywa się tutaj największy
na Żuławach odpust. Wnętrza kościoła są naprawdę przepiękne. Dziewczyny robiły zdjęcia, a ja ucięłam sobie w tym czasie pogawędkę z panią Danutą, która okazała się istnym wulkanem energii i chętnie dzieliła się różnymi ciekawymi informacjami. Przyznam, że z niekłamanym podziwem słuchałam opowieści o podejmowanych tu inicjatywach – z przyjemnością poznałabym bliżej tę miejscowość oraz jej tak aktywnych mieszkańców.
Osobą, która po tym weekendzie będzie mi przychodziła na myśl, gdy wspomnę o Żuławach jest także pan Mariusz z miejscowości Żuławki – właściciel jednego z charakterystycznych dla tego regionu domów podcieniowych. Trochę spontaniczne spotkanie w kroplach deszczu – pogoda bowiem sobotnim popołudniem jednak się zmieniła – zaowocowało wymianą kontaktów, jak również obietnicą pokazania wnętrz tego pięknego budynku, odbudowanego i podobno w pełni wyposażonego na wzór z dawnych lat.
Żuławy mają bowiem wiele ciekawych miejsc, które warto odwiedzić ze względu na historię oraz architekturę. Oprócz wspomnianych wcześniej zabytków z Lubieszewa i Żuławek warto zobaczyć największy na tym terenie cmentarz mennonicki w Stogach.
Kim byli Mennonici? Z opowieści, które miałam okazję usłyszeć wyłania mi się obraz niezwykłych osadników, którzy potrafili dzięki ciężkiej pracy z sukcesem zagospodarować ziemie w dużej mierze depresyjne i zalewowe. Mam nadzieję, że z każdą wizytą będę dowiadywać się więcej na ich temat od ludzi tu mieszkających. Osobiście uważam, że o wiele przyjemniej jest zdobywać wiedzę w taki sposób, niż szperając w internecie.
Miejscem, do którego moim zdaniem należy też zajrzeć jest kościół poewangelicki w Nowym Stawie, który od 2012 roku pełni rolę Galerii Żuławskiej, popularnie zwanej „Ołówkiem”.
W sobotnie słoneczne przedpołudnie budynek prezentował się wspaniale.
Dzięki pomocy jednego z mieszkańców oraz pana Bartka z Nowostawskiego Centrum Kultury
i Biblioteki mogłyśmy przekonać się również, co kryją jego wnętrza
Nasza nowa Znajoma zarówno tworzy piękne prace, jak również bardzo aktywnie działa na polu edukacji regionalnej w szkołach. Z przyjemnością słuchałam o realizowanych przez Nią projektach, takich choćby jak „Mistrz Tradycji”. Podejrzewam, że jeszcze wiele ciekawych rzeczy mogłaby opowiedzieć i liczę na to, że wkrótce uda się nam spotkać ponownie.
Przyznam, że z lekkim ociąganiem żegnałam gościnne progi pracowni – było na co popatrzeć …
Kolejnych Pasjonatów poznałyśmy w Miłoradzu. Jeśli będziecie w okolicy, koniecznie zajrzyjcie do niezwykłego miejsca, które zwie się Dawna Wozownia. Powstało dzięki pani Kasi oraz panu Jankowi i pełne jest pamiątek z dawnych lat, o których Gospodarz mógłby opowiadać bez końca.
Tam nawet stół, przy którym siedzieliśmy, zajadając pyszne domowe ciasteczka ma swoją niesamowitą historię. Z pewnością i tu chętnie wrócimy, może nawet nie raz.
Na długo zapamiętam także spotkanie z panią Danutą, która jest sołtysem w miejscowości Lubieszewo i zgodziła się pomóc nam w obejrzeniu gotyckiego kościoła z XIV wieku, pełniącego rolę Sanktuarium. Nie miałam pojęcia, że każdego roku w lipcu odbywa się tutaj największy
na Żuławach odpust. Wnętrza kościoła są naprawdę przepiękne. Dziewczyny robiły zdjęcia, a ja ucięłam sobie w tym czasie pogawędkę z panią Danutą, która okazała się istnym wulkanem energii i chętnie dzieliła się różnymi ciekawymi informacjami. Przyznam, że z niekłamanym podziwem słuchałam opowieści o podejmowanych tu inicjatywach – z przyjemnością poznałabym bliżej tę miejscowość oraz jej tak aktywnych mieszkańców.
Osobą, która po tym weekendzie będzie mi przychodziła na myśl, gdy wspomnę o Żuławach jest także pan Mariusz z miejscowości Żuławki – właściciel jednego z charakterystycznych dla tego regionu domów podcieniowych. Trochę spontaniczne spotkanie w kroplach deszczu – pogoda bowiem sobotnim popołudniem jednak się zmieniła – zaowocowało wymianą kontaktów, jak również obietnicą pokazania wnętrz tego pięknego budynku, odbudowanego i podobno w pełni wyposażonego na wzór z dawnych lat.
Żuławy mają bowiem wiele ciekawych miejsc, które warto odwiedzić ze względu na historię oraz architekturę. Oprócz wspomnianych wcześniej zabytków z Lubieszewa i Żuławek warto zobaczyć największy na tym terenie cmentarz mennonicki w Stogach.
Kim byli Mennonici? Z opowieści, które miałam okazję usłyszeć wyłania mi się obraz niezwykłych osadników, którzy potrafili dzięki ciężkiej pracy z sukcesem zagospodarować ziemie w dużej mierze depresyjne i zalewowe. Mam nadzieję, że z każdą wizytą będę dowiadywać się więcej na ich temat od ludzi tu mieszkających. Osobiście uważam, że o wiele przyjemniej jest zdobywać wiedzę w taki sposób, niż szperając w internecie.
Miejscem, do którego moim zdaniem należy też zajrzeć jest kościół poewangelicki w Nowym Stawie, który od 2012 roku pełni rolę Galerii Żuławskiej, popularnie zwanej „Ołówkiem”.
W sobotnie słoneczne przedpołudnie budynek prezentował się wspaniale.
Dzięki pomocy jednego z mieszkańców oraz pana Bartka z Nowostawskiego Centrum Kultury
i Biblioteki mogłyśmy przekonać się również, co kryją jego wnętrza
– także te mało dostępne.
Przyznaję, że na początku zejście z lekka mnie przeraziło, ale ostatecznie ciekawość zwyciężyła. Jak widać moje Koleżanki poszły za moim przykładem.
Trochę żałuję, że nie dałam rady wejść na samą wieżę zegarową, choć postanowiłam podjąć taką próbę. Dość wąskie i kręte drewniane schody oraz panujące - od pewnego momentu ciemności, skutecznie jednakowoż, obniżyły moją motywację do zdobycia szczytu. Może następnym razem wykażę się większą odwagą.
Tej trochę zabrakło mi także w Kleciu, gdzie miałyśmy zobaczyć kolejny dom podcieniowy. Wyszłam co prawda z samochodu, ale wyjątkowo podejrzliwe zachowanie tubylców sprawiło, że szybko skryłam się w nim ponownie.
Odwiedzając Żuławy koniecznie trzeba też pojechać do Malborka, choć odnośnie przynależności tego miasta do regionu, zdania są podzielone.
Zamek – największa chyba atrakcja – robi wrażenie zarówno w godzinach wieczornych
Zamek – największa chyba atrakcja – robi wrażenie zarówno w godzinach wieczornych
jak i porannych
Co jeszcze pozostanie mi w pamięci z tego zimowego wyjazdu?
Z pewnością pierwszy kontakt z kuchnią żuławską. Tej miałyśmy okazję spróbować, odwiedzając dom podcieniowy „Mały Holender” w miejscowości Cyganek/Żelichowo. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że – w przeciwieństwie do moich Koleżanek – fanką zupy klopsowej nie zostanę.
Z pewnością pierwszy kontakt z kuchnią żuławską. Tej miałyśmy okazję spróbować, odwiedzając dom podcieniowy „Mały Holender” w miejscowości Cyganek/Żelichowo. Ze swojej strony mogę powiedzieć, że – w przeciwieństwie do moich Koleżanek – fanką zupy klopsowej nie zostanę.
Może jednak dlatego, że jej smak za bardzo przypomina mi żurek, tudzież barszcz biały,
za którym zwyczajnie nie przepadam. Może następnym razem spróbuję innej potrawy – choćby babki ziemniaczanej z boczkiem, przyrządzanej wg przepisu osadników z Wileńszczyzny, którzy przybyli kiedyś na Żuławy.
za którym zwyczajnie nie przepadam. Może następnym razem spróbuję innej potrawy – choćby babki ziemniaczanej z boczkiem, przyrządzanej wg przepisu osadników z Wileńszczyzny, którzy przybyli kiedyś na Żuławy.
Jedno wiem na pewno.
Nabrałam chęci, aby częściej tu się pojawiać.
Witam,pierwszy wyjazd a już tyle pracy i zaangażowania. Projekt zapowiada się bardzo interesująco. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń