niedziela, 30 grudnia 2018

Dzień 364

Paczka zionęła pustką. Marnie to wyglądało. Samotność nie zachęcała do tego, aby w wolny dzień cokolwiek zrobić. Wziąć prysznic. Umyć zęby. Doprowadzić włosy do ładu. Powinna je znowu skrócić, bo przestały słuchać jej nakazów. Stacja była na szczęście blisko. Pora obiadowa, więc może żaden z sąsiadów nie zauważy, jak nisko upadła. Nieumalowana i nieumyta wychodzi z domu. Fuj!
Miała to gdzieś. Dziś był Dzień Buntu. Piąty dzień urlopu, który musiała spędzić w domu. Kiedyś by się cieszyła. To by oznaczało same przyjemności. Z Pawłem wszystko jawiło się jako „przyjemność”.

„O czym ja w ogóle myślę. Minęło pół roku i nie ma co wracać do przeszłości” – pogroziła sobie palcem, rzucając ostatnie spojrzenie w lustro wiszące przy drzwiach. „Ostatni LOOK” – jak mawiał Paweł w czasach, gdy byli razem. Fascynowało ją w jakiś sposób to, że taką uwagę przykłada do swojego wyglądu. Uwielbiał wyglądać elegancko i niemała kasa z jego pensji była zostawiana w markowych sklepach. Był chyba jedynym facetem z jej otoczenia, który wiedział co naprawdę oznacza kolor seledynowy, bądź karminowy. I nie wynikało to absolutnie z faktu, że był malarzem. O, co to, to nie. Daleko mu było do odczuwania jakiejś artystycznej pasji. Owszem, lubił pokazać się na kulturalnych imprezach. Jako dziennikarz często był zresztą na nie zapraszany, niekiedy nawet jako gość honorowy. Liczono bowiem wtedy na jakiś większy rozgłos. I nie było aż tak istotne, w jaki sposób zostanie wydarzenie przedstawione. Teksty Pawła bowiem bywały uszczypliwe i kpiarskie. Jakby chciał bawić się w jakiego krytyka, którym tak naprawdę nie był. No może tylko w tym złym znaczeniu, bo lubił okazywać niezadowolenie. Jak gdyby dzień bez grymasu był dniem straconym. Jakby należało „wyrobić dzienną normę” fochów. Czasem z nadwyżką.

„W takim razie chyba dobrze, że jesteś sama” – podpowiedziało usłużnie poczucie wiary w siebie. Jeszcze wciąż nie było aż tak silne, ale powoli odbudowywało swoją wcześniejszą potęgę.

- Tak, zdecydowanie lepsze jest to, co teraz – wypowiedziała głośno, zamykając kluczem drzwi.

Na stację wkroczyła pewnym krokiem. Pracownicy ciągle się zmieniali, więc była szansa, że nie spotka żadnego, który widział ją w zdecydowanie lepszych momentach życia. Pozostawała jeszcze nadzieja, że tym razem trafi na mieszany skład i będzie mogła podejść do stanowiska jakiejś kobiety. Tej w sumie – poza nieznacznym grymasem zrozumienia lub współczucia – nie obchodziło, jak wygląda.
I była. Tyle, że zajęta jakimś klientem.

- Zapraszam do mnie – młody mężczyzna przyjaźnie pokiwał do niej dłonią.

„No i masz” – westchnęła w duchu i krokiem skazańca powlokła się do lady. Rzuciła okiem na ścianę papierosów za jego plecami.

- Poproszę … - wymówiła szybko nazwę swoich ulubionych cienkich papierosów z dodatkiem miętowej w założeniu kulki smakowej.

- Przykro mi, ale nie ma – sprzedawca był wyraźnie poruszony, że nie może sprostać życzeniu klientki. – Mam jednak takie … - i zaczął w skupieniu wyliczać te marki, które były zbliżone formą.

- Ale to ‘shit’ – wyrwało się z jej ust, zanim pomyślała, że taka szczera reakcja może w jakiś sposób zranić obsługę. – To … ja to muszę przemyśleć. To niezwykle ważna decyzja – plątała się w coraz bardziej idiotycznych słowach.

Mężczyzna pokiwał ze zrozumieniem głową. W ogóle nie wydawał się zniecierpliwiony, ani urażony zachowaniem obcej sobie, nieumalowanej kobiety. Nie była brzydka. Była tylko … mocno poranna. Spojrzał na zegarek. No, może z tą „porannością” trochę przesadził. Była prawie dwunasta w południe. Wydawała się jednak jakaś nieobecna duchem. Jakby przybyła z innego wymiaru i z trudem odnajdywała się w tej rzeczywistości.

- To może w takim razie wezmę te – wskazała palcem na papierosy w cienkim długim opakowaniu.

- Bez kulki, tak? – upewnił się sprzedawca, sięgając po paczkę.

- Nie, te trochę dalej, w bardziej ekspresyjnym kolorze – pokazała mu tą, która przyciągnęła jej wzrok.

- Ale te są grube. Długie, ale grube – mężczyzna z troską przyglądał się jej, czekając na decyzję. Zupełnie nie wiedział, dlaczego aż tak zależy mu na tym, aby kobieta wyszła zadowolona z zakupu. Lepiej w końcu, żeby rzuciła palenie. Może w takim razie powinien ją okłamać i tym samym sprawić, że z wściekłości przestanie kopcić? Bo jak coś nie smakuje, to się tego nie używa przecież.

- Grube? O nie, dziękuję w takim razie. Takiego wyzwania to nie podejmę – roześmiała się nagle, a w jej oczach zatańczyły iskierki rozbawienia. I nagle zgasły. – A ma pan jeszcze jakąś dobrą zapalniczkę?

- Tak, oczywiście. Mamy takiej i takiej firmy – podszedł do stojaczka z akcesoriami, aby przeczytać dokładnie nazwy.

- To może ta druga – chciała szybko podjąć decyzję, bo nagle uświadomiła sobie, że strasznie długo już marudzi. Obok zmieniali się ludzie. Jedni odchodzili załatwiając szybko własną sprawę, inni dopiero zamierzali to zrobić. A ona blokowała jedno stanowisko swoimi kaprysami.

- A mniejsza, czy większa? Bo mamy i takie i takie – mężczyzna najwyraźniej dobrze się bawił. – Ale moim zdaniem ta mniejsza się nie opłaca – podszedł do lady i pokazał jej zapalniczkę.

- Taka mała? Ja bym chciała przynajmniej taką – wyjęła z kieszeni tą, która wiernie jej służyła od jakiegoś czasu. Dostała ją kiedyś w nagrodę za kupno określonej marki papierosów. I była z niej bardzo zadowolona.

- To właśnie ta większa jest dokładnie taka, jaką pani ma teraz – mężczyzna ucieszył się i pognał znowu w stronę stojaczka. Chwilę trwało, aż wrócił.

- Ja to pana podziwiam – odezwała się z uczuciem i szczerością w spojrzeniu. – Stoję tu i wybrzydzam, a pan jeszcze daje mi możliwość wyboru koloru i motywu na zapalniczce? Odważny z pana człowiek – dopowiedziała i oboje zaczęli się śmiać. Na stacji przez chwilę jakby zrobiło się jaśniej. – Dziękuję

- Zawsze do usług. Wspaniałego Nowego Roku pani życzę – dodał jeszcze z uśmiechem i delikatnie podniósł dłoń w geście pożegnania. Omiotło go jeszcze subtelne spojrzenie nieznajomej. Westchnął.

- Artyści – przy stanowisku obok koleżanka mężczyzny od paru chwil obserwowała całe zajście.






piątek, 28 grudnia 2018

Koc

Rozłożyła koc w swoim ulubionym miejscu na plaży, po czym rozebrała się do kostiumu. Wyjęła krem i zaczęła rozsmarowywać go dokładnie na skórze twarzy, dekoltu i ramion, aby następnie zejść niżej, ku udom, łydkom i ostatecznie stopom. O nie też starała się zadbać, bo już kiedyś dotkliwie odczuła, jak może palić skóra w tym miejscu. Zakręciła buteleczkę i zamierzała schować ją do torby.

- Obawiam się, że pominęła pani plecy – usłyszała nagle za sobą głos. Odwróciła się lekko wystraszona. Niestety, przed nałożeniem kremu na twarz zdjęła okulary słoneczne i teraz blask słońca oślepił ją tak, że dłuższą chwilę obraz otaczającego ją świata był rozmyty. I właśnie w tym czasie poczuła, jak ktoś wyjmuje krem z jej ręki i obraca. A potem doświadczyła chłodnego dotyku kosmetyku i delikatnych muśnięć czyjejś silnej dłoni. Emulsja pokrywała teraz już wszystkie odsłonięte miejsca na jej ciele.

I wtedy Beata odzyskała ostrość widzenia. Założyła szybko okulary i ponownie odwróciła się w stronę osoby, która pozwoliła sobie na przekroczenie jej sfery prywatnej.

- Co, co … co ty tu robisz? – słowa ledwo przecisnęły się przez ściśnięte gardło. Widok prawie nagiego mężczyzny sprawił, że nagle przypłynęło do niej wspomnienie przedpołudnia. Nogi się pod nią ugięły i opadła na koc.

- Zapomniałaś co ci mówiłem ostatnio, prawda? – przybysz bez skrępowania usiadł obok niej, zmniejszając po raz kolejny przestrzeń między ich ciałami. – Dziś jest sobota, a w weekendy moje obowiązki wyglądają trochę inaczej. Jestem zajęty tylko do południa i jest to wyłącznie sprzątanie w pokojach gości. Ale czasem nawet z tym nie jestem w stanie się uporać – wyszczerzył do niej w uśmiechu swoje białe zęby i poruszył kilka razy brwiami. Spojrzała na niego i zaschło jej w ustach.

- Możesz podać mi z torby butelkę z wodą? – zapytała chrapliwym głosem. Od ostatnich dwóch godzin jej ciało przestało słuchać wydawanych przez nią poleceń. Reagowało zupełnie inaczej, niż tego oczekiwała. Była tym zaskoczona i trochę wystraszona. W jej głowie krążyły stada biało-czarnych myśli, które staczały ze sobą boje. Potrzeby walczyły z zasadami. Emocje brały się za bary z rozsądkiem. Serce wybijało szalone rytmy, pompując z zawrotną szybkością krew do mózgu. Traciła ostrość rozumowania.

- Ależ oczywiście, moja Piękna – uśmiechnął się do niej i sięgnął do leżącej po jego lewej stronie torby. Szybko rozpoznał kształt butelki i wyjął ją. Odkręcił nakrętkę i podał napój towarzyszącej mu na kocu kobiecie. Zachłannie przylgnęła ustami do brzegu butelki, aby poczęstować się pierwszym łykiem. Cieniutka strużka wody wymknęła się jednak bokiem i teraz znaczyła swoją drogę wilgotnym śladem. Zapatrzył się w ten widok. Obserwował, jak z szyi przemyka po mostku między jej kształtnymi piersiami skrywającymi się teraz pod elastycznym materiałem kostiumu. Oczami wyobraźni widział, jak zbliża się powoli do jej brzucha i na chwilę osiada w zagłębieniu pępka. A potem zbiera się w sobie i wydostaje wreszcie, aby kontynuować swoją wędrówkę. Po chwili osiąga swój cel. Mężczyzna nerwowo przełknął ślinę, a potem delikatnym ruchem wydostał butelkę z dłoni kobiety i sam przylgnął łapczywie do jej brzegu swoimi ustami. On nie uronił ani kropli. – Och, chyba wypiłem wszystko – Olaf ocknął się i spojrzał z poczuciem winy w oczy Beaty.

- To teraz musisz kupić nową – kobieta uśmiechnęła się do niego rozbawiona i nieświadoma stanu, w którym chwilę temu się znalazł.

- A dostanę w nagrodę całusa? – niespodziewanie odzyskał panowanie nad sobą i niebezpiecznie blisko przysunął swoją twarz do jej ust.

- Jaką nagrodę? To ma być odkupienie win – kobieta ze śmiechem odepchnęła go lekko, kładąc obie ręce na jego ramionach.

Przytrzymał ją za nadgarstki i błyskawicznym ruchem przyciągnął do siebie. Nie spodziewała się tego i wpadła mu w ramiona. Ich oczy na moment zetknęły się, a brąz znowu okręcił się wokół niebieskiego. Usta natomiast znalazły zaledwie może centymetr od siebie, gdy upadli razem na koc. Zadrżała. Znowu.



sobota, 22 grudnia 2018

ŻYCZENIE

nie chcę już patrzeć wstecz
ani na chwile dobre, ani na złe
i wciąż na nowo zastanawiać się
których do tej pory było więcej…

pragnę pozostawić za sobą
wszelkie momenty z przeszłości
pozwolić im odejść w spokoju
by doczekały pogodnej starości

ale też nie mam siły się domyślać
co mają mi przynieść kolejne dni
bo jaki jest sens wszystko planować
gdy Los płata figle i lubi z nas kpić?

nie mam już ochoty wybiegać myślą
daleko w przyszłość, w nieznany czas
niech pozostanie nieodgadnioną wizją
i miło mnie zaskoczy jeszcze nie raz

teraz tylko chciałabym się nauczyć
jak delektować się tą obecną chwilą
czerpać z niej radość, odczuwać szczęście
i smakować te uczucia zanim przeminą



wtorek, 18 grudnia 2018

CO DALEJ?

dawno temu
utkałam swój świat
z kolorowych włóczek
dziecięcych marzeń
i delikatnych kordonków
młodzieńczych uczuć
- miał być miejscem bez wad

trochę później
wykończyłam jego granice
z mocnych nici prostych zasad
i uznawanych przez siebie prawd
dość długo tworzyłam w zachwycie
wierząc, że będzie on trwał wiecznie
- że nigdy nie zniszczy go upływający czas

mijały dni i lata
aż nadszedł okres zmian
włóczki straciły swój dawny kolor
po kordonkach nie został nawet ślad
teraz pozostały mi tylko jeszcze brzegi,
by trzymać w ryzach ten mój dawny świat
czym jednak go wypełnię, gdy materiałów brak?

Warszawa, 18.12.2018 r.


czwartek, 13 grudnia 2018

TYTUŁ-em wyjaśnienia…

Pamiętam z dzieciństwa pewien dość oryginalny występ Jerzego Stuhra. Zaśpiewał wtedy w Opolu piosenkę do tekstu napisanego przez Jonasza Koftę, w której znalazły się m.in. takie oto słowa:
„(…) Czasami człowiek musi, inaczej się udusi (…)”

Nie mam potrzeby prezentowania nikomu skali swojego głosu, choć zdarza mi się niekiedy nucić pewne utwory. Szczególnie te, których treść oraz linia melodyczna do mnie przemawia, bądź zapada mi na dłużej w pamięć. Odczuwam natomiast czasem - wręcz nieodpartą - chęć utrwalenia myśli krążących mi w głowie. Dotychczas zapisywałam je w notesie lub w plikach tekstowych na swoim laptopie, obiecując sobie, że kiedyś je upublicznię w jakiejś papierowej formie. Mam nadzieję, że w takiej postaci wkrótce uda im się zaistnieć, a na razie… postaram się nimi dzielić w taki sposób.

Co tutaj będzie można znaleźć?
W założeniu głównie słowa, które będą przybierać kształt wierszy, może opowiadań, a może też fragmentów książki – mojego niespełnionego dotychczas marzenia, które może jednak uda mi się urzeczywistnić. Niewykluczone, że jakiś ślad odciśnie też pewien Mężczyzna o artystycznym zacięciu, który mobilizuje mnie do podejmowania nowych wyzwań – o ile znajdzie czas, aby tworzyć jakieś ciekawe ilustracje do tych moich tekstów. Zobaczymy, co z tego wyniknie.

Kto może, niechaj trzyma kciuki za powodzenie tego projektu.